fot. PAP/Albert Zawada
fot. PAP/Albert Zawada

Trzaskowski tłumaczy się z paraliżu w Warszawie: Umordowany wracam do domu. A tam słyszę..

Redakcja Redakcja Samorząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 102
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski znalazł się w ogniu krytyki po tym, jak miasto zostało sparaliżowane po przejściu burzy śnieżnej. "Śnieżycę widziałem z bliska i z dystansu. Natychmiast. I reagowaliśmy również natychmiast - napisał w mediach społecznościowych. "To była największa akcja odśnieżania od 3 lat" - odpierał zarzuty.

Burza śnieżna nad Warszawą, paraliż komunikacyjny stolicy

Nad Warszawą z poniedziałku na wtorek przechodziła burza śnieżna. Takich opadów nie zanotowano od wielu lat. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej informował, że prędkość wiatru towarzyszącego opadom śniegu dochodziła do około 70 km/h.  Mimo, że wcześniej ostrzegano przed ekstremalnymi warunkami pogodowymi, to ruch w wielu miejscach stolicy został sparaliżowany. Ogromne utrudnienia pojawiły się m.in. w kursowaniu autobusów komunikacji miejskiej. Mieszkańcy skarżyli się na nieodśnieżone i nieposypane chodniki.

Zarząd Oczyszczania Miasta zapewnił w specjalnym komunikacie, że służby oczyszczania rozpoczęły odśnieżanie stolicy już w poniedziałek po południu. Jednak wieczorem nad miastem przechodziła burza śnieżna i przyszło im się mierzyć "z ekstremalnymi i niespotykanymi - jak na styczeń - warunkami pogodowymi". Stąd wciąż bardzo trudna sytuacja na drogach i chodnikach w Warszawie - tłumaczono.

"Najpierw, kiedy opady były dość typowe jak na tę porę roku, Zarząd Oczyszczania Miasta o godz. 14.00 zlecił posypywanie mostów wiaduktów i stromych ulic. Działały 42 posypywarki. Ale już po około 3 godzinach nad Warszawę nadeszła burza śnieżna, z dawno niespotykanymi bardzo intensywnymi opadami i wyładowaniami atmosferycznymi" - zrelacjonował ZOM.


Na ulice wyjechała tylko część sprzętu do odśnieżania

Do akcji, na wszystkie ulice podlegające ZOM, czyli 1500 km dróg, którymi kursują autobusy miejskie, wyjechało wówczas 170 posypywarek. Drogowcy zaapelowali do kierowców i pieszych o szczególną ostrożność, także podczas przemieszczania się w godzinach nocnych, ponieważ spadek temperatury to zagrożenie oblodzeniem nawierzchni.

Stołeczna "Gazeta Wyborcza" zauważyła, że na ulice wysłano tylko niewiele ponad połowę pługów z miejskich zasobów. Dziennikarze pytali, dlaczego służby nie wykorzystują całego dostępnego sprzętu, by umożliwić przejazd komunikacji miejskiej i samochodów prywatnych, tylko pozwalają na paraliż stolicy. Fala krytyki spadła na włodarza stolicy, Rafała Trzaskowskiego. Ten odniósł się do zarzutów w mediach społecznościowych i nie zbrakło złośliwości pod adresem dziennikarzy.

"Kochani. Kilka słów wytłumaczenia. Diabeł tkwi w szczegółach! Złote słowa. 'Drogowcy znowu zostali zaskoczeni'. Każdy dziennikarz wie, jak rozwiązać problem. A jak jest w rzeczywistości? Warszawa trzyma pod parą (każdego zimowego dnia) 170 pługopiaskarek i 130 pługów. Jak zapowiada się opad – wszyscy są w gotowości. Wczoraj w miasto ruszyło 170 pługopiaskarek. Jak jest mróz – ruszają tylko pługopiaskarki. Jakby ruszyły też pługi – zrobiłoby się lodowisko" - wyjaśniał.


Jak dodał, to była największa akcja odśnieżania od 3 lat i kosztowała prawie 5 mln złotych. "Czy było perfekcyjnie? Nie. Przez 2 godziny był problem. To była największa akcja odśnieżania od 3 lat. Czy można mieć 'pod parą' 500 pługopiaskarek? Można. Tylko taki skład uruchamiany byłby raz na 5 lat. Więc byłoby to potworne marnotrawstwo pieniędzy" – przekonywał. 


Trzaskowski: Dobrze, że nikt mi nie powiedział „taki mamy klimat”

Prezydent stolicy odniósł się również do zarzutów o nieodśnieżone chodniki. Za tereny dla pieszych, oprócz ZOM, odpowiadają także zarządcy nieruchomości oraz administratorzy osiedli. Rafał Trzaskowski przypomina, że to większość chodników w Warszawie jest przed prywatnymi budynkami i wolałby, żeby straż miejska w śnieżyce "zajmowała się też innymi tematami" niż pilnowanie prywatnych właścicieli, czy odśnieżyli chodnik.

We wpisie Rafała Trzaskowskiego nie zabrakło wątku osobistego. "Zarządzanie miastem wymaga czujności. Tak się składa, że w poniedziałki wykładam stosunki międzynarodowe w Collegium Civitas – na XII piętrze PKiN. Śnieżycę widziałem z bliska i z dystansu. Natychmiast. I reagowaliśmy również natychmiast. Potem relacjonowałem współpracownikom - gdzie trzeba priorytetowo odśnieżać, bo objechałem osobiście pół miasta. Dobrze, że nikt mi nie powiedział „taki mamy klimat”. Bo udusiłbym własnymi rękami" - ironizował.

"Umordowany wracam do domu. A tam w radiu słyszę, że „drogowcy w Warszawie znowu zaskoczeni”. Dobrze, że TVP Info już nie kłamie - bo byłbym na pewno królem epoki lodowcowej" - zakończył swój wpis prezydent Warszawy.

ja

Zdjęcie pokazujące utrudnienia komunikacyjne po intensywnych opadach śniegu w Warszawie, fot. PAP/Albert Zawada

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka