fot. PAP/Maciej Kulczyński
fot. PAP/Maciej Kulczyński

Gdyby nie poprzeczka, byłaby niespodzianka. Remis na otwarcie kolejki PKO BP Ekstraklasy

Redakcja Redakcja Ekstraklasa Obserwuj temat Obserwuj notkę 0
Mecz zaczął się bardzo obiecująco, bo nie minęły dwie minuty, a Zagłębie mogło prowadzić. W kolejnych minutach nie było jednak już tak ciekawie, a skończyło się kompletnym rozczarowaniem. Nie tego oczekiwali kibice,

Zagłębie nie wykorzystało szans

Pierwsza połowa należała do Zagłębia. Na samym początku Tomasz Pieńko uderzył sprzed pola karnego, piłka odbiła się od Dawida Kurminowskiego i niewiele brakowało, aby wpadła do siatki. Optyczną przewagę mieli gospodarze, którzy częściej gościli na połowie rywali, ale nie potrafili przedrzeć się przez ich szczelną obronę. W tej sytuacji lubinianie próbowali szukać szans w strzałach z dystansu, lecz to też nie przynosiło efektu.

Najgroźniej w polu karnym Stali było po stałych fragmentach gry. Po jednym z nich najwyżej wyskoczył Aleks Ławniczak i ładnie uderzył głową, ale trafił w poprzeczkę. Chwilę później w końcu swoją szansę w polu karnym miał Kurminowski, a następnie Marko Poletanovic, ale obaj trafiali w Mateusza Kochalskiego.

Po półgodzinie w końcu udało się wyprowadzić atak również Stali. Po ładnej akcji Macieja Domańskiego z Mateuszem Matrasem ten pierwszy miał szansę sprawdzić bramkarza Zagłębia, ale źle trafił w piłkę. Na tym emocje w pierwszej połowie się skończyły.


Stal mogła zaskoczyć

Po zmianie stron Stal śmiało podeszła wysokim pressingiem i gospodarze mieli problemy z wyjściem z własnej połowy. Goście naciskali, ale poza tym, że szybko udawało im się przejmować piłkę, nic z tego konkretnego nie wynikało. Odwagi mielczanom starczyło jedynie na kilka minut, a później ponownie skupiali się głównie na destrukcji. Ponieważ Zagłębie też nie przejawiało już tak dużej ochoty do ataków, kibice oglądali dużo walki w środkowej strefie, a bramkarze byli niemal bezrobotni.

Ciekawie zrobiło się dopiero w ostatnim kwadransie. Najpierw prawą stroną przedarł się w pole karne Kacper Chodyna i dograł na środek pola karnego, ale żaden z jego kolegów nie zdołał dojść do piłki. Chwilę później po przypadkowym zagraniu w dobrej sytuacji znalazł się Mateusz Wdowiak, lecz nie trafił w bramkę.

Swoje okazje mieli też goście. Krzysztof Wołkowicz huknął zza pola karnego na bliższy słupek i Sokratis Dioudis musiał ratować swój zespół. Tuż przed końcem regulaminowego czasu pomocnik Stali spróbował jeszcze raz zaskoczyć greckiego bramkarza Zagłębia uderzeniem z dystansu i kiedy wydawało się, że piłka wpadnie do siatki, wylądowała na poprzeczce.

W doliczonym czasie gospodarze mocno przycisnęli Stal, lecz kibice goli w piątek w Lubinie nie zobaczyli.

ja

Zdjęcie: Mecz Zagłębie - Stal, fot. PAP/Maciej Kulczyński

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport