Ikea chce stworzyć "inteligentny stół". Trend w technologiach - Internet rzeczy

Redakcja Redakcja Technologie Obserwuj notkę 6

Wszystko zaczęło się od… tostera – pierwszego urządzenia, innego niż komputer, które zostało podłączone do Internetu. Było to zaledwie w 1989 roku, gdy Internet  dopiero zaczynał docierać do większości krajów na świecie (w Polsce pierwsze internetowe łącze analogowe zostało uruchomione we wrześniu 1990), ale już wtedy zaczęły rodzić się marzenia o tzw. "Internecie rzeczy" („Internet of Things” – IoT). 

Pierwszy raz sformułowania tego użył jednak dopiero w 1999 roku Kevin Ashton dla określenia ogółu przedmiotów, które mogą zbierać, przetwarzać i wymieniać ze sobą dane za pośrednictwem sieci komputerowej. W artykule dla „RFID Journal”, Ashton napisał: „Gdybyśmy posiadali komputery, które wiedziałyby o rzeczach wszystko to, co można o nich wiedzieć – przy wykorzystaniu danych pozyskanych bez pomocy ludzi, bylibyśmy w stanie śledzić i mierzyć niemal wszystko (…). Wiedzielibyśmy, kiedy rzeczy powinny zostać wymienione, naprawione czy wycofane ze sprzedaży (…). Musimy wzmocnić komputery tak, by same mogły zbierać informacje, a dzięki temu – widzieć, słyszeć i smakować świata”.  Wizja Ashtona wydaje się nabierać coraz bardziej realnych kształtów. 

Rzeczy, o których mowa, to przedmioty użytku codziennego, takie jak sprzęt RTV czy AGD, sprzęt to nadzorowania stanu zdrowia i do monitoringu, ale i np. samochody.  Już dziś coraz więcej z tych przedmiotów może łączyć się z Internetem i przesyłać dane o funkcjonowaniu, ciągle jednak poszukiwane są rozwiązania, które uczynią je jeszcze inteligentniejszym, dzięki czemu będą łatwiejsze i tańsze w eksploatacji.

Któż z nas nie chciałby mieć lodówki, która poinformuje o tym, kiedy kończy się mleko, albo gdy mija termin przydatności produktów do spożycia? Samochodu, który sam zakomunikuje usterkę do warsztatu albo producenta? Idea Internetu rzeczy to jednak więcej niż tyko inteligentne domy i samochody, to także inteligentne miasta – z sygnalizacją uliczną, która mierzy natężenie ruchu; z koszami na śmieci, które sygnalizują kiedy należy je opróżnić, itp.

Portal Business Insider przygotował prognozy dotyczące rozwoju Internetu rzeczy w najbliższych pięciu latach. Zdaniem ekspertów, już w 2016 roku stanie się on największym rynkiem branży IT, wartym ponad 200 miliardów dolarów, generującym rocznie dziesiątki tysięcy eksabajtów danych. Zdaniem Business Insider, do 2019 roku na rynku ma funkcjonować 35 miliardów połączonych ze sobą urządzeń – samochodów, sprzętów AGD/RTV, czujników w inteligentnych budynkach, technologii ubieralnych (smartwatche, inteligentne okulary, opaski do mierzenia stanu zdrowia i kondycji fizycznej, itp.).

Firma analityczna Gartner prognozuje wprawdzie do 2020 roku mniejszą liczbę podłączonych rzeczy niż BI – ok. 26 miliardów, jej specjaliści wyliczyli jednak, że rynek ten będzie wówczas wart ponad 3 tryliony dolarów.

O tym, jak poważnie traktowana jest idea Internetu rzeczy, świadczą także plany firm technologicznych czy elektronicznych. Przykładowo Samsung planuje, że do 2017 roku 90% urządzeń produkowanych przez firmę, od smartfonów po lodówki, będzie miało możliwość połączenia z Internetem. Do 2020 roku firma chce, by wszystkie jej produkty były „podłączone”.

Podczas tegorocznych targów Milan Design Week, o planach tworzenia inteligentnych produktów, wpisujących się w ideę "Internet rzeczy", poinformowała Ikea.  Producent mebli ma w planach np. stworzenie stołu, który będzie komunikować się z lodówką i wskaże, jakich produktów potrzebujemy, by ugotować wybraną potrawę oraz jakich produktów w lodówce nie ma. Produkty, których będzie brakowało, będą automatycznie przez stół zamawiane (z dostawą do domu). Brzmi jak science-fiction? Ikea wierzy, że tego typu produkty stworzy do 2025 roku. 

Największy rozwój zaobserwować ma właśnie branża inteligentnych domów, głównie w zakresie AGD i RTV i urządzeń do zasilania energią. Duże nadzieje są także wiązane z przedmiotami w dziedzinie dbania o zdrowie i kondycję fizyczną. Urządzenia podłączone do sieci nie tylko pozwolą nam monitorować na bieżąco nasze zdrowie i np. konsultować wyniki z lekarzem, ale także mogą ratować życie poprzez natychmiastowe informowanie o zdrowiu pacjenta. Mogą także, dzięki monitoringowi i analizie danych, zapobiegać chorobom, a nawet więcej – takie dane pozwolą na opracowywanie nowych metod leczenia. 

Zdaniem ekspertów, największym zagrożeniem dla rozwoju Internetu rzeczy jest bezpieczeństwo przesyłu danych i prywatności użytkowników. Korzystanie z podłączonych do sieci przedmiotów oznacza nie tylko ułatwienie życia, ale także to, że informacje o tym, jak żyjemy (np. kiedy jesteśmy w domu, co robimy, ile czasu temu poświęcamy) będą dostępne dla producentów inteligentnych przedmiotów. Jakie jest bezpieczeństwo baz z danymi? Do czego będą one wykorzystywane? Póki co nie są one w zainteresowaniu hackerów – prawdopodobnie dlatego, że z inteligentnych przedmiotów ciągle korzysta niski odsetek ludzi. Z pewnością jednak, wraz z rozwojem takich technologii, będzie rosło zagrożenie cyberprzestępstwami i np. włamaniami tak do baz z danymi, jak i do samych przedmiotów. Producenci muszą także zadbać o dane wrażliwe na temat użytkowników podłączonych przedmiotów, zwłaszcza tych związanych ze zdrowiem. 

Podczas niedawnego spotkania w amerykańskim National Press Club, Vinton Cerf, uważany za jednego z ojców Internetu, zwrócił także uwagę, że dalszy rozwój Internetu, a zwłaszcza idei Internetu rzeczy, wymaga tworzenia szybszych łączy, a także nowych adresów IP – jego zdaniem, minimum 4,3 miliarda.  Te obecne są, jego zdaniem, niewydolne dla tak dużej prognozowanej liczby podłączonych przedmiotów. 

Zobacz chip, który znajdzie się w urządzeniach IoT Samsung Electronics:

Bloomberg/x-news

 

(BB)

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie