Photo by greenwish _: https://www.pexels.com/photo/a-person-holding-a-cellphone-13797847/
Photo by greenwish _: https://www.pexels.com/photo/a-person-holding-a-cellphone-13797847/

Potężny cios w TikTok. Ekspert: Trzeba przycisnąć też inne platformy

Redakcja Redakcja Cyberbezpieczeństwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 18
Zarówno TikTok, jak i inne platformy należy mocno walnąć młotkiem regulacyjnym, bo już teraz skala uzależnienia od smartfonów jest porażająca. Na dobry początek to, co wiemy, że działa i zawsze działać będzie: akcyza od toksycznych reklam, zakaz smartfonów w szkołach i jawność algorytmów, którymi firmy kontrolują nasz codzienny świat – mówi Salonowi 24 Jan Oleszczuk-Zygmuntowski, ekonomista i przedsiębiorca społeczny, współprzewodniczący Polskiej Sieci Ekonomii.

W Stanach Zjednoczonych jest coraz bliżej delegalizacji TikToka, chyba że właściciel odsprzeda udziały. Popularna platforma ma też duże problemy w Unii Europejskiej. Co to oznacza?

Jan Oleszczuk-Zygmuntowski: Dla mnie to jest opowieść o tym, że jeżeli ktoś pozyskuje tak szerokie grono, władze mocarstw nie ukrywają, że jest jakaś konkurencja, wolny rynek, ale reagują, nacjonalizują, w tym wypadku akurat TikToka. Bo „nie będzie żadna prywatna firma z zagranicy mieć takiego zasięgu w naszej przestrzeni cyfrowej”. Oczywiście możemy tu opowiadać, że chodzi tylko o dobro dzieci, czy o walkę z dezinformacją. Tak naprawdę chodzi tu o suwerenność.

Suwerenność wobec rosnącej w siłę, ogromnej prywatnej firmy, czy też chodzi o zagrożenie ze strony Chin, z których TikTok pochodzi?

To są różne motywacje. Myślę, że w czasie, który nadchodzi, w tym wieku, do którego już się zbliżyliśmy, ciężko jest zasadniczo odróżnić, czym jest interes Chin, a czym jest interes TikToka. Istnieje państwo chińskie, które w tym przypadku jest rządzone przez monopartię, Komunistyczną Partię Chin, więc można by powiedzieć, że TikTok jest bardziej narzędziem celów partii, czy narodu chińskiego. Z drugiej strony, jak zaczniemy się temu bliżej przyglądać, to zauważymy też coraz ściślejszy sojusz między kluczowymi rządami, ich aparatami a ogromnymi prywatnymi cyfrowymi gigantami, które odgrywają coraz większy wpływ na poszczególne kraje. Niektóre starają się chronić swoją niezależność. Polska akurat swojej suwerenności zbyła się już dawno, a za rządów PiS-u jeszcze tę zależność pogłębiła.

Na czym ta zależność od cyfrowych koncernów polega?

Big tech nie musi bezpośrednio w ogóle dawać jakiegoś jednego przekazu. Czasy cenzury także już odeszły. Teraz nie jest ważne, co jest cenzurowane, tylko co jest promowane, co jest na górze. No i ostatnie powiedzmy gdzieś około 10, może nawet 20 lat to moment, w którym pułapka zaczęła się zatrzaskiwać. Czyli firmy takie jak Facebook, Google, Microsoft, te kluczowe amerykańskie korporacje przestały być takimi otwartymi ekosystemami, w których każdy sobie korzysta, wszystko jest za darmo.

Rok po roku zaczęliśmy się orientować, że pochłaniają coraz więcej pieniędzy z gospodarki, wiedzą o nas bardzo dużo i tworzą nasze profile psychologiczne. Każdej osoby, każdego człowieka. Kontrolują działania ludzi algorytmami, które decydują, jakie wiadomości widzimy, czym się interesujemy. I nakręcają jeszcze między nami polaryzację, wściekłość, bo ona się klika. Dzisiaj, gdy rząd chce coś komunikować, robi to przez prywatne platformy, które należą do kogoś innego. I żeby mieć sprawną komunikację, no musi na tych platformach być obecny i gromadzić widzów. Przez co znowu zachęca obywateli, żeby się rejestrowali na tych prywatnych platformach.

Trudno już teraz wyobrazić sobie, żeby państwo wykonywało swoje kluczowe funkcje bez tych kilku największych firm, od których kupuje oprogramowanie, prowadzi przez nie edukację, korzysta z niebezpiecznej chmury poza Europejskim Obszarem Gospodarczym. Bo one mają wszystko. Mają potężną infrastrukturę, przez co mają bardzo niskie koszty. Są powszechnie używane, więc mamy typowy efekt sieciowy. Nikt nie chce wyjść, bo zostawi swoją sieć kolegów ze sobą. Do tego dochodzą ogromne pieniądze wydawane na lobbing i zaprzyjaźnianie się z politykami, żeby oni zawsze mieli dobre relacje i wiedzieli, że tu ich problem będzie rozwiązany. Konsekwencje są takie, że się budzimy w bardzo trudnej pozycji. Podatków cyfrowych nie ma. Regulacji praktycznie w Polsce nie ma.

Wdrażany teraz Kodeks usług cyfrowych (DSA) i pokrewne bazowe zasady to nawet nie jest inicjatywa nowej władzy. Po prostu Bruksela jeszcze się bije o niezależność, czy wręcz niepodległość Starego Kontynentu w starciu z USA i Chinami. Więc rząd robi, co Unia każe, ale nie ma tu żadnej większej polskiej ambicji.

Dziennikarze prasowi narzekają na kult clickbaitu i wszechobecne zmiany algorytmów. Obrońcy systemu mówią jednak, że na tym polega nowoczesne dziennikarstwo.

To jest trochę tak, że kiedyś w mediach działała niewidzialna ręka rynku. Było to proste – jesteś czytelnikiem, który kupi, lub nie kupi gazety. Ceni sobie jakąś treść. Teraz to jest niewidzialna ręka algorytmu. I tu już cholera wie, jakie są kryteria, bo mogę się one zmienić dosłownie w sekundę, w środku nocy. Dosłownie w ubiegłym tygodniu Google zmienił swoje ustawienia w wyszukiwarce dotyczące tego, które artykuły traktuje jako wyżej premiowane, a które niżej, w SEO. I nagle się okazało, że masę stron, która po prostu produkowała kontent generyczny, taki bardzo ogólny, ale pisany przez człowieka, nie sztuczną inteligencję, nastawiony po prostu na optymalizację, jakby trafiła kometa.

Ludzie widzą, jak biznes internetowy, który prowadzili, nagle wyparował. I przeciwko czemu oni mają zaprotestować? Jak miasto wprowadzi jakąś opłatę, a państwo podnosi składki przedsiębiorcom, mamy społeczny zryw. Ludzie krzyczą, chodzą po mediach, ślą pisma, ich protest jest widoczne. Tymczasem taki Google może zmieść z planszy kilka milionów biznesów na całym świecie, bo coś przekręcił w algorytmie i w sumie nikogo to nie obejdzie.


Jeżeli duża firma zostanie w sieci zablokowana, to czasem może jeszcze krzyczeć i uzyskać efekt. Mała firemka nawet nie będzie zauważona. To jednak dotyczy wielu platform. Czym wyróżnia się TikTok?

Są to filmy, w zdecydowanie mniejszym stopniu zdjęcia. Na TikToku pojawia się dużo więcej „domowej pornografii”, wrzucanej dla uzyskania zasięgów, czy pewnych drobnych wpłat od obserwujących to użytkowników. Mamy też dużo więcej dziwnych treści generowanych przez sztuczną inteligencję. Bardzo często konta, które tworzą podalgorytmy typowo TikTokowe, wyświetlają bardzo dużo przypadkowych rzeczy. Łapią nasze trendy i zainteresowania w dużo większym stopniu niż na przykład Facebook, czy Instagram, gdzie wszystko opiera się raczej o osoby, które ja śledzę, które są znajomymi.

Na TikToku koncepcja znajomych nie jest tak ważna, więc dużo więcej treści trafia przypadkowo do naszego feedu, i dużą część stanowią treści robione przez swego rodzaju dziwne agregatory. Pojawiają się na przykład różne anegdotki jakby z życia albo kawały, albo jakieś takie fakty, ale bardzo często przekręcone. To nie są prawdziwe fakty naukowe, tylko różnego rodzaju dziwna dezinformacja. Na przykład materiały informujące o jakiejś cudownej diecie, która ma dawać niesamowite efekty. A tak naprawdę nie przyniesie ludziom żadnych korzyści. To wszystko jest sprzężone z estetyczną wizualizacją i lektorem generowanym przez sztuczną inteligencję. I takie rzeczy są wyświetlane setkom tysięcy, jeśli nie milionom użytkowników. I pod tym kątem rzeczywiście TikTok jest takim naprawdę, takim kolejnym dzikim zachodem.

Czyli kontrola TikToka ma sens?

Oczywiście z punktu widzenia państwa należy przyglądać się ryzyku. Polegającym na celowej budowie takiej współczesnej wieży Babel, takim pomieszaniu języków, wpuszczaniu głupich trendów, wywoływaniu pewnego zamętu. To faktycznie może być atrakcyjne z punktu widzenia różnego rodzaju zagranicznych aktorów. Pamiętamy przecież, jak Rosjanie wpłynęli na wybory w Stanach Zjednoczonych, przy użyciu reklam na Facebooku. A tu mówimy o narzędziach, które są, tak jak mówiłem, jeszcze bardziej angażujące. Jeszcze bardziej wciągające emocjonalnie. Narzędziach, które w dodatku teraz można jeszcze połączyć sobie ze sztuczną inteligencją. I po prostu puszczać to w ogromnej skali.

Nie chciałbym jednak, żeby w świat poszedł przekaz, że TikTok jest jakimś negatywnym wyjątkiem i tylko jego należy regulować, bo jest chiński i oparty o wideo. A wszystkie te stare platformy są dobre i bezpieczne. Prawda jest inna. TikTok jest po prostu jeszcze gorszy w tym, co robi. Zarówno jego, jak i inne platformy należy mocno walnąć młotkiem regulacyjnym, bo już teraz skala uzależnienia od smartfonów jest porażająca. Na dobry początek to, co wiemy, że działa i zawsze działać będzie: akcyza od toksycznych reklam, zakaz smartfonów w szkołach i jawność algorytmów, którymi firmy kontrolują nasz codzienny świat.

na zdjęciu: mężczyzna trzymający smartfon. fot. greenwish _/Pexels

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie