Prawdzic Prawdzic
24
BLOG

Żydowska kochanka (fragment)

Prawdzic Prawdzic Kultura Obserwuj notkę 0

Odcinek 40 – zabawy w „kutasia”

80)   Gospodyni sepleniąc rozkosznie, jak mała dziewczynka która ugryzła się w buzi w języczek, upominała “swego Kutasia”- „Uwazaj jak dajes, Kutasiu.  Nie wydaj wsystkiego, Kutasu” - jak pieszczotliwie nazywała Konstantego, udając (jak mała dziewczynka) dziecinne przejęzyczenie (jakoby chciała powiedzieć: “Kostusia”) – „zeby nie zuzyli wsystkich baloniców; bo ceba cos zostawic na slub! Zeby ozdobic kostnycę”, (znów freudowskie przejęzyczenie).

     Mówiła tak, żeby mieć pretekst dla zachowania twarzy, swej profesorskiej godności, bo przecież chciała uchodzić za normalną, poważną kobietę i matkę, żonę wybitnego człowieka, naukowca i męża stanu - bo pan Teodor był nim w istocie, a to, że od czasu do czasu lubił kogoś wychłostać i pograć na kitajronie udając Dionizosa, albo na golasa pogonić się z nimfą... - to tylko takie niewinne dziwactwo. Takie  samo jak przebieranie się po pijanemu przez pana kanclerza Adenauera, za Wilhelma Tella! Boć przecież każdy ma jakąś ulubioną postać, którą lubi udawać, a zwykle są to niezrealizowane marzenia z dzieciństwa i oddziałują leczniczo na chorobliwe ambicje w wieku dojrzałym.  Więc gdyby więcej Niemców przebierało się po pijanemu za SS-manów z Auschwitzu, kompensując w ten sposób naturalną potrzebę mordowania Żydów, na pewno wielu z nich, nie ubrałoby munduru w rzeczywistym życiu, będąc uleczonymi od swej chorobliwej obsesji w procesie kompensacji kompleksu. Często bowiem pijackie naśladownictwo pozwala uwolnić się od zrobienia tego w rzeczywistości, czego się już dokonało zastępczo, w imaginacji i zemsta dokonana w wyobraźni jest tak samo skuteczna jak dokonana na jawie. Bo przecież każdy z nas codziennie morduje bliźnich tysiącami, w myśli, a w rzeczywistości nie potrafi skrzywdzić muchy, skoro już symbolicznie otrzymał we śnie oczyszczające katharsis i jego krwiożerczy instynkt jest wykorzystany w łańcuchu przekazywania litości… dlatego też byłoby dobrze, gdyby wielu SS-manów z Auschwitzu przebierało się po pijanemu za krasnali.
    Niestety brakło tam takiego psychoterapeuty jak Jonasz i doszło do potwornej klapy. Być może, gdyby reżyserami Auschwitzu byli ludzie pokroju Jonasza, lepiej by pokierowali spektaklem człowieczeństwa. 

    Toteż pani Beata szukała usprawiedliwienia dla swych niekonwencjonalnych zachowań; bo kiedy w Auschwitzu odbywają się uroczystości ku czci, referaty, że obroniona godność i człowieczeństwo, wzniosłe więźniarskie etosy, chwalebne cierpienia, międzynarodowe powagi moralne zaangażowane w beatyfikację Auschwitzu…
… ona tymczasem, nobliwa matrona, zużywa wszystkie odpustowe balony i baloniki, strzelając nimi między udami, jak z armaty, w ten sposób, że miażdży je w kroczu, naśladując dalekie artyleryjskie huki, zbliżającej się do Oświęcimia armii czerwonej.      
 
81)   Pan Teodor, jako uczony i psychiatra życia społecznego miał prawo wychłostać, kogo chciał, w rocznicę wyzwolenia Auschwitzu i czynił to terapeutycznie, żeby złamać traumatyczne działanie zbiorowego sacrum.
Pani Beata ściągnęła majtki i ubrana tylko obszerną SS-mańską marynarkę wzuła na nogi oficerskie sztylpy, które służyły jej do uprawiania sado-maso i stanęła obok Żylastego w wyzywającym rozkroku jak prawdziwa SS-mańska kurwa.
Stojąc tak, jak na apelu, doznała mistycznego odczucia, że przez drogi rodne skierowane pionowo w dół, w kierunku ożywczych mocy Pramatki-Ziemi, dokładnie w stronę nadiru, płyną do jej wnętrza promienie wypełniając ją życiodajną energią, tą samą, która mężczyznom stawia prącie do pionu. Dlatego członek pachnie nawozem – myślała - a kobiece łono zalatuje ziemią. Chociaż nie – poprawiła się w myśli – czysty i zdrowy kutas pachnie ozonem. Zgodnie z naturą, z przynależnością do boskich żywiołów, jing i jiang… lingwa i joni...  

Nie mogąc przełamać społecznego, tabu zakazującego spółkować z każdym mężczyzną, na którego miała ochotę, całą swa buntowniczą niechęć przelała na to co miała pod ręką, na „ustrój ciemniaków”. Młodzieńcza paplanina o potrzebie wolności, że socjalizm jest główną przeszkodą w samorealizacji „duchowego rozwoju”, wydawała jej się najodpowiedniejsza do wyrażania jej seksualnej frustracji. Jej niechęć do socjalizmu, wzięła się z niemożności swobodnego uprawiania seksu, z każdym chłopakiem, który jej się podobał. Marzył jej się ustrój, w którym będzie możliwa kopulacja każdego z każdą, przy obopólnej chęci, jak w zborach pierwszych chrześcijan, jak w syndykatach Saint-Simona, w domach zbrodni markiza de Sade`a, komunach Marksa, w komunach hipisów. Nie brała pod uwagę, że dzieje się tak od dawna i nie trzeba do tego zmierzać przez walkę polityczną, ani tworzyć specjalnego ustroju, bo to jest już dziś i zawsze tak było, że zgodnie ze słowami Marksa: „Małżonki są wspólne, tylko rogacze nie chcą tego zauważyć”. 

Prawdzic
O mnie Prawdzic

odwołuję te głupstwa. które poprzednio tu napisałem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura