Zbliża się 11 listopada, jedno z najważniejszych obchodów rocznicowych w ciągu roku. Dzisiaj społeczeństwo jeszcze kojarzy co to za święto, ale za kilkanaście lat dzień ten będzie pewnie reliktem przeszłości, kojarzącym się jedynie z jakimś odzyskaniem niepodległości w tych biednych, zacofanych i zamierzchłych czasach. Przypominającym tę sarmacką ciągotę do szabli i manifestowania prymitywnej siły.
Może to się wydawać nieprawdopodobne, ale wokół nas jest coraz więcej obywateli świata, internacjonalistów i kosmopolitan, którym nie po drodze z pielęgnowaniem „zaściankowych” tradycji. Prawdziwe święta stawiają zwykle pytania moralne, na które odpowiedź nie zawsze jest łatwa. Dlatego prościej jest obchodzić coś abstrakcyjnego, jak Walentynki czy Halloween, w których liczy się jedynie zabawa, gdzie jest kolorowo i śmiesznie. I o to właśnie w nich chodzi. Ważna tutaj jest nie tylko moda, bo istotne staje się również to absurdalne „połączenie” z resztą świata. Dobrze widać to na przykładzie społeczeństw Europy Zachodniej, gdzie ich święta narodowe pogrążają się w niepamięci. Inaczej wygląda to w Stanach Zjednoczonych, gdzie ważne dla nich obchody rzeczywiście mają odpowieni wymiar, ale to już zupełnie inna kwestia.
W Polsce Dzień Niepodległości faktycznie stawia Polakom dość ważne pytania. Zwłaszcza to, jak pielęgnujemy dziedzictwo otrzymane od przodków, które dzisiaj staje się coraz bardziej pytaniem niewygodnym. I nie wydaje mi się, że ktoś w ogóle chce na nie odpowiadać.
Czas pokaże czy ten absurdalny scenariusz się ziści, ale trzeba pamiętać, że ograniczanie lekcji historii a zarazem wpychanie do programu nauczania qeerowskich manifestów dzieje się właśnie teraz. Dzień Niepodległości staje się solą w oku postępowych nurtów. I już wyobrażam sobie wasze komentarze: „Co za dureń”, „To jakaś kpina”, „Nędzny pismak”, „Oj tam, oj tam”, itp. Ale wystarczy popatrzeć, jaki obrót przybierają obchody w dniu 3 maja.
Nie jest to jedynie grafomański wymysł, chociaż chciałbym, żeby takim był. Jak co roku przez Polskę w Dzień Niepodległości przejdą marsze, które od jakiegoś czasu stały się celem ataków mainstreamowych mediów. Nikt już nawet nie przebiera w środkach i ładuje nam prosty przekaz – są to bandyci, naziści, swołocz. A kropla drąży skałę. Zastanawiam się czy uczestnicy obchodów 11 listopada będą mogli liczyć na takie zabezpieczenie marszu, jaki miały osoby uczestniczące w niedawnym marszu równości we Wrocławiu, gdzie policjantów było więcej niż samych uczestników. Kogo tam nie było – policjanci z bronią gładkolufową, funckjonariusze z tarczami, psy policyjne. Przy tym każdy z policjantów miał przy udzie solidną butlę z gazem. Do tego należy dodać kilkadziesiąt zastępów policji czekających w pogotowiu oraz tajniaków, a za rok dołączą do nich pewnie i snajperzy. Toż to istny kabaret. Jedna z dziennikarek GW powiedziała, że jeszcze nigdy na marszu nie czuła się tak bezpiecznie. I w ogóle mnie to nie dziwi.
Ostatnio mieliśmy do czynienia raczej z prowokacją policji w stosunku do osób biorących udział w marszach 11 listopada, co w kontekście powyższych zdań jest karykaturą służb porządkowych
Kolejny argument – Prezydent Wrocławia, wespół z Bartłomiejem Sienkiewiczem, szefem MSW mają w planach powołanie dodatkowych 100 etatów dla policjantów specjalnie wyszkolonych do walki z rasizmem i ksenofobią. Kolejny kabaret. Ciekawe czy zdążą na listopad. Nie zdziwi mnie, jeżeli pomysł rozprzestrzeni się na cały kraj rozpoczynając polowanie w każdym zakątku Polski.
Nie od dziś wiadomo, że osoby chcące uczcić niepodległościowy czyn są uznawane za kipiących agresją czcicieli Hitlera mających tatuaż ze swastyką. Wiadomo jednak, że każda akcja budzi reakcję, ale w świecie tanich medialnych festynów i zanikania więzi, za kilkanaście lat ta reakcja może mieć bardzo ograniczony wymiar.
Dlatego zastanawiam się czy Prezydent RP Bronisław Komorowski założy w tym dniu różowe okulary i zje czekoladową podobiznę Marszałka Józefa Piłsudkiego lub coś równie słodkiego? Czy radiowa Trójka włączy się w obchody Dnia Niepodległości, tak jak zrobiła to 3 maja? Odpowiedź wydaje się oczywista. Nie mogą przecież dopuścić do tego, że będą łączeni z tymi bandyckimi grupami. Zresztą podobne bandy zwalczano tak gdzieś w drugiej połowie lat 40. XX w., ale mniejsza z tym. Będzie wieniec, przemówienie i do widzenia. Jednym słowem - sielsko. A potem? To już zobaczymy sami.
No i m.in z tego powodu w Polsce powstaje takie rozdwojenie, ponieważ najpierw szuka się, a później tworzy problemy tam, gdzie ich nie ma. Najpierw się wyśmiewa, potem ignoruje, a na koniec zwalcza. Taktyka stara jak świat.
Jeżeli chcemy jednak mówić poważnie o 11 listopada, to trzeba jeszcze poruszyć jedną kwestię, która ukazuje stosunek polskich elit do walk o odzyskanie niepodległości naszego kraju. W 2008 r. założono w Sulejówku Muzeum Józefa Piłsudskiego, co jest sprawą chwalebną. Nikt jednak nie mówi, że jego podstawowa ekspozycja nadal znajduje się w Rosji, nie wiadomo dokładnie gdzie, może w Petersburgu, może w Moskwie, a może już w ogóle nie istnieje. Chodzi o perłę polskiego czynu niepodległościowego, czyli dokumenty i pamiątki kombatantów, które oddawali w najlepszym geście, aby ich dzieło nie zostało zapomniane. Tak powstało Archiwum Belwederskie, które w 1947 r. Sowieci wywieźli z Polski. To jest prawdziwy pomnik naszej niepodległości, a nie kolejny monument Piłsudskiego w którymś z miast. Ciekawe czy prezydent Komorowski, który mieszka w tym Belwederze upomni się publicznie o jego zwrot. To są rzeczy fundamentalne. Tak właśnie III RP zadbała o swoją substancję, co pokazuje faktyczny stosunek elit do swojego narodu i jego tożsamości.
To sprawia, że ciekawią mnie nadchodzące wydarzenia, szczególnie to w jakim świetle zostaną ukazane osoby chcące powiedzić coś więcej niż tylko „miłość”, „równość”, „Kasztanka”, „legiony”, itp. Oczywiście, będą też i salwy i musztry wojskowe na rynkach, ale nie to jest akurat dzisiaj najważniejsze.
Co ciekawe w tym samym dniu w Warszawie odbędzie się szczyt klimatyczny, na który przyjadą skrajni działacze lewicowi z całej Europy. W tym samym dniu, w tym samym mieście. To już wydaje się niepojęte. Premier Tusk wystosował do szefa MSW projekt zarządzenia przewidujący użycie Żandarmierii Wosjkowej w celu „udzielenia pomocy policji”, co nie jest niczym innym niż ewentualnym skierowaniem wojska przeciwko obywatelom.
Najwięcej kontrowersji budzą jednak słowa Premiera: „projekt ten będzie również testem dla służb odpowiedzialnych za stan bezpieczeństwa i porządku publicznego w zakresie właściwego zapobiegania i przeciwdziałania zidentyfikowanym ryzykom, a także likwidacji wszelkich źródeł napięć i niepokojów społecznych”.
Nie dość, że może dojść do kolejnej prowokacji, to jeszcze służby będą miały trening, co robić, jeżeli Polacy zdecydują się kiedyś wyjść na ulice. Ciekawe jak lewicowe bojówki, które niewątpliwie zjadą się do stolicy będą traktowane przez naszych policjantów. Może tak, jak podczas niedawnego demoralizującego marszu we Wrocławiu. Tylko ciekawi mnie, jak po raz kolejny zostanie to zestawione z postawą policji wobec uczestników Marszu Niepodległości, bo takie tłumaczenia to mogę czytać pasjami.
Chciałoby się na koniec zaśpiewać Ludu, mój ludu... .
Pielgrzym,portal 10milionów