Refleksje nad 'pokojowym' planem Obamy. W skrócie: co tu zrobić, żeby wywołać jakąś wiekszą wojnę... kombinuje Obama i jego doradcy. Jak przyspieszyć to co nieuniknione, a może uciec do przodu? Opublikować listę państw gdzie mieściły się więzienia CIA (i sprowokować terrorystów do rewanżu)? A może wspierać terrorystów w atakach na Syrię? czy może lepiej inwestować w ISIS, którzy sieją terror w Syrii i Iranie. Czy może lepiej dozbrajać Izrael, żeby wywołać konflikt z państwami arabskimi? A może prowokować Polskę i Ukrainię do konfliktu z Rosją, a może tak obniżać ceny ropy, żeby wymusić na Rosji konflikt lub ustępstwa w sprawie Syrii.. co jeszcze wymyślą w USA, żeby sprowokować konflikt ogólnoświatowy, którego celem ma być uratowanie gospodarki USA od całkowitego bankructwa? Może uda im się uruchomić wszystkie opcje naraz? Jakaś duża wojna byłaby ostatnia szansą. Zawsze to możliwość drukowania dolarów bez oporu i wyzerowanie stanu kont, przy okazji sprzedaż broni, ropy, technologii.. itd.. itp... Nowe rozdanie bez strat własnych. Muszą jednak jeszcze trochę pokombinować.. Chiny i Japonia spokojnie czekają na rozwój wydarzeń, Niemcy też przyglądają się rozwojowi wypadków z dystansem... i tylko pustki w FED i zamieszki na ulicach USA spędzają Semitom z Ameryki sen z powiek... biedny Eli Barbur, Kissinger, Woody Allen, JP Morgan i Nataniahu... wszystko im się sypie... Liczą tylko na Obamę, czy zdąży wywołać aferę zanim FED ogłosi bankructwo?
