Mariusz Gierej Mariusz Gierej
1019
BLOG

Polak przed Unią i w Unii g...

Mariusz Gierej Mariusz Gierej UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 18
W 2004 roku spełnia się marzenie Polaków i Polska „staje się” Zachodem. Zawsze uważaliśmy się za Europę, a nie „dziki wschód” jednak przyjęcie naszego kraju do Unii Europejskiej w naszych umysłach pieczętowało naszą europejskość. Polacy byli z tego niezwykle dumni. Referendum nad przyjęciem Polski do UE było bardzo jednostronne. Wynik 77% ZA, 23% PRZECIW był bardzo jednoznaczny.

Zwykle po przyjęciu do jakiś organizacji, czy poparciu jakiejś inicjatywy poparcie trochę spada. Nie w przypadku UE. Poparcie dla naszego członkostwa w UE nie spadło, a wręcz stale rosło. Na przestrzeni lat pojawiały się różne badania nawet takie mówiące o tym, że poparcie dla naszego członkostwa w UE sięgało 90%. Niezależnie od tego kto i kiedy robił badania od wielu lat zwolenników przynależności do UE jest ponad 80%. Darzymy UE stałym i praktycznie niesłabnącym afektem. Unia Europejska podobnie jak cała polityka zagraniczna w polskim życiu politycznym stał się kolejnym narzędziem używanym do zdobycia lub utrzymania władzy w kraju to nawet pomimo tego nie udało się politykom jej obrzydzić Polakom. Najnowsze badania wskazują co prawda bardzo wysokie poparcie, jednak … można dostrzec już pewne rysy na tym wizerunku. Działania polityków zaczynają przynosić pewne nieciekawe efekty. W najnowszym badaniu CEBOS 85% uważa się za zwolenników członkostwa Polski w UE (spadek o 10 % w porównaniu z 2022) 10% za przeciwników (wzrost o 5%). Jednak zdaniem tylko 44% badanych obecność w Unii nie ogranicza suwerenności i niezależności Polski (spadek o 11% w porównaniu z 2022 rokiem), a już 45% uważa, że ogranicza suwerenność (wzrost o 12 pkt proc.). Powtarzam, że narracje polityczne mają zawsze swoje konsekwencje i doraźność przesłania politykom perspektywy długoterminowe. A krótkoterminowe potrzeby polskich ugrupowań w kampanii wyborczej wyglądają następująco.

Z grubsza mamy dwa bloki wyborcze wykorzystujące kwestię naszego uczestnictwa w UE. Każdy z tych bloków odnosi się do danych przytoczonych powyżej. Pierwszy blok Konfederacja i Zjednoczona Prawica gra na stosunku Polaków do suwerenności w kontekście UE, drugi blok opozycyjny czyli PO, Lewica, PSL i Hołownia w swojej narracji bazuje na wynikach poparcia Polaków dla członkostwa w UE. Są między poszczególnymi formacjami pewne różnice i są one istotne, bowiem wynikają z różnych doraźnych potrzeb politycznych.

I tak dla PiS-u, UE jest doskonałą wymówką i chochołem, który rzuca pod nogi kłody doskonałemu polskiemu rządowi, żeby Polska się nie rozwijała. Ograniczanie suwerenności Polski przez UE to doskonałe usprawiedliwienie dla braku działań, czy porażek jakie ponosi polski rząd w pewnych obszarach. Spór wokół praworządności, spór wokół uchodźców, Turowa, światopoglądowy to doskonałe paliwo wyborcze bazujące na obawach Polaków i ich dumie narodowej. PiS jednak stara się być partią europejską, która kulom brukselskim się nie kłania i walczy o polską podmiotowość, a że nie wychodzi to cóż… siła złego na jednego i mało tego jeszcze opozycja wbijająca nóż w plecy to doskonała narracja z której PiS czerpie garściami podobnie jak chętnie będzie czerpał garściami z europejskiego budżetu. Wystrzegają się tez o wychodzeniu, wszystko kręci się wokół retoryki wyborczej na użytek krajowy niemniej jest to balansowanie na cienkiej linie walki o suwerenność i popierania uczestnictwa Polski w UE.

Konfederacja z racji, że nie rządzi i nie ponosi żadnej odpowiedzialności pozwala sobie na ostrą krytykę UE i w niej upatruje źródeł wszelkiego zła od zepsucia LGBT po drożyznę. Według nich należy się zastanawiać czy więcej na UE zyskujemy czy tracimy, bo na pewno tracimy suwerenność, a co zyskujemy… i tutaj jest zaciągany hamulec, żeby się nie zadeklarować, że należy wyjść z UE, bo jednak wyniki sondażowe jednoznacznie pokazują, że póki co nie ma ku temu klimatu w polskim społeczeństwie. Pozwala im się to jednak mocno wyróżniać wyborczo.

No i mamy drugi blok opozycyjny PO, Lewica, PSL i Hołownia, który w zasadzie możemy omówić wspólnie, bo różnice w narracji dotyczącej UE są kosmetyczne. Można jedynie zaznaczyć, że PSL jest partią, która stara się być bardziej asertywna względem UE w obszarze wsi, czyli swojego tradycyjnego wyborczego matecznika. Generalnie wszystkie te ugrupowania są euroentuzjastyczne. Cokolwiek UE proponuje jest dobre dla Polski i należy popierać. Taki obraz widzimy w przekazie. Wynika to z bardzo prostego faktu. Oni również wykorzystują UE do wyborczej walki wewnętrznej. W sporach polskiego rządu z Komisją Europejską stają zawsze po stronie KE, bowiem ta jest dla nich narzędziem nacisku i wpływu na polskie społeczeństwo, które będąc euroentuzjastyczne ma się przestraszyć, że jak nie będziecie po stronie opozycji to nas wyrzucą z UE. Tak czy inaczej element strachu jest grany, bez oglądania się na to czy proponowane rozwiązania są rzeczywiście korzystne dla Polski, bo często nie są.

Jedno jednak muszę przyznać łączy polityków wszystkich polskich formacji. Wszyscy oni marzą o karierze europarlamentarzysty lub komisarza unijnego. Objęcie tych funkcji to dla nich jak złapanie Pana Boga za nogi. Takie fuchy to kasa, europejski sznyt i wpływy. Nie ma tu partyjnych wyjątków. Nawet Korwin-Mikke brał hajs i kwitował. Podobnie do tego podchodzą urzędnicy zajmujący się obszarem funduszy europejskich, czy współpracy z UE. Z kolei dla nich awans do Brukseli to również pensje w euro. Stąd ta ich spolegliwość w stosunku do oczekiwań UE i często bycie bardziej opresyjnym w stosunku do polskich firm i obywateli niż wymagają tego przepisy UE. Te dwie najbardziej wpływowe grupy politycy i urzędnicy są bezpośrednimi beneficjentami naszego uczestnictwa w UE i ciężko oczekiwać, by w takich okolicznościach oni poważnie myśleli o wyjściu z UE.

Niestety te bezrefleksyjne podejścia: krytyczne, bezkrytyczne i trzecie hipokrytyczne są samonapędzającą się machiną, która może doprowadzić do nieszczęścia. W walce wyborczej i o kasę nikt nie patrzy na interes Polski i Polaków w kontekście UE liczy się tylko i wyłącznie mechanizm by pozyskać wyborców na bazie emocji generowanych w stosunku do tego międzynarodowego gremlina. Tą emocją najczęściej jest strach. Zwykle mówi się, że to PiS wykorzystuje strach, druga strona też to robi tylko jak pisałem na innej płaszczyźnie. W jednym i drugim przypadku chodzi o to, żeby Polak przestał myśleć racjonalnie o tym czym powinna być dla nas UE. Ma się bać, albo z powodu zarazy i nacisków z Brukseli, w drugim przypadku, że wyrzucą nas z elitarnego grona więc musi być bezmyślnym entuzjastą. Rozpalone emocje mają służyć tylko i wyłącznie efektowi wyborczemu. Takie podejście może doprowadzić do tego co stało się w Wielkiej Brytanii, gdzie Cameron ogłaszając referendum o wyjściu z UE tak naprawdę nie chciał z niej wychodzić, chciał tylko umocnić swoją pozycję wewnątrz i … się przeliczył. Trochę podobnie mamy w tej chwili w Polsce. Ogłoszenie przez Jarosława Kaczyńskiego referendum w sprawie uchodźców jest politycznym złotem wyborczym. Ale jednocześnie emocje i narrację towarzyszące temu wszystkiemu są bardzo niebezpieczne w kontekście doświadczeń Wielkiej Brytanii. Raz uruchomiony mechanizm może być nie do zatrzymania w dłuższej perspektywie.

Odnoszę wrażenie, że nasza polityka zagraniczna względem Unii zakończyła się na tym, że do niej weszliśmy, a następnie miała polegać na tym, że będziemy brać pieniądze i będzie cool. Na tyle wystarczyło wyobraźni naszym politykom. Problem polega na tym, że zawsze ręka, która daje jest ważniejsze od ręki, która bierze. Więc siłą rzeczy polityka brania, a nie bycia częścią Unii Europejskiej sprowadzała nas do mało asertywnego partnera. Nie wypracowaliśmy po 2004 roku w Polsce pomysłu na to kim chcemy być w UE i czym ma być Unia dla Polski, bo czas kiedy była bankomatem się kończy i nie dość, że płaciliśmy frycowe za uczestnictwo w UE przypomnę prywatyzację, zgodę na ograniczenia, benefity gospodarcze dla partnerów zagranicznych (np. cukrownie) i inne, to teraz zbliża się czas spłacania tej karty kredytowej. Ani europejskie awanturnictwo, ani bezkrytyczny euroentuzjazm nie są racjonalne i są kontr skuteczne.

Trzeba mieć świadomość, że Unia Europejska jest elementem polityki zagranicznej gdzie nie ma sentymentów są tylko i wyłącznie interesy. I tak powinniśmy do tego podchodzić. To, że jesteśmy jej częścią niczego w gruncie rzeczy nie zmienia. UE jest poddawana zewnętrznym i wewnętrznym lobbingom. Jeżeli my nie lobujemy swoich rozwiązań, a tylko i wyłącznie wykorzystujemy ją do naszych politycznych rozgrywek wewnętrznych to straty będą wielowymiarowe. Przyjmowanie wszystkiego za dobrą monetę jest szczytem naiwności, a awanturnictwo też nie przynosi korzyści.

Brzydko się bawimy i nieracjonalnie, a powinniśmy patrzeć swojego interesu, widzieć go i pokazywać Polakom, że na pewne rzeczy możemy się zgadzać, żeby gdzieś indziej zyskać, na inne musimy się zgodzić, a na pewne rzeczy nie możemy się po prostu nigdy zgodzić. Problem polega na tym, że my chyba jako państwo nie bardzo wiemy kim chcemy być. My sobie dryfujemy. Nie możemy jako kraj średniej wielkości być samowystarczalni we wszystkich obszarach, a tych które miałyby być dla nas kluczowe nie zdefiniowaliśmy. Póki tego nie zrobimy, UE nie będzie dla nas narzędziem do osiągnięcia celów gospodarczych tylko do gry wyborczej. Jesteśmy w przypadku polskich polityków albo reaktywni, albo bezwolni. Póki co nikt nie pokusił się o wypracowanie jakiejś nowej spójnej koncepcji funkcjonowania Polski w Unii Europejskiej tak by było to z korzyścią teraz i na przyszłość, by budowało pozycję Polski, pomimo różnic jakie mamy w stosunku do naszych partnerów europejskich. Tego nie widzę, to dopiero przed nami, a stabilizacja zarówno gospodarcza jak i polityczna jaką nam daje Unia w kontekście wojny na Ukrainie ma kolosalne znaczenie, więc będziemy w niej bezkoncepcyjnie trwać… chyba, że jakaś formacja polityczna jednak nas zaskoczy.


Blog autorski ze wszystkimi artykułami: http://www.mariuszgierej.mpolska24.pl Zapraszam. FB: https://www.facebook.com/GierejMariusz Twitter: https://twitter.com/MariuszGierej Na koniec życia chciałbym stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie: Byłeś uczciwym człowiekiem. 1. Nie zgadzam się z Twoimi poglądami ale do końca będę bronił Twojego prawa do ich głoszenia... pod warunkiem, ze Ty gwarantujesz mi dokladnie to samo prawo. 2. Demokracja jest wtedy, kiedy dwa wilki i owca głosują, co zjedzą na obiad. Wolność jest wtedy, kiedy dobrze uzbrojona owca podważa wynik głosowania! 3. "Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły." Nicolás Gómez Dávila

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka