Qrux Qrux
159
BLOG

Prawo i okolice

Qrux Qrux Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Wiadomości TVP są niezawodne w podnoszeniu widzom poziomu adrenaliny. Zaserwowały oto takiego newsa: pewna młodziutka „matka z przypadku” nie chciała/nie mogła wychowywać swego świeżo urodzonego synka i dogadała się z inną kobietą na temat sprzedaży niemowlęcia. Transakcja doszła do skutku, kupująca była uszczęśliwiona, przygotowała starannie dom na przyjęcie dzidziusia. Sprzedająca pewnie też była usatysfakcjonowana ( ale to już tylko mój domysł). Kiedy wyszło na jaw, że doszło do „handlu żywym towarem” wkroczyło PRAWO i obu kobietom grożą dość dotkliwe kary pozbawienia wolności. A niemowlę… no cóż… zostało odebrane kupującej, która do kamery szlochała.

Fajny news.

A potem komentarz pani dziennikarki, że polskie prawo nie wymaga badań potwierdzających kwalifikacje rodzicielskich, gdy matka biologiczna sama wskazuje rodzica adopcyjnego. I wkrótce rozpoczną się prace nad ulepszeniem tego prawa. I że procedura adopcji jest przewlekła, więcej jest chętnych, niż dzieci.

               A czemu adrenalina?

Po pierwsze - niemowlę zostało potraktowane jak PRZEDMIOT, odebrane kobiecie, która już pełniła wobec niego prawidłowo funkcję matki, była przy jego narodzinach, była z nim emocjonalnie związana. Gdzie zostało umieszczone – TVP nie była łaskawa podać – ale pewnie w bidulu.

Po drugie – prawo nie wymaga w pewnych okolicznościach badań kwalifikacji rodzicielskich ludzi chcących adoptować dziecko. To prawda. Ale też nie zakazuje przeprowadzania takich badań. Jest „mały problem” w tym, że ludziska o tym nie wiedzą. Nie wiedzą gdzie mianowicie mieli by się udać, żeby rzecz załatwić po ludzku, a nie brnąć przez nie kończące się procedury adopcyjne, niemiłosiernie rozwleczone w czasie i często nie dające żadnego skutku. Nie powinno być problemu z odpowiednim przeszkoleniem kandydatów w dowolnym czasie (nawet, gdy mają już malucha w domu).

Po trzecie – nowy rząd ustami Środy zapowiada „walkę  o in vitro” – czyli o pieniądze z kasy państwa na in vitro. Te same pieniądze, które mogłyby zostać skierowane na zorganizowanie szkoleń dla kandydatów do adopcji. Chociaż – tu chyba grzeszę naiwnością, bo kasa na usprawnienie systemu adopcji byłaby prawdopodobnie jedynie ułamkiem, tego o co będzie Środa walczyła. I to wszystko po to, aby ludzi na siłę uszczęśliwiać. Grzecznie się pytam – a taki maluszek, to nie „ludzie”? Takiego można spokojnie przenosić z miejsca na miejsce jak kuferek?

 

               Ludzie, nie dajmy się zwariować. Polskie prawo nie jest złe. Jest  ŹLE STOSOWANE.  

Czy pan mecenas Pociej będzie się z tym chciał zmagać piastując godność ministra sprawiedliwości?

Wiadomości TVP są niezawodne w podnoszeniu widzom poziomu adrenaliny. Zaserwowały oto takiego newsa: pewna młodziutka „matka z przypadku” nie chciała/nie mogła wychowywać swego świeżo urodzonego synka i dogadała się z inną kobietą na temat sprzedaży niemowlęcia. Transakcja doszła do skutku, kupująca była uszczęśliwiona, przygotowała starannie dom na przyjęcie dzidziusia. Sprzedająca pewnie też była usatysfakcjonowana ( ale to już tylko mój domysł). Kiedy wyszło na jaw, że doszło do „handlu żywym towarem” wkroczyło PRAWO i obu kobietom grożą dość dotkliwe kary pozbawienia wolności. A niemowlę… no cóż… zostało odebrane kupującej, która do kamery szlochała.

Fajny news.

A potem komentarz pani dziennikarki, że polskie prawo nie wymaga badań potwierdzających kwalifikacje rodzicielskich, gdy matka biologiczna sama wskazuje rodzica adopcyjnego. I wkrótce rozpoczną się prace nad ulepszeniem tego prawa. I że procedura adopcji jest przewlekła, więcej jest chętnych, niż dzieci.

               A czemu adrenalina?

Po pierwsze - niemowlę zostało potraktowane jak PRZEDMIOT, odebrane kobiecie, która już pełniła wobec niego prawidłowo funkcję matki, była przy jego narodzinach, była z nim emocjonalnie związana. Gdzie zostało umieszczone – TVP nie była łaskawa podać – ale pewnie w bidulu.

Po drugie – prawo nie wymaga w pewnych okolicznościach badań kwalifikacji rodzicielskich ludzi chcących adoptować dziecko. To prawda. Ale też nie zakazuje przeprowadzania takich badań. Jest „mały problem” w tym, że ludziska o tym nie wiedzą. Nie wiedzą gdzie mianowicie mieli by się udać, żeby rzecz załatwić po ludzku, a nie brnąć przez nie kończące się procedury adopcyjne, niemiłosiernie rozwleczone w czasie i często nie dające żadnego skutku. Nie powinno być problemu z odpowiednim przeszkoleniem kandydatów w dowolnym czasie (nawet, gdy mają już malucha w domu).

Po trzecie – nowy rząd ustami Środy zapowiada „walkę  o in vitro” – czyli o pieniądze z kasy państwa na in vitro. Te same pieniądze, które mogłyby zostać skierowane na zorganizowanie szkoleń dla kandydatów do adopcji. Chociaż – tu chyba grzeszę naiwnością, bo kasa na usprawnienie systemu adopcji byłaby prawdopodobnie jedynie ułamkiem, tego o co będzie Środa walczyła. I to wszystko po to, aby ludzi na siłę uszczęśliwiać. Grzecznie się pytam – a taki maluszek, to nie „ludzie”? Takiego można spokojnie przenosić z miejsca na miejsce jak kuferek?

 

               Ludzie, nie dajmy się zwariować. Polskie prawo nie jest złe. Jest  ŹLE STOSOWANE.  

Czy pan mecenas Pociej będzie się z tym chciał zmagać piastując godność ministra sprawiedliwości?

Qrux
O mnie Qrux

Brzydzę się kłamstwem. Cenię Kuklińskiego jako wzór współczesnego patrioty. Nie odżałuję prezydentury L.Kaczyńskiego.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości