a.zarzeczańska a.zarzeczańska
56
BLOG

Wasi kandydaci

a.zarzeczańska a.zarzeczańska Polityka Obserwuj notkę 23

 Pierwszy raz od naprawdę długiego czasu postanowiłam włączyć telewizor.

 

Najpierw, w myśl zasady "poznaj swojego wroga", obejrzałam końcówkę TVNowskich „Faktów”, później jakiś magazyn na TVN24 z Elżbietą Jakubiak i Kazimierzem Kutzem gościnnie. Nie widzę sensu rozwodzenia się nad tym drugim programem, Kutz zachowywał się obrzydliwie chamsko zarzucając PiSowi „granie tragedią w Smoleńsku” i w tej sprawie potrafię powiedzieć tylko „brak mi słów”. Ach, zapomniałabym! Kilka minut wcześniej widziałam też klasycznie jałową dyskusję z Leszkiem Balcerowiczem, któremu prowadzący redaktor zadał pytanie, na kogo ów gość zagłosuje w wyborach prezydenckich. Odpowiedź Leszka była zaskakująco zagadkowa, kurcze, zazdroszczę mu takiej umiejętności bycia tajemniczym!

 

Wrócę jednak do „Faktów”. Akurat trafiłam na materiał o składaniu list z podpisami do Państwowej Komisji Wyborczej, więc czas na kilka małych refleksji. Po pierwsze –  Janusza Korwina-Mikke, pozwolicie, proszę, nie skomentuję, bo najzwyczajniej w świecie sama myśl o tym człowieku wprawia mnie w przerażenie, myśl o jego elektoracie także. I pewnie gdyby wizja polskiego państwa rządzonego przez tego pana wpadłaby mi do głowy podczas podróży GOPowską komunikacją miejską, to z pewnością zemdlałabym, bo w tym miejscu i tak często robi mi się słabo. Po drugie – sytuacja Gabriela Janowskiego, który, przyznam szczerze, rozczulił mnie nieco swoją wypowiedzią. Otóż Gabriel żalił się przed kamerą (to brzmi być może ironicznie, ale mówię to absolutnie poważnie), że zabrakło mu tych paru tysięcy podpisów poparcia. Fakt, mnie się to też nie podoba i Gabriel słusznie zauważył, że demokracja nie może się spieszyć. Zebranie tych cholernych stu tysięcy podpisów jest naprawdę trudnym wysiłkiem dla mniej znanych, mniej popularnych czy po prostu mniej liczebnych komitetów wyborczych. Ja, rzecz jasna, nie zagłosowałabym na pana Gabriela Janowskiego, bo politycznie nie po drodze mi z nim, niemniej uważam, że, podobnie jak panowie Komorowski czy Kaczyński, ma prawo być kandydatem na prezydenta Rzeczypospolitej Polski. Szkoda, że nie każdy ma szansę skorzystać  z  tego prawa, kiedy rzeczywistość na to po prostu nie pozwala. I w kontekście tych siedmiuset tysięcy Komorowskiego czy miliona sześciuset pięćdziesięciu tysięcy Kaczyńskiego te maluśkie kilka tysięcy za mało w przypadku Gabriela Janowskiego po prostu smuci. Tu dodam, że osobiście podpisałam tylko jedną listę – listę Bogusława Ziętka – (nie, nie, to nie jest mój kandydat), wyłącznie dlatego, że ktoś do mnie podszedł z taką. List żadnych innych kandydatów na oczy nie widziałam, a szkoda.

 

Przejdźmy jednak dalej – skromna (to ci szaleństwo!) wypowiedź Bronisława Komorowskiego, który podziękował różnym różnistym za podpis. Wszystko byłoby ok., gdyby nie, milion razy wspominana już na salonie24, wątpliwa charyzma Bronisława. Nieskromnie przyznam, że w przedszkolu w wieku 6 lat podczas przedstawienia z okazji Barbórki lepiej artykułowałam swoje wypowiedzi niż on (doskonale pamiętam to wydarzenie, coby się nikt nie czepiał, że zmyślam!). I dalej – właściwie to dla mnie rodzynek tego materiału. Widok nieśmiale ucieszonego Grzesia Napieralskiego tuż obok generała Wojciecha Jaruzelskiego wspierającego swym zacnym wizerunkiem i ujmującym słowem Grzesiową kandydaturę. Ach, jakie  to było urocze! Ten  widok jednocześnie mnie zasmucił. Bo Grześ, pokazując się z  tym panem, po prostu się kompromituje, choć  właściwie wszyscy wiemy, dlaczego pokazuje się właśnie z nim. Jeśli ci młodzi, na których Grześ tak bardzo liczy, nie zagłosują na niego (a nie zagłosują – czego przykładem jestem ja), to przynajmniej na podstarzałych SBkach może polegać, bo tym na widok wielkiego generała ciśnienie podskoczy i ochoczo pobiegną do urn wyborczych. I smuci mnie to jeszcze bardziej dlatego, że Grześ, jak i cały SLD, daje wszystkim Polakom obraz wypaczonej lewicy, która dziękuje generałowi chociażby za pacyfikację Wujka. Ja osobiście generałowi za nic nie dziękuję, co więcej, brzydzi mnie widok kogoś, kto rzekomo nazywa się lewicowcem, a którego autorytetem jest człowiek odpowiedzialny za śmierć wielu ludzi (mówiąc w przeogromnym uproszczeniu).  No i Kaczyński. Tu właściwie nie ma co komentować, bo nic specjalnego  nie powiedział, poza tym, że rodzina i znajomi go wspierają. Właściwie nigdy nie byłam jego fanką i nadal nią nie jestem. Choć  zgadzam się, że wybierając mniejsze zło wybrałabym Jarosława.

 

A wiecie na kogo oddam swój głos?

No właśnie, ja też nie wiem. I zazdroszczę Wam, że możecie z czystym sumieniem wrzucić do urny wyborczej kartę z oddanym głosem na jednego z kandydatów, kiedy mnie sumienie w obecnej sytuacji pozwala oddać co najwyżej głos nieważny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka