60
BLOG
Lekcja religii? Ale jak to zrobić z sensem?
BLOG
Ostatnio dzięki nowemu ministrowi oświaty na nowo rozgorzała dyskusja o lekcjach religii w szkole. Ryszard Legutko zapowiedział, że zrezygnuje z pomysłu Romana Giertycha dotyczącego wliczania oceny z religii do średniej. Biskupi oczywiście stoją murem za projektem Giertycha.
Z własnych doświadczeń z lekcjami religii muszę jasno i dobitnie wyznać jedno: religia w szkole jest absolutną porażką Kościoła w Polsce. Uczniowie nie poświęcają katechecie nawet ułamka swojej uwagi. Ci, którzy chodzą na religię w znakomitej większości zajmują się wszystkim prócz religii (sam pamiętam jak na jednej katechezie kolega z klasy wyjaśniał mi pojęcie całki :) . Dlaczego?
Religii nikt nie bierze "na serio", bo nic nie znaczy na świadectwie. Katechezę po prostu opłaca się lekceważyć. Możliwe do osiągnięcia korzyści z pracy na lekcjach nie przeważają nad jej kosztami.
Ruch Giertycha mógł się przyczynić do zwiększenia tych korzyści. Tylko, że pozostają koszty. Z czego one wynikają? Mi najbardziej na religii doskwierała nuda. Naprawdę mało było poruszanych rzeczy ciekawych dla młodzieży. Zajęcia były prowadzone beznadziejnie. Głównie dlatego, że prowadzący zajęcia katecheci mieli zbyt nikłe zdolności do dyskusji z uczniami, albo (o zgrozo) zbyt skąpą wiedzę merytoryczną.
Na dodatek (przyznam się bez bicia) chyba nawet po opuszczeniu szkoły podstawowej nie miałem pojęcia o pewnych zupełnie fundamentalnych sprawach katolicyzmu. Np. o Obecności Chrystusa w Najświętszym Sakramencie.
Chciałem napisać o czym mówiono w zamian, ale złapałem się na tym, że tego zwyczajnie nie wiem! Trochę mi wstyd, jednak cóż począć? Nie pamiętam i koniec. A trzeba wam, drodzy czytelnicy, wiedzieć, że nie byłem jakimś specjalnym łobuzem. Ba, wręcz starałem się słuchać i co ważniejsze rzeczy notować.
Co zatem powinno być uczynione, aby było lepiej? Moim zdaniem należy trzy zmiany wprowadzić jednocześnie:
1) pomysł Giertycha (i co z tego, że to jest pomysł Romana? Też go nie lubię, ale pomysł mi się podoba),
2) zmiana programów nauczania na takie, które poświęcają więcej czasu podstawom chrześcijaństwa i rozmowie o nich oraz
3) lepsze szkolenie katechetów, zwłaszcza w kierunku dyskusji z uczniami.
Punkt 1) zwiększa korzyści z pracy na lekcji religii, a 3) zmniejsza jej koszty. Punkt 2) zapobiegnie szerzeniu się "religijnego analfabetyzmu".
Jeżeli poprzestanoby na 1), to religia stałaby się dla uczniów katorgą. Tym cięższą, że nic nie rekompensowałoby morderczych wyrzeczeń.
Uważam, że bez zrealizowania przez Kościół w Polsce dwóch ostatnich punktów nic nie uchroni nas przed totalnym zlaicyzowaniem na wzór zachodni. Katecheza w obecnym kształcie raczej odstręcza od katolicyzmu niż o nim naucza. Ci, którzy po szkolnym kursie religii stają się głęboko wierzącymi ludźmi, zawdzięczają ten fakt przede wszystkim swoim rodzicom. Nie katechetom.
PS
czemu rozwiązaniem problemów z religią w szkole nie mogłoby być rzucenie tego wszystkiego w diabły? Z jakichś nieuświadomionych powodów nie mam ochoty na ten temat pisać.