Tak właśnie wydają się wołać ludzie na całym świecie. Dokładnie ci ludzie, którzy są zachwyceni rozwojem inżynierii genetycznej, badaniem komórek macierzystych czy klonowaniem. Potencjalne korzyści są ogromne: lekarstwa na choroby dzisiaj uznawane za śmiertelne, regeneracja tkanek a może nawet całych narządów, hodowla jeszcze odporniejszych na choroby gatunków zboża, kapusty albo karpiów czy świń. A skoro świń to pewnie później i ludzi.
To wszystko przemawia za wymówieniem posłuszeństwa. Komu? Bogu, naturze, odwiecznemu porządkowi rzeczy. Człowiek nie chce już nikomu służyć. Sam jest dla siebie najważniejszy.
Czy to nie paradoks? Człowiek jest najważniejszy, ale żeby wreszcie zrealizować swoje wielkie marzenia musi wreszcie przestać się cenić, musi relatywizować wartość swojego życia. Bo jak inaczej nazwać arcyważne eksperymenty na embrionach?, pomysł hodowli klonów "na części zamienne"? W swojej pysze sami czasami zmuszamy się do zaniżania własnej wartości. To byłby kolejny, wspaniały etap rozwoju nowoczesnego humanizmu.
Czy naprawdę warto? Pewnie i tak dla całej sprawy nic nie znaczy to, co ja myślę ani to, co myślą moi czytelnicy. Ale dobrze by było żebyśmy sobie chociaż zdawali sprawę skąd przyszliśmy a dokąd teraz podążamy.