Pamiętamy rysunek sprzed kilka lat europarlamentarzysty w „Polityce”. Nieoceniony Andrzej Mleczko jak zwykle miał rację. Zobacz tutaj
Dziś w tvn24 puściła reportaż o łasych na euro parlamentarzystach. Jak się okazuje, wybrańcy do parlamentu brukselsko-strasburskiego teoretycznie mogą wnieść coś do obrad komisji ds. Unii Europejskiej w parlamentach w swoich krajach. Nie muszą na podróż wydawać ani grosza z ok. 40 tysiecy złotych, które co miesiąc dostają. Udają się więc w służbową, refundowaną podróż a za udział w obradach dostają dietę w wysokości 300 euro. Z kasy EuroParlamentu.
Część gości z Brukseli swój udział w obradach komisji ogranicza jednak tylko do kilkuminutowego pokazania się na sali lub wręcz wyłącznie do podpisania się na liście, bez żadnego zainteresowania o czym tam debatują, jak idzie implementacja unijnego prawa, itd.
Na takim właśnie podpisywaniu się sfilmowani zostali Jacek Protasiewicz, Bogusław Sonik, Marek Migalski, Paweł Kowal, Jacek Kurski, Marek Siwiec. Różne partie, różni ludzie. Część pisuje na salonie24, może wytłumaczą się ze swoich postępków.
Niektórzy próbowali się mniej lub bardziej głupio tłumaczyć w rozmowie z reporterem. Np. Kurski twierdził, że obrady komisji skończyły się za wcześnie. Naukowiec Migalski przekonywał, że ma też „inne obowiązki”, które - jak się domyślamy - pozwalają mu tylko na podpisanie listy obecności, bez wchodzenia na salę obrad. Bogusław Sonik wydukał w czasie telefonicznej rozmowy na żywo, że pobrane z unijnej kasy euro przekaże na zbożny cel.
I jak tu przestać wierzyć, że posłowie to PE to nie darmozjady.
