Jak dowiaduje się salon24, po emisji bulwersującego reportażu Leszka Dawidowicza na antenie TVP, prezes telewizji publicznej Juliusz Braun podaje się do dymisji. Przypomnijmy, że chodzi o materiał „Kino akcji” wyemitowany w ubiegły poniedziałek w programie I TVP o godzinie 19.30. Ekipa Dawidowicza sfilmowała kobietę, która miała paść ofiarą gwałtu. Wyraźnie zaszokowana domniemana ofiara przestępstwa była indagowana przez policję w miejscu publicznym, a dzielni reporterzy TVP filmowali tę opowieść i przedstawili audytorium 4.500.000 widzów. Jak twierdzi rada etyki mediów, telewizja publiczna „zadała dodatkowe cierpienie niedoszłej ofierze gwałtu”.
- Czuję się odpowiedzialny za TVP – miał oświadczyć Braun. Przed 20 laty sam byłem dziennikarzem i nigdy nie ośmieliłbym się zamieścić takiego materiału w prasie, radiu lub telewizji.
Przypomnijmy, że Juliusz Braun to nie tylko dziennikarz kieleckiej popołudniówki „Echo Dnia”, ale także katolik, działacz opozycji, redaktor „Niedzieli”, poseł na sejm i przewodniczący komisji kultury. Był również szefem krajowej rady radiofonii i telewizji oraz dyrektorem departamentu ministerstwa kultury i dziedzictwa narodowego.
Postawa Brauna ma więc wynikać z jego przekonań, nienagannych manier, wrodzonej kultury i doświadczeń zawodowych. Jest ona także kontynuacją polskiej międzywojennej tradycji, która nakazywała w przypadku oskarżenia redakcji lub dziennikarza, aby na ławie oskarżonych zasiadał solidarnie redaktor naczelny, wydawca lub właściciel dziennika, który czuł się solidarnie odpowiedzialny za wszystko, co w jego gazecie się ukazywało.
Salon24 z niecierpliwością czekać więc będzie na oficjalne potwierdzenie wiadomości o dymisji Juliusza Brauna.
