- Bardzo proszę kandydować na mnie – powiedział w swoim niepowtarzalnym stylu kandydat na prezydenta Białegostoku, wyśmiewany na salonach, Krzysztof Kononowicz w 2006 roku.
Podobne zaklęcie powtórzył po nim dla poważnych salonów kaszubski kuglarz, złotousty Donald Tusk, dwa razy: w 2007 i w 2011 roku.
I naród uwierzył dwukrotnie. I magik z Wybrzeża wygrał.
- Chcę zlikwidować całkowicie dla młodzieży alkohol, papierosy i narkotyki – mówił Kononowicz.
Podobnie mówił jego - nazwijmy to tak - wyborczy konkurent.
- Nie będzie litości dla tych, którzy życie młodych obiecujących ludzi chcą zamienić w piekło uzależnienia – mówił Tusk.
- W ciągu jednego dnia policja doprowadziła do likwidacji 874 sklepów z dopalaczami – informował triumfalnie fakt.pl.
-Nie damy tym ludziom oddechu – pastwił się premier nad sprzedawcami dopalaczy i innych używek – osiągniemy sukces. Tę kwestię rozstrzygniemy w trybie błyskawicznym, w sposób zdecydowany, żeby nie powiedzieć - brutalny.
Pobrzmiewały w tej wypowiedzi pana premiera późniejsze buńczuczne groźby potomka Sienkiewicza wobec miejscowych, białostockich ksenofobów. Sienkiewicz krzepił serca cudzoziemców znajdujących azyl na Podlasiu okrzykiem:
- Idziemy po was!!!
Więc idzie, idzie, idzie...
Za to dla dobrej młodzieży, specjalnie od premiera z Gdańska, od września „laptop dla każdego ucznia” – zapowiadała „Gazeta Wyborcza” w maju 2008 roku.
- Chcielibyśmy, żeby już od początku roku szkolnego 2010/2011 każdy gimnazjalista miał dostęp do spersonalizowanego laptopa i internetu – powiedział „Gazecie” szef kancelarii premiera, a dziś ekscelencja, pan Tomasz Arabski.
- Ile to będzie kosztować – docieka gazeta – kiedy program ruszy pełna parą, pójdzie na niego około 500 milionów rocznie – odpowiada resort edukacji.
- I żeby starsi ludzie mogli przejść – mówił w swoim programie kandydat na prezydenta Krzysztof Kononowicz – bo nawet teraz dochodzi do mnie – skargi, postulaty, apelują starsze ludzie, w podeszłym wieku…
W celu ulżenia doli ludziom starszym pan premier Tusk obiecał przed dwoma laty, że wzorem piekielnie bogatej Norwegii, utworzy fundusz zabezpieczenia emerytalnego. Szef rządu chciał uzyskać gigantyczne pieniądze z eksploatacji rodzimych pokładów gazu łupkowego.
- Pierwsze poważne zyski z gazu powinny pojawić się już w 2014 roku – Konkretne więc polskie pieniądze miałyby gwarantować bezpieczeństwo polskich emerytur – mówił w sierpniu 2011 roku Donald Tusk.
- Ja jestem człowiekiem światowym – oświadczył kandydat na prezydenta, pan Krzysztof Kononowicz.
Natomiast szef polskiego rządu, gdy zagwarantował już przyszłość młodzieży i emerytom, postanowił wpuścić do europejskiego krwiobiegu polskiego złotego.
- Zdaniem premiera Tuska wprowadzenie w Polsce euro do 2012 roku jest w stu procentach realne – twierdził portal gazeta.pl w listopadzie 2008 roku – Jestem urodzonym optymistą i będę do tego przekonywał wszystkie zainteresowane strony – mówił magik z Wybrzeża.
- Chcę usprawnić komunikację miejską i dalekobieżną mówił kandydat na prezydenta Krzysztof Kononowicz - Bo nasza komunikacja jest bardzo, bardzo słaba, bardzo słaba. Tak! I chcę bardzo, bardzo to zrobić.
Premier Donek wraz z Czarkiem Grabarczykiem, a później ze Sławkiem Nowakiem tak przez 6 lat rządów przejęli się ich rolą w usprawnianiu polskiej komunikacji miejskiej i dalekobieżnej, że chyba żadna z polskich dróg nie łączy w sposób ciągły żadnego punktu A z żadnym punktem B na mapie Polski, a może nawet i Europy.
- Jeżeli tylko będę miał możliwość, to nie dopuszczę do takich sytuacji – grzmiał kandydat na prezydenta Białegostoku.
Wtórował mu oczywiście premier Donek, gdy przed 4-laty głośna stała się w kraju sprawa seksualnego molestowania córki przez ojca. Jak informowała wówczas gazeta prawna pl, prezes rady ministrów zapowiedział chemiczną kastrację pedofilów. Rok trwały przygotowania przepisów prawa, po upływie kolejnych lat w Polsce utworzono szpitalne oddziały zamknięte dla zwyrodnialców. Wyrokami sądów powszechnych umieszczono w nich najpierw 6, później 14, wreszcie 16 zboczeńców.
Ufff...Donek wykonał zadanie tytana.
Natomiast nie była inspirująca dla Tuska inicjatywa premiera Camerona, który zamierza wprowadzić w Anglii filtr dla treści pornograficznych w internecie. Zdaniem Radia Maryja z lipca 2013 r., premier Polski „nie zamierza podejmować żadnych działań w których chodzi o blokowanie dostępu do legalnych treści nawet jeśli nam estetycznie, czy etycznie nie odpowiadają”.
Bo w ogóle, Tusk jest takim liberałem, że na początku 2008 roku sprzeciwia się płaceniu abonamentu telewizyjnego.
- Abonament jest ciężarem archaicznym – ocenia cytowany przez portal monay.pl szef rządu.
W tej samej wypowiedzi Tusk zapowiada uchylenie złodziejskiego tzw. podatku Belki w części opodatkowującej oszczędności indywidualne.
Co z tych zapowiedzi gdańskiego liberała zostało zrealizowane? Oczywiście nic. Abonament nadal będzie daniną na spełnianie telewizyjnych zachcianek Brauna, a komunistyczna zasada podatku od oszczędności utrzymana jest w mocy.
- I chcę usprawnić, żeby nie było bandyctwa, żeby nie było złodziejstwa, żeby nie było niczego – grzmiał prezydencki kandydat Kononowicz.
A czy ktoś z nas pamięta jeszcze aferę hazardową? Zamieszana w nią była część działaczy wierchuszki rządzącej PO, więc Tusk zamiótł ten cały gnój pod dywan i w 2009 roku zlikwidował w Polsce proceder gier hazardowych na automatach o niskich wygranych. Ale wtedy spółki branżowe skierowały skargę do Komisji Europejskiej. I trybunał unijny stwierdził, że polskie przepisy zostały uchwalone z rażącym naruszeniem prawa, co daje podstawę polskim firmom do ubiegania się o gigantyczne odszkodowania za ograniczenie ich działalności.
I tyle warte są doraźne ustawy uchwalane z parlamentarnego automatu przez salon Tuska i PLS-owskie chłopstwo.
- I chcę też wyprowadzić policje na ulice. Chcę wyprowadzić policje, żeby policja pilnowała całego naszego porządku, bo od tego jest policja – mówił w swoim programowym wystąpieniu prezydencki kandydat Kononowicz.
Oni, to znaczy policjanci, wyszli więc przed sejm w sierpniu 2013 roku, i na transparentach napisali Tuskowi:
- Chronimy wasze tyłki ale nie liczcie, że będziemy te wasze tyłki lizać.
Po ostatniej tragicznej serii wypadków na drodze, 100.000 policjantów i dziesiątki tysięcy funkcjonariuszy straży miejskiej skierowano na odcinek walki z pijaństwem za kierownicą. Gdyby ta dyspozycja Tuska przyszła wcześniej, może nie byłoby tych ofiar w Kamieniu Pomorskim, czy w Łodzi. Ale pod rządami londyńskiego ministra finansów Vincnta J Rostowskiego, policja, straż miejska, i te wszelkiego rodzaju inspekcje drogowe były organami podatkowymi, które wpływami z mandatów za parkowanie miały wypełnić bilionową dziurę Tuska. Zamiast dbać o bezpieczeństwo na drodze, służbom porządkowym kazano ścigać kierowców ustawiając za węgłem radary...
I można by tak jeszcze długo, i można by tak bez końca snuć te porównania pomiędzy pewnym dość specyficznym mężem stanu niemal z kresów i europejskim mężem (proszę spytać jego żony jakim mężem...) z Wybrzeża.
Tylko po co?...
Więc dziś w Polsce i policja identyfikuje się ze społeczeństwem i mówi wprost, że dość już rządów kaszubskiego magika, i że czas już na wystawienie prawdziwych mandatów. Mandatów dla nieudolnej władzy kuglarzy.