wolny-rynek wolny-rynek
539
BLOG

Czy polska gospodarka skończy niczym gospodarka Grecji?

wolny-rynek wolny-rynek Gospodarka Obserwuj notkę 1

Mam wrażenie że mało kto rozumie procesy gospodarcze które zachodzą w Polsce. Tymczasem- sądzę że prędzej czy później, skończymy jak Grecja. Polska była jedyną zieloną wyspą kryzysu roku 2008- ale te dane są mniej pewne niż obecne dane statystyczne Grecji. Zastanawiam się, jak na taką okoliczność należy się przygotować?

Prowadzę rozliczne wydania lokalne gazet. Od jakiegoś czasu- opisuję różne dezinwestycje, likwidacje, demontaże, rozpad, zwój. Tym żyje Polska B, oczywiście - tego typu informacje nie pojawiają się w "słusznych" mediach. Typowe średnie miasto na Śląsku straciło: szpital, większość komunikacji autobusowej, znaczną część szkół, 90 % firm i zakładów- licząc po ich powierzchni, teatr muzyczny lub operę (tak tak, zwykle istniały przed wojną), kolej, czasem tramwaje, parki, pałace, zabytki, muzea etc. Tkanka mieszkaniowa uległa slumsyfikacji. Miasta- ogrody wycięto pod parkingi.

Co jakiś czas jeżdżę do Karlovych Varów, Mariańskich Łaźni i tym podobnych miast, by nacieszyć oczy tym, że jednak można było to wszystko ocalić, odpieścić, naprawić.

Znam nastolatków. Opisują jak w szkole oglądają filmy dla kretynów. Opisują, czego się uczą i jak jest to idiotyczne. Wyżsi ode mnie o głowe nie słyszeli o twierdzeniu Pitagorasa. Znajomy sprytny nastolatek- sam się go nauczył, nie słysząc o nim w "szkole".

books-published-per-capita

wg http://jakubmarian.com/number-of-books-published-per-year-per-capita-by-country-in-europe/

Współcześni ekonomiści w swoich badaniach coraz bardziej porzucają publiczne dane statystyczne, jako niewiarygodne. Niemiecki ekonomista Max Otte, jedyny europejski ekonomista który trafnie przewidział miejsce wybuchu ostatniego kryzysu, poświęcił całą książkę "Der Informationscrash" problemowi fałszowania statystyk i wskaźników, dowodząc że ostatni kryzys był efektem fałszowania danych statystycznych.  

Pozostaje zbieranie informacji samemu. Badanie stanu populacji poprzez ankiety i sondy, pytające o stopień emigracji w otoczeniu danej osoby. Sprawdzanie koniunktury gosdpodarczej poprzez wywiady z przedsiębiorcami- to od nich dowiemy się, czy jest kryzys, czy trend wzrostowy.

Polska ma bardzo niepewne dane statystyczne, w których- wręcz roi się od zupełnie nieprawdziwych danych. Są miejscami tak bezsensowne i odrealnione, że trudno oczekiwać że są wynikiem umyślnego fałszerstwa. Są to najwyraźniej efekty ewidentnie i całkowicie błędnych metodologii- ich całkowita niezgodność ze stanem faktycznym jest widoczna "gołym okiem". Zresztą system ich przygotowywania jest identyczny niczym w Grecji- tyle że Grecji przed kryzysem, bo po jego wybuchu: stary urząd statystyczny zlikwidowano, a dane statystyczne - zmieniono wstecz.

Wobec tych danych- po wystąpieniu Grecji z grona krajów w których to rząd zarządza urzędami statystycznymi czyniąc z nich "rzeczników rządu"-  Polska pozostała JEDYNYM krajem który niemal nie odczuł skutków światowego kryzysu gospodarczego roku 2008. Mimo że eksport załamał się o 15 %, produkcja przemysłowa spadła o 10 % w ciągu pierwszych 3 miesięcy, Polska pozostała "Zieloną Wyspą" ostatniego kryzysu. Jedyną- jak podkreślam.

Nie wierzę w to. Nie wierzę w dane GUS- zbyt wiele jest w nich zwykłych metodologicznych błędów- i możliwe że nie zawsze celowych, bo polskie statystyki są miejscami tak egzotyczne w swoich wskazaniach, że wygląda to na efekt kompletnie błędnych metodologii. Na przykład w spisie powszechnym- liczbę ludności mierzono losując... pulę mieszkań, nie mieszkańców. Wydano 0,5 mld PLN na zwykły, pospolity błąd metodologiczny dający zupełnie błędne wyniki. Czasem dzwonię do tego urzędu, aby się dowiedzieć, że przecież- metodologie badań ustalają- politycy w rozporządzeniach.

Uważam, że Polska może skończyć zupełnie jak Grecja, i to już w dniu 26 kwietnia 2015, jeśli wierzyć obliczeniom 7-letnich cykli gospodarczych. Ale, ale: w światku publicystów roi się od "statystycznych" speców, rzucających optymistycznymi wykresami i wskaźnikami, dowodzącymi "Polacy, nic się nie stało". Za nic mają (niepolskojęzyczne- vide ikonografika) książki uczące "statystyki po kryzysie", na zarzuty- odpowiadają że wierzą urzędnikom rządowym i renomie rządowych instytucji, nie zaś- młodemu ekonomiście. Na argumenty odpowiadają, że przecież jest także Eurostat- który przecież sam nie zbiera danych, czerpiąc je z urzędów narodowych: ale to ich już nie interesuje. Mam wrażenie, że - z nieznanych mi powodów- są zwolennikami "tłuczenia termometrów".

Tymczasem konflikt militarny za rogiem. Dwa sąsiadujące kraje prowadzą mobilizacje swoich armii (Białoruś- wg stacji Biełsat, oraz Ukraina), dwa kraje z którymi sąsiadujemy bezpośrednio prowadzą wojnę która pochłonęła już ok. 6 tys. istnień ludzkich. Gospodarczy zawał może być końcem możliwości obrony kraju. Tak przecież skończyło imperium rzymskie.

Bruce Bartlett napisał świetny tekst o upadku starożytnego Rzymu, opisując procesy ekonomiczne, które do tego doprowadziły. Opisuje inflację sięgającą 150 000 procent w ciągu zaledwie 100 lat, egzotyczne polityki antyinflacyjne w rodzaju edyktu o cenach minimalnych, za których przekroczenie ukarano śmiercią wielu sprzedawców nawet tanich i niewiele wartych przedmiotów...

Historię upadku ekonomicznego dawnego imperium czyta się z zapartym tchem. Autor opisuje jak cesarz Neron, już krótko po udadku republiki, rozpoczął politykę emisji pieniądza fiducjarnego (takiego jak nasze obecne papierowe bankoty), a udział metali szlachetnych w stopach z których wykonano monety- stopniowo zanikał, spadając ze 100 % kruszcu do do ok. 0.02 %. Opisuje także rozwój systemu korporacyjnego - zainicjowany przez cesarza Dioklecjana, jak też i politykę "dużego rządu"- także jego autorstwa.

Opisy ówczesnych polityk rolnych i agrarnych jak żywo przypominają dzisiejsze praktyki Unii Europejskiej: mierzącej pola, liczącej krowy, konie etc. Pomyśleć, czym takie skrupulatne obliczenia skończyły się poprzednim razem... A skończyły się końcem opresyjnego systemu gospodarczego, w którym- barbarzyńcy byli witani jak wybawcy od podatkowej udręki w systemie galopującej inflacji coraz bardziej bezkruszcowych, bezwartościowych "monet", jak żywo przypominających dzisiejsze papierowe banknoty.

wolny-rynek
O mnie wolny-rynek

Absolwent Universite de Metz i Viadrina University, ekonomista. Specjalizuje się w infrastrukturze. Zawodowo jednak zajmuje się branżą e-commerce, ostatnio tworząc np. portal poselska.pl czy ie.org.pl. Interesuje się historią i muzyką. Uprawia sporty: capoeirę, downhill i snowboard. Interesuje się też ochroną zabytków i środowiska naturalnego. Poglądy gospodarcze: ordoliberał, wyznanie: Rastafari/Baha'i. Email: phooli(małpa)gmail.com Czasopismo Gazeta Poselska Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka