Adam Wielomski Adam Wielomski
84
BLOG

Jean-Marie Kaczyński?

Adam Wielomski Adam Wielomski Polityka Obserwuj notkę 7

Czy można sobie wyobrazić sytuację, że Prawo i Sprawiedliwość będzie w polskim systemie politycznym pełniło taką rolę, jaką we francuskim pełni od lat Front National Jeana-Marie Le Pena?

Pytanie pozornie wydaje się absurdalne: wszak FN Le Pena to klasyczna partia prawicowa (o nacjonalistycznym charakterze), partia radykalnie antysystemowa i wykluczona z oficjalnej debaty publicznej. W porównaniu z FN, PiS to tylko forma patriotyczno-socjalnego populizmu. W dodatku PiS bardzo mocno siedzi okopana w systemie politycznym RP, żyje z RP (ustawa o finansowaniu partii politycznych), więc trudno uznać ją za organizację antysystemową. W dodatku PiS to organizacja w sumie lewicowa, tyle, że patriotyczna. Mniemam, że Le Pen kogoś o poglądach Kaczyńskiego do FN by nie przyjął, a ten ostatni absolutnie do FN nie chciałby się zapisać.

Fenomen FN to klasyczny wykwit czegoś, co można by określić mianem „klasycznego zachodnioeuropejskiego systemu politycznego”, czyli sytuacji, gdy na lewicy znajduje się centro-lewicowa, w sumie bezideowa partia socjalistyczna czy socjaldemokratyczna – dawno i nieraz zaprzedana wielkim korporacjom, co zresztą nie szkodzi jej krzykliwie potępiać „nadużycia kapitalizmu” i walczyć o „społecznie wykluczonych”. Na prawicy takiego systemu znajduje się jakaś partia nominalnie konserwatywna czy chadecka, która bierze pieniądze od tych samych korporacji i nawołuje do zmniejszania socjalizmu tak, aby go nigdy nie zmniejszyć po objęciu władzy. Właściwie jest rzeczą obojętną, która z tych partii rządzi: programy obydwu są tak samo nijakie i niewyraziste, a prowadzona polityka praktycznie taka sama.

FN to partia z innego świata ideowego, która nie powtarza utartych zaklęć o demokracji i prawach człowieka. Nie jest częścią dotychczasowego układu towarzyskiego, nie jest powiązana z wielkimi korporacjami. Dlatego jest określana jako „skrajna”, „ksenofobiczna”, „rasistowska” i „faszyzująca”. To wspomnienie o świecie politycznym z XIX wieku, gdy toczyła się zbrojna i filozoficzna debata o przyszłości naszej cywilizacji; to wspomnienie o świecie, w którym w polityce jeszcze o coś autentycznie chodziło. Element taki nie pasuje do demoliberalnej układanki. Dlatego FN jest bezustannie atakowany przez demoliberalne media, wyzywany, ośmieszany. Jest bytem politycznym, który nie ma prawa istnieć w „nowoczesnej” Europie. Fakt, jest z innego świata ideowego.

Takie partie jak FN istnieją w prawie wszystkich krajach zachodnioeuropejskich jako partie opozycyjne w stosunku do establishmentu i jego świata (bez)ideowego. W europejskim modelu, gdzie u władzy zmieniają się bezideowa prawica i lewica, partia tak jak FN kanalizuje autentyczne debaty polityczne.

Polska zmierza dokładnie ku temu samemu modelowi. PO – korzystając z poparcia demoliberalnych mediów – próbuje zmonopolizować całą scenę polityczną, wymiatając z niej lewicę i PiS. Jeśli wymiecie SLD, to z PO wydzieli się „lewicowa” frakcja złożona z byłych działaczy UW i założy „europejską lewicę”, do której zostaną dokooptowani chętni do współpracy ze starej „komuny” – na czele z Wojciechem Olejniczakiem jak należy się spodziewać. Jeśli lewica przetrwa, to będzie to projekt równie establiszmentowy – lewica typu europejskiego, jaką budował przez lata Aleksander Kwaśniewski.

W PO chyba zaczynają sobie zdawać sprawę, że po prawej stronie taki wariant nie przejdzie. Dla milionów ludzi PO jest niczym więcej jak tylko kolejną mutacją nieboszczki Unii Wolności. Tego elektoratu PO nigdy nie przejmie. Za dużo ludzi chodzi do Kościoła i szanuje tradycyjny światopogląd, aby zagłosować na PO – partię „wykształciuchów” z wielkiego miasta.

W tej sytuacji PO dążyć będzie do wariant lepenowskiego, gdy partia prawicowa zostaje wypchnięta z głównego nurtu życia politycznego, upchnięta w getcie z napisami „homofonia”, „ciemnogród”, „nacjonalizm” i „klerykalizm”. Nic tu niezwykłego: zwykły wariant „zachodnioeuropejski”. Nic niezwykłego? Nie, jest tu coś co odbiega od wariantu „zachodnioeuropejskiego”: za partię „skrajnie prawicową” mieliby tu robić ludzie, którzy nie mają nic wspólnego ani z prawicą „skrajną”, ani z prawicą jako taką. To PiS, czyli spadkobiercy niepodległościowej lewicy, tradycji PPS i piłsudczyzny. A więc lewica „polska”, wypchnięta z demoliberalnej sceny politycznej, miałaby odgrywać rolę katolickiej i nacjonalistycznej prawicy!

Być może, że koncernowi PO-TVN uda się stworzyć w Polsce klasyczny „zachodni” system polityczny. Jeśli jednak ktoś ma tu być Jeanem-Marie Le Penem, to – mój Boże! – niech to przynajmniej nie będzie Jarosław Kaczyński! Nawet absurd ma swoje granice! A do tego zmierza logicznie nasza scena polityczna.

Adam Wielomski

www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka