Kapitulacja Tuska, kompromitacja i jego, i Polski.
Premier zwyczajnie (albo niezwyczajnie) dał dupy. I jako premier, i jako polityk. Czyli jako człowiek rządzący tym krajem. Ale także jako kandydat na prezydenta chociażby.
Podtrzymuję wszystko co napisałem wczoraj.
Pan Ronson zreszta słusznie zwrócił uwagę, że związkowcy i tak dotrą. Co prawda demonstracja w Krakowie będzie mieć inny skład osobowy (górnicy zamiast stoczniowców?) i jednak mniejszy ciężar gatunkowy czy wizerunkowy. I to jest może jedyny plus przenosin.
Malutki. Bo tracą wszyscy, a najbardziej Gdańsk. Nie tylko w sensie finansowym, to najmniejszy problem. Powtarzam, jak mamy uczynić Gdańsk miastem w którym rozpoczął się demontaż ZSRR, jeśli marnujemy taką okazję? Przepraszam, Donald Tusk marnuje, bo chce być słodki dla wszystkich i koniecznie wygrać wybory. Europarlamentarne i prezydenckie.
A do tego trzeba byc uśmiechniętym i nie wywoływać konfliktów, prawda? A potem pokonać Kaczora. Tego czy tego, albo i obu. Tylko, Panie Tusk (albo Nowak czy Graś, czy kto tam zajmuje się PR obecnie) sama miłość nie wystarczy. Są też momenty, w których nie można się cofnąć. I - znowu powtarzam - to był taki moment.
Podwójna porażka, Tusku. Albo i większa... a właśnie, gdzie 4 czerwca pojedzie Pan Prezydent? Ja w ciemno obstawiam, że nie tylko do Krakowa...