Mam spaczone poczucie humoru, więc cichutko chichotam czytając pewien art w tzw. Muzeum IV RP. Zaczyna się tak:
ZPP - skrót pełnej nazwy dwóch niezwykle ważnych i absolutnie niepowiązanych ze sobą inicjatyw politycznych, realizowanych w Polsce oraz w Wolsce w XX i XXI wieku.
1. Związek Patriotów Polskich (ZPP) - organizacja polityczna, powołana w lutym 1943 przez komunistów polskich w ZSRR; narzędzie polityki Stalina w kwestii polskiej - przygotowywał warunki do przejęcia władzy przez komunistów w powojennej Polsce. [1]
2. Zespół Pracy Państwowej (ZPP) - inicjatywa polityczna, narzędzie polityki Jarosława Kaczyńskiego w kwestii wolskiej - ma przygotować warunki do przejęcia władzy przez PiS w wolnej od reżimu Donaldu Tusku Polsce.
Jego powstanie ogłosił w dniu 24.10.2009 osobiście Pan Prezes-premier Jarosław Kaczyński. Jest to kolejny wielki wkład brata Genialnego Językoznawcy w rozwój języka wolskiego i światowej polityki - w zdegenerowanych demokracjach Zachodu wynalazek ten nosi mylną nazwę gabinetu cieni.
[Koniec cytatu]
Oczywiście mój śmiech jest obrzydliwym nadużyciem, a podobieństwo - nawet nie nazw, a skrótów - jest zwyczajnym przypadkiem, i byłoby takowym, nawet gdyby to PO się przytrafił taki, hmm, przypadek, więc nie należy na tej podstawie wyciągać jakichkolwiek wniosków. Uff, dobrze że nie muszę rozkładać tego zdania-monstrum.
Ale inicjatywa mi się nawet podoba. Znaczy się, podobała mi się, dopóki nie spojrzałem na zestaw nazwisk. Same nowe piłki, prawda? Specjaliści w swych dziedzinach, a nie de facto zawodowi - najcześciej przynajmniej od dwóch kadencji - politycy. Ach, zapomniałbym - od roboty są fajni tajni fachowcy.
Kto wierzy, że Zespół Pracy Państwowej nie skończy jak poprzednicy, czyli "cieniasy"? Kilkudniowy szum w mediach (ale to nie jest PR!, pamiętaj), potem opowieści o pełnych tajnych szufladach, a na końcu... ani słowa w kampanii wyborczej. Bo się jeszcze okaże, że nie bardzo po aktualnej linii partii. A ten czy ów z ministrów w niełasce.
I jeszcze poznęcam się nad moim ulubieńcem, Panem Zbigniewem Ziobro. Jak rozumiem tu ma nadzorować kluczowe dla [retoryki] PiS resorty, a tam bronić polskich interesów przed germańską nawałnicą. Rzadko się zgadzam z Łukaszem Warzechą, ale ma rację - polscy politycy traktują Brukselę jak rodzaj ekskluzywnych, na dodatek świetnie płatnych, wakacji. A potem robią Reytana [w studiu telewizyjnym] w Warszawie. Elektorat klaszcze. Kurtyna w dół.
---
No dobra, tekst bez piętnowania strasznych Kaczorów, jest tekstem straconym.
Ale tak naprawdę wszystkie polskie partie maja problem z programami, więc potrafię sobie wyobrazić panikę jaka się pojawia, gdy już euforia zwycięstwa opadnie. Sytuacja powinna się stopniowo poprawiać - w końcu mamy system quasi dwupartyjny, który bez wielkiego tąpnięcia szybko się nie rozpadnie, więc i wymiana kadr powinna być w najbliższych latach mniejsza niż przed 01/07 - ale dlaczego by nie pomóc?
Kasą. Ograniczyć część dotacji na kampanie reklamowe produktów, zwiększyć pulę na partyjną pracę od podstaw, z nakazem jej wydania. Wtedy by może nie trzeba było utajniać fachowców, a zwyczajnie dać im pensję. Która to partia zwróciła kilka procent środków, tych na działalność (para)naukową? Nie chce mi się szukać. Bo ograniczenie diet i delegacji p osłów i wpompowanie środków w różne parlamentarne instytucje, to marzenie...