Źródło: IUS, 2014
Źródło: IUS, 2014
Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski
860
BLOG

Byliśmy, jesteśmy, będziemy? Naśladowcami...

Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski Gospodarka Obserwuj notkę 27

Jakby tak się przyjrzeć bliżej, wielce zastanawiającym faktem jest, że najwięksi betoniarze i zakute łby III RP mają jednocześnie wdrukowany imperatyw bezwzględnego mówienia o PRL jako o, bez mała obozie zagłady. Przy czym są to komentarze typu „było źle, bo było źle... paszportu w szufladzie nie miałem, oni mieli... wyjechać nie mogłem... wszystko było tylko dla partyjnych... była bieda, panie, bieda...” i tak dookoła Wojtek.

Oczywiście, wszystko powyższe to racja. To był obóz, z uwagą strażników obróconą w kierunku takim, żeby przypadkiem bydełko robocze nie uciekło (bo jak ktoś nie chciał byc bydełkiem to dostawał bilet w jedną stronę i zaczynał być czyimś innym problemem – czy też raczej pozornym problemem bo zwykle to ci inteligentniejsi się wyrywali).

Pewnie też o miałkości i nijakości mojego intelektu świadczy fakt, że mało, że nie wyjechałem, to jeszcze uważam, że obecna, oczywiście daleko bardziej pożądana, przynajmniej dla tych, co lubią sami za siebie decydować, sytuacja, nie jest idealna, ani nie jest rezultatem drugiego cudu nad Wisłą, czyli wyboru Polaka na papieża.

Powiem szczerze, gdyby i pierwszy i drugi cud nad Wisła były rzeczywiście cudami, to nie miałyby takiego zakończenia, które jest nawiasem mówiąc, w przypadku „drugiego cudu”, na szczęście nie tragiczne, ale głęboko rozczarowywujące.

Apologeci „Trzeciej” powiedzą zaraz, że startowaliśmy z bardzo niskiego poziomu cywilizacyjnego, że „w 1989 roku” było ZERO (nieprawda, dno dna przyszło w 1991 roku, kto nie wierzy niech sobie sprawdzi).  I że wykonaliśmy skok ogromny. Istotnie, staliśmy nad przepaścia i wtedy ten skok ogromny uczyniliśmy. Nie moge się jednak oprzec dwóm wrażeniom:

  1. Że podstawową cechą owego „skoku” było rozwalenie ram instytucjonalnych tej smętnej namiastki gospodarki, którą mieliśmy – „kreatywna destrukcja” pozbyła się swojego przymiotnika, a cała ekipa przypomniała grubego nabzdyczonego chłopczyka walącego kijem po pomidorach dziadka – ze złości, na przekór, „bo tak”;
  2. Że doskonale o tym wiedząc, nieoskrobani zoile „cieciej” Rzeczypospolitej, starają się zamieść tą niewygodną prawdę pod dywan – i robią to skutecznie, badań i opracowań rzeczywiście naukowych nie ma prawie wcale.

Daleki jestem od apologii PRL, a zwłaszcza funkcjonalnych idiotów ekonomicznych w stylu Gomułki i Gierka (całe cztery klasy podstawówki!), tym niemniej jednak doszliśmy od owego umownego końca komunizmu (data jest niestety, nieciągła, bo ekonomicznie skończył się wraz z ustawą Wilczka w 1988, politycznie wraz z wymarszem Sowietów w 1993), do poziomu 38% w 2013 r. dochodu na głowę USA i jest to powtórzenie wyniku z 1938 r. Sami przyznacie, że bycie 38% Amerykanina to jakieś takie... niepełne. Pomimo tego, że dno dna (1991, wcale nie w 1989) to było 20%. Tylko, że oczywiście nie samym PKB, a przede wszystkim możliwościami jego wzrostu stoi gospodarka i jej perspektywy. Stoi między innymi innowacyjnością. I jak tu wypadamy?

Ledwo trzymamy się na krawędzi bycia „umiarkowanym innowatorem”, i obsuwamy się po raz kolejny Wg Global Innovation Report INSEAD-u jesteśmy na 45 miejscu na świecie, zaraz za takimi „potęgami” jak Chorwacja, Bułgaria i Mołdawia. To i tak osiągnięcie, bo udało nam się wznieść o 4 pozycje. Jest więc jakaś iskierka nadziei. Jednakże w Unii jesteśmy na czwartej pozycji od końca.

No i w tym momencie pryska mit „kraju, który najlepiej wyszedł z komunizmu”. W grupie „otwarte systemy badań” jesteśmy na trzecim miejscu od końca, średnia europejska wzrostu innowacyjności wynosiła w okresie 2007 -2013 - 1,7%, nasza: 0,9% czyli niewiele ponad połowę – czwarte miejsce od końca. Czyli odstajemy coraz bardziej od peletonu, posuwając sie z połową jego prędkości [1].

Oczywiście, wygląda na to, że są i obszary innowacyjności w których jesteśmy nieźli. Cieszy mnie, że w Polsce generalnie rosną wydatki na R&D, zarówno publiczne jak i prywatne (w tym venture capital), podczas gdy Unia się zwinęła.

Nie cieszy, że małe i średnie przedsiębiorstwa innowacyjne być nie chcą, nie chcą też ze sobą współpracować. Za to makulatury (public-private scientific publication) produkujemy coraz więcej.

Jeśli dodamy do tego, że tylko 4% polskich publikacji naukowych znajduje się w najwyższym decylu najczęściej cytowanych, że liczba wypromowanych doktorów spadła niemal o 10%, że mamy do czynienia z odpływem studentów z kierunków technicznych -jeśli chodzi o absolwentów kierunków technicznych, jesteśmy na 67 miejscu, o 24 pozycje za Islandią i 37 za Rosją. Wyprzedzamy dumnie: Bośnię, Rumunię, Łotwę, Macedonię, Maltę Albanię i Mołdawię. Zlecieliśmy w jeden rok z 49 miejsca, o 18 pozycji [2].

Wyprodukowaliśmy za to znowu legiony bezużytecznych magistrów marketingu i zarządzania, oduczonych ciekawości, pozbawionych zdolności zadawania pytań, za to znakomicie przystosowanych do pracy w administracji publicznej, lokalnej, lub centralnej. Bo tam jest rozdzielnik, pierdzielnik i rok w rok 25 600 stron nowych przepisów. Nie do ogarnięcia, więc czują się zwolnieni z przyswajania.

Nie widzę tego dobrze. Tym bardziej, że jedyną odpowiedzią, o ile to można tak nazwać, polskiej nauki i polskiej administracji było zaprzestanie publikowania „Raportu o innowacyjności gospodarki Polski”, opracowywanego przez INE PAN do 2013 roku. Przypomina to trochę działania małych dzieci, zakrywających sobie oczy i krzyczących „nie ma mnie, nie ma mnie”.

Czyli mamy sytuację, kiedy zamiast rzetelnej analizy tego co się stało, po prostu używając „topowych europejskich wzorców” radośnie wymyślonych przez brukselsko – strasburskich biurokratów, radośnie zmierzamy w kierunku... No właśnie, ktoś wie jakim? 

Wskaźniki rezultatu będą znakomite, tylko jakoś tak wyszło, że najbardziej innowacyjni jesteśmy w produkcji żywności i rolnictwie. To w sumie dobry kierunek, ale warto też sobie przypomnieć że prof. Gomółka postulował przesunięcie niemal pół miliona pracujących z rolnictwa do usług do 2020, oraż że tak dzielnie walczyliśmy o kasę na okres programowania 2014 - 2020, że zamieniliśmy siekierkę na kijek - zamiast twardych dopłat mamy dotacje czyli rabacik w sklepie z niemieckimi, lekko używanymi technologiami. 

A więc jeszcze mniej zachęt dla bycia innowacyjnym, kształcenia w zakresie politechnicznym. Po co, skoro można kupić zza miedzy? Wyważać otwarte drzwi? Krótkowzroczność zaiste porównywalna tej PRL-owskiej, A może i jeszcze większa?

[1] UNU - MERIT European Commission, Innovation Union Scoreboard 2014, ISSN 1977-8244, ISBN 978-92-79-34662-0

[2] Cornell University, INSEAD, and WIPO, (2014): The Global Innovation Index 2014: The Human Factor In innovation, Fontainebleau, Ithaca, and Geneva. ISSN 2263-3693, ISBN 978-2-9522210-6-1

 

Krzysztof Rogalski

Widzę, że trzeba jaśniej napisać 1. Dyletant to nie to samo co ignorant. Tylko ignorant tego nie wie. 2. Ponieważ podpisuję się imieniem i nazwiskiem, jestem TY tylko dla tych, którzy mnie znają z realu. 3. Pewnie, że banuję, również zdalnie. Nie ze wszystkimi chcę rozmawiać. 4. Stosuję maść na trolle, więc niech notoryczni zadymiarze nie będą zdziwieni, ze drzwi zamknięte.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka