AlexanderDegrejt AlexanderDegrejt
887
BLOG

Dymisja Gowina, czyli premier nie ma czasu

AlexanderDegrejt AlexanderDegrejt Polityka Obserwuj notkę 10

Pomyliłem się. Jarosław Gowin poleciał. Premier podczas konferencji prasowej ogłosił co następuje, a minę miał przy tym nietęgą. Znaczy usłyszał parę słów od byłego już ministra, dowiedział się na ten przykład kim jest i czemu złamanym. Albo dowiedział się kim nie jest, mężem stanu na przykład, wodzem wybitnym tudzież politykiem na miarę europejską. Krótko mówiąc sytuacja przestała być straszna a zrobiła się śmieszna, namnożyło się możliwych scenariuszy, można wybierać jak w lumpeksie. Rzecz ciekawa – zmianę na stołku ministra sprawiedliwości premier tłumaczył tym, że „nie ma czasu raz na tydzień tłumaczyć się ze słów Gowina”. Kurcze, bo ktoś uwierzy, że ma coś lepszego do roboty...

Ale wróćmy do możliwych scenariuszy:

Po pierwsze: Gowin przycichnie do czasu wyborów szefa Platformy, w których to udział zapowiadał. Wygrać ich oczywiście nie ma szans, ale może dzięki nim sprawdzić jakie ma poparcie i podjąć ewentualną decyzję o stworzeniu własnego projektu politycznego. W międzyczasie może się, oczywista oczywistość, po cichu dogadywać z ewentualnymi koalicjantami. Rząd na razie trwa.

Po drugie: upokorzony Gowin bierze tzw. frakcję konserwatywną i odchodzi z Platformy. Rząd staje się z dnia na dzień rządem mniejszościowym, Tusk jest zmuszony szukać „na gwałt” (i to dosłownie) koalicjanta, co wcale nie jest zadaniem łatwym. A Gowin w tym czasie dogaduje się z Kaczyńskim i Ziobrą, wabi PSL i... mamy zmianę rządu bez wyborów.

Po trzecie: Gowin z konserwatystami strzela klasycznego focha, odchodzą z PO nie dogadując się z nikim, rząd pada, dochodzi do przyspieszonych wyborów. Wyniku takiego scenariusza nie jest w stanie przewidzieć nikt, może się zdarzyć dosłownie wszystko, łącznie z tym, że lemingi na złość Tuskowi gremialnie zagłosują na Kaczyńskiego, który uzyska większość w sejmie i nie będzie potrzebował koalicjanta.

A najciekawsze w tym wszystkim jest to, że rozmowa Tuska z Gowinem przebiegała (podobno) w szczerej i miłej atmosferze. Stąd wyłania się scenariusz kolejny:

Po czwarte: Tusk chce się na dwa lata wycofać z rządzenia i pozwolić prawicy na przejęcie steru, zmuszając ją w ten sposób do wzięcia na klatę konsekwencji własnej nieudolności. Dzięki temu będzie mógł w roku 2015 wrócić i powiedzieć: „Jarosław Kaczyński chciał władzy, dałem mu ją, i co? Nie udźwignął ciężaru, pora zatem byśmy powrócili”. Szczerze mówiąc w moim odczuciu jest to jedyny sposób na to, by Platforma Obywatelska mogła jeszcze trochę porządzić...

A tak na marginesie to powiem (napiszę) tylko tyle: hucpa cała zaczęła się od słów Gowina (domniemanych, on sam twierdzi, że niczego takiego nie powiedział) o eksporcie polskich zarodków do Niemiec celem przeprowadzania na nich eksperymentów. Jeżeli minister (jeszcze wówczas) nie miał racji i żadne zarodki do naszych zachodnich sąsiadów nie wędrowały, to powinien wylecieć na zbity pysk za insynuację. Jeżeli nie skłamał, to premier powinien zatrudnić wszystkie możliwe służby do wyjaśnienia tej sytuacji. Tymczasem on „nie ma czasu tłumaczyć się z jego słów”. Ktoś tu jest niespełna rozumy, otwartym pozostaje pytanie: kto?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka