Jak donosi PAP, prezes PiS Jarosław Kaczyński ogłosił początek tworzenia "ruchu inteligenckiego IV RP", na pierwszej z pięciu konferencji mających być zaczynem tego zbożnego dzieła.
Za prezesem podąża była minister Grażyna Gęsicka, która w wywiadzie dla "Radia Maryja", przeprowadzonym przez niezastąpionego Wojciecha Wybranowskiego, opowiada o tworzonym właśnie "think tanku".
Według serwisu internetowego TVP info, głównymi jego elementami mają być "eksperci" RM, a inicjatywa jest lansowana przez takich gigantów intelektu jak Anna Sobecka. Według Gęsickiej inicjatywa ma błogosławieństwo Jarosława Kaczyńskiego. Na pytanie o termin powstania takowego instytutu Gęsicka odpowiada: "To już zależy od prezesa Kaczyńskiego".
Być może obserwujmy właśnie narodziny dwóch nowych rodzajów "inteligencji". Rodzi nam się "inteligencja partyjna" na konferencjach i "Radio Maryjna" po "think tankach". Dołączą one do ponoć złej "inteligencji humanistycznej", dobrej "inteligencji technicznej" i antytezy inteligencji, czyli wykształconych, ale tępych "wykształciuchów". Jak widać płodność słowo/pojęciotwórców nie zna granic.
Nieco mnie bawi klasowe postrzeganie współczesnego społeczeństwa przez Jarosława Kaczyńskiego, ale ważniejsze jest, czy zideologizowane do szczętu środowiska w ogóle mają prawo nazywać się inteligencją? Kojarzy mi się ona ze sceptycznym podejściem do dogmatów, a nie czarno białym postrzeganiem świata przez okulary partyjnych, czy środowiskowych interesów. Czekam już na wygłaszane ex cathedra prawdy, będące równie komiczne co produkujący się dla "GW" profesor krakowskiej AP, który ostatnio ogłosił, że to komunistyczna wierchuszka, jest teraz "wykluczona i pokrzywdzona". Nie sądzę, aby produkt imprezy firmowanej przez Sobecką był bardziej inspirujący.
Inną kwestią, jest czy pojecie tzw. "inteligencji" opisuje jakąkolwiek grupę społeczną, która może tworzyć jakiś ruch? Żyjemy w epoce technokratów, profesjonałów, naukowców, a nie abstrakcyjnej "inteligencji", która poza właściwą sobie profesją próbuje pełnić rolę "sumienia narodu" i przemawiać do "ciemnego ludu".
Ku niesmakowi środowisk aspirujących do miana Elity, czyli zapatrzonych w Kaczyńskiego, Michnika bądź Sierakowskiego nie istnieje już ciemna masa, którą można pchnąć w dowolnym kierunku podpierając się autorytetem "inteligencji" bądź rozróżnieniem oświeceni-ciemnogród. Niemal marksistowska dialektyka nic tu nie pomoże - czasy się zmieniły.
Mamy fanatyków lewej ręki, prawej ręki i... całą resztę - decydującą większość, która ma swój rozum, swoje poglądy i samomianowaną inteligencję z PiS, czy z GW tam gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.
