Właśnie schodziłam po schodach wściekła na obolałe kolano i drugie piętro, gdy wyłonili się z piwnicy. Para ludzi, Kobieta, okrąglutka, niska tak mniej więcej 30 letnia z nieco mongoidalną twarzą i starszy mężczyzna majacy chyba około 80-siątki, pomarszczony, w starej bejsbolówce, w za długich spodniach i zszarganych, powykrzywionych butach. Przypomniałam sobie, że od dwóch tygodni widuję ich sprzątających posesję i wnetrza bloku. Wyszli na zewnatrz i razem szli rozmawiajac z ozywieniem. Szłam wolno za nimi i dostrzegłam, że trzymają się za ręce, potem starszy pan objął kobietę. Nie słyszałam o czym mówią ale...
W pewnym momencie ku mojemu zdziwieniu weszli do ksiegarni. Z trudem przyspieszyłam kroku, bo niezmiernie mnie zainteresowało, co też ta trochę niecodzienna para zakochanych chce kupi w ksiegarn i- może poezję, może coś o wojnie, może którąś z licznie reprezentowanych książek kulinarnych? Kiedy wchodziłam za nimi do wnetrza usłyszałam koniec zdania wypowiadanego przez niską panią: "... wyszło wznowienie Kumanieckiego, czy macie to już Państwo?" Starszy pan dodał : "I czy macie "Zaby" Arystofanesa?" , "Pamietasz, zginęło nam ostatnio to stare z serii Biblioteki Narodowej" zwrócił się do towarzyszki.
I nagle uświadomiłam sobie, że stara pomarszczona twarz starszego pana jest mi skądś znana. Tak, to był mój kolega ze studiów na UW. Poeta i zapalony nauczyciel. Powstaniec i były zdun ze Starego Miasta. AKowiec i wierzacy w walkę klas socjalista.Po studiach straciłam z nim kontakt osobisty, chociaż od czasu do czasu natykałam się na jego poezje drukowane w róznych pismach.
W pierwszym momencie po tym nagłym przypomnieniu nie byłam pewna ,czy nawiązanie rozmowy nie bedzie dla nich krepujace. Ale później pomyslałam, że prędzej czy później i tak okaże się, że kiedyś się znalismy i po wyjsciu z ksiegarni podeszłam do nich i przedstawiłam się.
Okazało się, że pani jest żoną mego kolegi. Kiedyś była jego uczennicą w szkole specjalnej, w której uczył. Pani obecnie robi doktorat, a pan już od dawna jest na emeruturze, ale mają też wspólne marzenia. Chcą pojechać do Indii i praca w charakterze gospodarzy domów pozwala im urzeczywistnić te plany.
To było jedno z tych cudownych spotkań z cudownymi ludźmi, którzy siłą swoich marzeń napełniają nas nadzieją, że mozna pokonać zły los...
A może i jeszcze więcej!!!