Zebrałam sie w sobie i orzrestudiowałam FYMa pisanie o nihilizmie. Pięlne było, długie ale jedno było oczywiste. Pisze to ktos, kto wie. Wie wszystko... FYM Platonem nie jest ale wspaniale pisze. Wprawdziez niejednego akapitu nie da sie wycisnąć ani jednej myśli ale jak to jest pieknie powiedziane.
Uwolniony umysł FYMa zawisłł na niebie, macha nóżkami i naucza. Nawet kapłanów - posługując się przy tym Janem Pawłem II. Ale co tam nasz nieszczęsny jeszcze nie uświęcony Papież - FYM to jest dopiero świety. Wie wszystko i z powagą potępia. On, czyli święty FYM nie ma watpliowości. Piesiewicza należy zniszczyć moralnie i fizycznie, skopać, zabłocić i wurzucić do śmieci. Tako rzecze FYM...
FYM, jak Panie to robisz, że wiesz wszystko i nie masz cienia wątpliwości jeżeli idzie o grzechy innych? To musi być cholernie fajnie tak nie wątpić ... i w dodatku nie wymaga szczególnej pracy umysłowej. Ktoby się tam zagłebiał w niuanse: a może tak, a może inacfzej. A może ktoś go wrobił, a może coś groziło jego bliskim, a może to zainspirowała polityka, a może ... ja, a może, może sam FYM?
Oczywiście FYM jako święty nie ma ograniczeń i logika go nie obowiązuje, Byle mówić ładnie i na okrągło ale tak by smrodek domniemanych złoczyńców na długo się za nimi ciągnął.
A tak na marginesie: czy juz ktoś napisał biografię świętego FYMa, wyabstrahował jego niebotyczne zasługi i cierpienia na niwie walki o "..."?
Czy ktoś nie wie przypadkiem czy FYM nie zamierza stworzyć sekty?, bo zamienic sie rolami z Zycińskim( jeszcze arcybiskuoem dopóki go nie skompromituje FYM), raczej nie moze. Jego znajomość zasad wiary chrześcijańskiej jest bardzo nikła. No cóz może w młodosci nie chodziła na religię, bo jej w szkole nie było!
