Andrzej Pruś Andrzej Pruś
32
BLOG

Dlaczego?

Andrzej Pruś Andrzej Pruś Polityka Obserwuj notkę 1

W atmosferze zbliżających się wyborów prezydenckich, już niemal powszechne stało się straszenie „powrotem IV RP”, czy też ostatnio nawet, czekającym nas wszystkich „czasem apokalipsy”. Wielu z pewnością uwierzy, ale z pewnością nie dlatego, że będą się czuli do takich opinii przekonani, lecz raczej dlatego, że tak wypada. Tak przecież uważa „zdecydowana większość” tzw. komentatorów naszego życia społecznego i politycznego, a oni przecież nie mogą się mylić. Uważane (chyba tylko przez siebie samych) za niezależne media komercyjne zapomniały już o tym jak stawały im w gardłach komentarze w czasie narodowej żałoby. Teraz wszystko zdaje się „wracać do normy”. Wszystko zaczyna być takie nasze, swojskie: cherubinki z PO i ten straszny Kaczyński, który wykorzystuje ponoć narodową tragedię i śmierć swojego brata do realizacji jakiegoś politycznego planu. Mój Boże. Czy ktokolwiek z wypowiadających publicznie takie opinie zastanowił się choć przez chwilę nad tym co mówi? Czy próbował się choć na chwilę postawić na miejscu Jarosława Kaczyńskiego, który stracił brata bliźniaka i jego małżonkę, a więc najbliższą rodzinę? Jarosław Kaczyński powinien chyba według tych oszołomów ubrać się teraz z biały garniturek i zatańczyć publicznie, najlepiej transmitowanym na żywo przez TVN specjalnym odcinku „You Can Dance”. Może wtedy przestaliby plotkować o wykorzystywaniu tragedii w polityce. Może by i przestali, ale z pewnością zaczęliby być w tym momencie na alarm, że cóż to za człowiek, który nawet pamięci brata uszanować nie potrafi. I tak dalej i tak dalej...

Jakby tego było mało, co bardziej „poprawni politycznie” zaczęli w ostatnim czasie mieć pretensje do Jarosława Kaczyńskiego, że nie pokazuje się publicznie, a to nie przystoi ponoć kandydatowi na Prezydenta. I znów źle. Pewnie, gdy się pokaże sami komentatorzy zaczną krzyczeć, że w mediach Kaczyński zdominował wszystkich. Można tak chyba bez końca, tylko po co? Jestem pewien, że ci, których to dotyczy i tak tego nie przeczytają, a jak już przeczytają niewiele zrozumieją, bo tak mniej więcej w połowie tekstu uznają mnie za kolejnego „nawiedzonego mohera”, przed którym trzeba bronić Polskę.

POprawni nic się zatem nie zmienili, ale kiedy telewizja pokazuje po raz kolejny Grzegorza Schetynę, który zachwala „politykę miłości” swojego ugrupowania, widzę na jego twarzy porażający strach. Dlaczego?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka