Andrzej Kleina Andrzej Kleina
84
BLOG

Kreślenie mapy umysłu

Andrzej Kleina Andrzej Kleina Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Nie ma wątpliwości, że *** był wdzięcznym obiektem badań psychoanalitycznych. Składał się ze sprzeczności, jak każdy człowiek, ale w jego wypadku były to sprzeczności skrajne. *** był genialny i ograniczony, potrafił konsekwentnie dążyć do celu i torpedować własne działania, bywał uczuciowy i lodowaty, wojowniczy i nieśmiały, w jednej sytuacji był przebiegłym politykiem, w innej nieprzejednanym fanatykiem. Widzicie go już?

Większość jego planów spełzła w końcu na niczym, z powodu uporu jaki okazywał w drobnych sprawach oraz władczości w stosunkach z kolegami po fachu i zaufanymi, starymi przyjaciółmi. Ten człowiek z podświadomym dążeniem do męczeństwa, człowiek z zasadami okazał się gładkim oportunistą, odnoszącym spektakularne zwycięstwa legislacyjne. Widzicie go już?

Wrogość wobec ojca – to ogólna zasada – jest nieunikniona u każdego chłopca, który choćby w najbardziej nieznacznym stopniu rości sobie prawo do miana mężczyzny. *** nigdy nie wyrósł z utożsamiania się z ojcem, mówiąc po prostu, ojciec był dla *** Bogiem. Utożsamiając się z ojcem, *** nabrał przekonania, że ma do spełnienia boską misję. Uwierzył, że w jakiś sposób wyłoni się z wojny jako Zbawiciel Świata.

Identyfikacja ta miała jednak złożony charakter. *** bywał czasami Bogiem, a czasem Chrystusem. Jako Bóg oznajmiał prawo, jako Chrystus spodziewał się, że zostanie zdradzony i wydany na śmierć.

*** miał brata, który go uwielbiał, ale przez sam fakt, że przyszedł na świat, stał się dlań konkurentem ubiegającym się o miłość rodziców. W dorosłym życiu *** odtworzył ten ściśle osobisty dramat, wciąż szukał młodszych od siebie przyjaciół, których darzył względami do momentu, gdy go zdradzali. Jego psychika była więc nieskomplikowana. Czy widzicie go już?

*** był małym chłopcem spragnionym miłości i obawiającym się zdrady, który na każdym zajmowanym urzędzie naśladował wzory zachowań z dzieciństwa i subtelnie – a czasami wcale nie subtelnie – dążył do destrukcji. Widzicie go już?

Co więcej, złość na ojca, której nigdy nie mógł wyrazić, jątrzyła się w nim, aż ujawniła się w postaci straszliwego gniewu. To, co przypadkowi obserwatorzy brali za hipokryzję ***, było w rzeczywistości wyjątkowym talentem do samooszukiwania się; pod jego świętoszkowatością kryły się nieprzebrane zasoby nienawiści. Pod koniec był tylko podstarzałym chłopcem. Kochał siebie i użalał się nad sobą. Uwielbiał swego zmarłego ojca i jednocześnie nienawidził. Nienawiść do tegoż ojca wylewał na wielu ludzi…
Czy widzicie go już?

[za Peter Gay: "Freud - życie na miarę epoki"]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości