Andrzej Leja Andrzej Leja
1263
BLOG

Zgadzam się z Bronisławem Komorowskim...

Andrzej Leja Andrzej Leja Polityka Obserwuj notkę 12

 

Zapiski polityczne człowieka lasu...
Zgadzam się z Bronisławem Komorowskim. No dla państwa pewnie szok. Dla mnie osobiście zresztą też. Ale trudno nie przyznać Bronisławowi Komorowskiemu racji, gdy z głębi swych myśli i pałacowych prezydenckich tarasów  wypuszcza taki oto tekst na wieść o zabiciu Bin Ladena:  (cytuję dokładnie, bom sobie zapisał czerwonym długopisem na kartce!) To jest ostrzeżenie dla wszystkich, że nawet po 10 latach, ale KAŻDEGO (powiększenie – moje!) dopadnie sprawiedliwość!
            Panie prezydencie Komorowski! Święte słowa...
Tuskolis...Audycja u Lisa. Z gospodarską wizytą w programie nasz nadzwyczajny premier Tuskumusisz. Lis nawet nie ukrywa, że ma w nosie pytania dotyczące prawie już czterech lat rządów PO i  rzeczywistych problemów Polski i Polaków pod koniec tej smutnej tuskowej kadencji. Lis ma takie pytania nawet głębiej. Cel rozmowy jest dla obu panów jeden. Wspólny. Ale zanim go odsłonimy maleńka dygresja. Gdy oglądamy na drugim programie publicznej telewizji naszego najszlachetniejszego współczesnego rycerza (gdybyście tylko popatrzyli państwo w te jasne, szczere tuskowe oczy widoczne w lisowym programie, ten zalotny, zniewalający uśmiech, przystalibyście państwo na  tak określoną przeze mnie szlachetność lisowego gościa. Zero kpiny z mojej strony. Naprawdę. Zero sarkazmu czy ironii. Toż to sama dobroć i samo dobro. Ba, kwintesencja tej dobroci. No po prostu Tusk!)     Ale dokończmy dygresję...a więc na II programie publicznej telewizji oglądamy Lisa Tomasza i jego jakże odmiennego jeśli idzie o poglądy gościa...(no po prostu żywy przykład lisowego politycznego obiektywizmu i pluralizmu jego programu. No ideał dyskusji określony swego czasu przez Żakowskiego – Dyskutują: on Żakowski, Paradowska, Olejnik i któryś z Michnikopodobnych... Tak właśnie wygląda model idealnej dyskusji według Żakowskiego. U Lisa taki właśnie model realizowany jest w czasie wizyty Tuska – zero prawdziwej rozmowy, picie z dzióbków, a do tego częste lisowe podpowiedzi, ale o tych podpowiedziach jeszcze wspomnę...). A równocześnie na I programie mamy audycję Walenciaka. No szczyty pluralizmu i dbałości o różnorodność i reprezentacyjność poglądów w publicznej telewizji.
Ale wróćmy do Lisa. Tusk wyluzowany. Jest u siebie. Rozmawia ze swoim bratem syjamskim. I peroruje swoje. O głębi jego myśli przeplatanych słodkim uśmiechem nastolatka niech świadczą słowa, jakie w pewnym momencie wypalił, pewnie po to by nas Polaków troszkę uspokoić: Nie przewiduję 100-letnich rządów Tuska. No, przyznam, że powietrze ulgi ze mnie  uszło. Jaki dobry z niego Ki mir Sen.  Zaś Lis patrzy mu głęboko w oczy z troską pod tytułem: panie premierze jak długo my szlachetni ludzie mamy znosić tego troglodytę Kaczyńskiego i tych faszystów, którzy go otaczają. Lis jest jednak za bardzo Chytrusek żeby tak o tym wprost! On tylko w pewnym momencie z niesamowitą boleścią i troską (najprawdopodobniej o własny los, bo w innej rzeczywistości niż tuskowo-lewacka ktoś taki jak Lis nie ma czego szukać w dziennikarskiej przestrzeni) pyta Tuska: Panie premierze, wielu poważnych i mądrych ludzi mówi o zagrożeniu faszystowskim w Polsce.  I jako przygważdżający dowód tego faszystowskiego zagrożenia Lis podaje tytuł jednego z naszych artykułów: Przecież ci ludzie krzyczą: Polsko obudź się! Tutaj mina Lisa jest już odpowiednio przerażona. Widać, że strasznie się boi, i że na Krakowskim Przedmieściu rodzi się faszyzm. Ba, on się już narodził.... I pewnie też ten namiot, w którym siedzi Ewa Stankiewicz to musi być nie tylko namiot nienawiści, jak chce Komorowski, ale z pewnością jest to też namiot ludzi stwarzających w Polsce zagrożenie faszyzmem...
Lis kilkakrotnie zresztą podpowiada Tuskowi, gdyż ten metodą ,,na piskorza” czasem wyślizguje się z lisowego scenariusza, chociaż wspólnie tworzą niemal duet idealny. (Stąd taki właśnie podtytuł tej części zapisków...tuskolis, czyli ktoś na kształt greckiej hybrydy). Bo takiej idealnie zgranej pary hipokrytów prawiących okrągłe i ładne słówka z zatroskanymi facjatami dawno nie widziałem. Ale wróćmy do lisich podpowiedzi. Za tę na przykład, którą zacytuję za chwilę,  Lis powinien dostać setnego czy też tysięcznego Wiktora. Jak to było? Lis nachylił się w stronę premiera Tuska i dramatycznie niby pytał: Co pan myśli, jak Kaczyński mówi o zdradzonych o świcie, czy o kondominium to to jest podłość, czy też woła pan yes, yes, yes, bo przeciwnik sam się podkłada? Koniec cytatu z pamięci. Lisa naprawdę łatwo zapamiętać. Jest przewidywalny do bólu. Ale takiego draństwa sformułowanego w pytaniu dawno jednak nie słyszałem. Piskorz nie odpowiedział wprost, ale widać było, że docenia wysiłki Lisa Tomasza. Temu jednak było wciąż mało i mało. W pewnym momencie z satysfakcją podsumował kolejną wypowiedź Tuska słowami: Właśnie zarzucił pan premierze Jarosławowi Kaczyńskiemu zapędy autorytarne.
I tak się ta ,,zabawa” toczyła pod z góry rozpisany scenariusz pod tytułem: W Polsce Kaczyński i jego ludzie maja zapędy faszystowskie. Nie było co prawda jeszcze wprost mowy o delegalizacji partii Kaczyńskiego, ale to hasło, rzucone już kilka tygodni wcześniej przez innych zatroskanych lisopodobnych, było zrozumiałe samo przez się. 
            Był jeszcze jeden niezwykle intrygujący, a dla mnie bardzo drastyczny moment tej antyrozmowy, gdy Tusk na moment jakby wypadł z roli i mówiąc coś o Tragedii Smoleńskiej powiedział min. takie oto słowa: Ja mam inne obowiązki ze Smoleńskiem. Do mnie należy WYJASNIANIE, NAPARWIANIE! (powiększenie: moje) No! Gdyby te słowa, może bez takiej intencji premiera, nie miały tak bezczelnego wydźwięku i konotacji, to byłyby nawet śmieszne...
            Panie premierze. Pan w programie, dzieląc naród na złych i dobrych,  wiele mówił o Kaczyńskim i ,,pisowcach”. Niech pan jednak rzuci parę jobów  swoim doradcom i współpracownikom, bo chyba pana oszukują i ,,robią z pana durnia”. Znam dziesiątki osób, które nie mają nic wspólnego z PiS-em a dokonują podobnej oceny pańskich beznadziejnych rządów, zaś z Jarosławem Kaczyńskim łączy ich jeno wspólna wizja silnej, prawej i dumnej Polski. Ja też nie mam nic wspólnego formalnie z partią Jarosława Kaczyńskiego. Proszę więc uważać, bo gdy już wpadniecie na ten idiotyczny pomysł o delegalizacji tej straszliwej partii jaką jest PiS będziecie też musieli zdelegalizować jeszcze miliony Polaków. Bo miliony z nas łączą z PiSem przede wszystkim wspólne marzenia o pięknej Polsce.
Na placu świętego Piotra w Rzymie...
Czas akcji: 1 maj 2011 rok!
Miejsce akcji: Rzym, plac świętego Piotra
Bohater indywidualny: Tylko jeden, niezwykły i  błogosławiony, Jan Paweł II na drodze do świętości. Miejmy nadzieję, że krótkiej Drodze...
Bohater zbiorowy: niezwykły milionowy tłum wspaniałych ludzi (dygresja: to zadziwiające a równocześnie niezwykle krzepiące, że w dzisiejszych czasach tylko ogromne i ważne Wartości – podobne i wspólne zresztą – gromadzą ogromne tłumy: dziś na placu św. Piotra, zaś wczoraj na Krakowskim Przedmieściu....) i miliardowe zgromadzenie przed telewizorami na całym świecie.
I jeszcze tylko wspomnę o tej nadzwyczajnej wprost euforii i radości oraz o fontannach szczęśliwych łez, gdy papież Benedykt XVI ogłosił Jana Pawła II błogosławionym i został odsłonięty jego portret. Wszyscy biliśmy na przemian brawo, płakaliśmy bądź ukradkiem wycieraliśmy męskie łzy, krzycząc, wręcz wydzierając się: Giovanni Paulo. Jan Paweł II. Widziałem wielu klęczących i modlących się natychmiast do błogosławionego Jana Pawła II. A szczęście i radość rozpierały wszystkich. A nas Polaków również duma. Oto syn polskiego narodu, tak bardzo pogardzanego i niesprawiedliwie ocenianego przez znaczną część ,,swoich”, tworzących w Polsce specyficzną dość kastę ,,onych”, którzy uważają się za lepszych Europejczyków, jest dziś w centrum całego świata! Podziwiany i kochany! A my jakże z Niego dumni...
 W radiu Zet u Olejnik... Szczuka... Schemat jest dobrze znany i tak się dzieje zawsze! Gdy tylko w świecie lub w Polsce wydarzy się coś naprawdę ważnego, wykraczającego poza krótkie rozumki i możliwości percepcyjne lewactwa,  natychmiast pojawia się któryś (któraś) z lewaków i następuje kontrakcja. Zresztą zupełnie bez polotu i sensu, ale pewnie właśnie o to chodzi. Ma być właśnie BEZ SENSU! Tak jest zresztą od lat. Dlatego nie mogliśmy chyba oczekiwać, że w wielkie dni ludzi wierzących całego świata nie pojawią  się w różnych miejscach i w dużych ilościach czarne ludy.
            Tym razem pojawiły się w...no zgadnij koteczku gdzie...Brawo. U Moniki Olejnik. Jak nie Kutz czy inny Palikot i Niesiołowski to Szczuka i Krzemiński z Michalskim a na okrasę bezradny ojciec jezuita Oszajca.  Rozmowa przebiegała jak to u Olejnik, dużo krzyków, awantury i chaosu.  
            Mnie jednak szczególnie uderzyły bezczelne słowa Szczuki, znanej już z tego, że publicznie naśmiewała się z niepełnosprawnej Magdaleny Buczek. Tym razem Kazimiera Szczuka wprost naśmiewa się z okresu, gdy Jan Paweł II (a dzieje się to tuż przed Jego beatyfikacją) był już bardzo schorowany i stary: Papież jako starszy człowiek był dziecinny i próżny, a jak każdy staruszek lubił kiedy się dużo działo wokół niego, kiedy mógł bawić się kontaktem z tłumem. To nie jest brak skromności, tylko przyjemność obcowania z tłumem. Mówił na przykład do tłumów: nauczę was nowej piosenki o mnie, i potem śpiewali. Myślę że sprawiało mu przyjemność bycia takim "świątkiem" i to było miłe... I dalej w jeszcze gorszym stylu, że Jan Paweł II bronił pedofilii wśród księży i biskupów i wspierał ich finansowo, kiedy byli skazani na odszkodowania; skazywał na HIV wielu ludzi, bo zakazywał prezerwatyw; mówił bzdury o jakichś nienarodzonych...
                                  Nic to, że prawdy w tym tyle  co brudu za paznokciem na wypielęgnowanej dłoni. Szczuka wie, że te niesprawiedliwe i kłamliwe słowa zabolą wszystkich, którzy kochają Jana Pawła II. Tylko, że Szczuka i Szczucepodobni mają to w nosie.   Albo w hubie... jak w tym znanym skeczu o robaczkach.   
A na koniec parafraza słynnego powiedzenia Abrahama Lincolna: To pięknie, gdy człowiek może być dumny ze swojej ojczyzny, ale jeszcze piękniej, gdy Twój kraj może być dumny z Ciebie!
Teskt ukazał się w Warszawskiej Gazecie nr 20 i w Lubelskiej Gazecie nr 5
                      

Andrzej Leja | Utwórz swoją wizytówkę http://lubczasopismo.salon24.pl/aelita/ http://p.web-album.org/95/4a/954afc94336712e0ae2645058a35612aa,4,0.jpg

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka