Wsłuchując się w kampanię wyborczą Jarosława Kaczyńskiego i Grzegorza Napieralskiego, można dostrzec jeden, wspólny mianownik. Obaj politycy zgodnie twierdzą, że na wiele rzeczy w kraju brakuje pieniędzy, ale obaj przekonują, że wiedzą, gdzie one są i jak po nie sięgnąć. Wygląda na to, że tylko ten ślepiec, Donald Tusk, nie widzi kasy leżącej na ulicy.
Szczerze mówiąc, nie przekonują mnie obaj ci panowie. Jestem za stary na to, aby łykać kiełbasę wyborczą, mimo, iż partyjne masarnie pracują teraz bez wytchnienia. Jak już nadmieniłem we wcześniejszych wpisach, jestem z wykształcenia politologiem. Doskonale wiem, jakie są techniki sięgania do umysłów wyborców. Dlatego czasami, aż mnie zżyma, gdy widzę, jak Napieralski, Kaczyński i ich przyboczni traktują ludzi, jak bandę głupków. Wytłumaczenia mogą być dwa. Albo nasza klasa polityczna uważa, że społeczeństwo to ciemny lud i wciska nam takie banialuki. Albo drugie wytłumaczenie – naród rzeczywiście pogłupiał i taka forma komunikacji jest jak najbardziej właściwa. Jak wyborca włączy rozum i prześledzi, kto najwięcej w kampanii obiecuje, ze zdziwieniem dojdzie do wniosku, że trudno w tym odróżnić lidera PiS od szefa SLD. Dadzą młodym i starym. Zbudują domy i autostrady. Reanimują służbę zdrowia i PKP. Jeden z nich był już w przeszłości premierem i dobrze wiemy, jak mu poszło z budowaniem i reanimowaniem… Przyznam, że zdecydowanie wolę kampanię pokazującą, co wybudowano i co zrobiono.
Szczególnym problemem dla PiS-u jest problem podręczników. Otóż jaśnie nam panujący prezes oświadczył, iż skończą się czasy, gdy na podręcznikach można zarabiać. Hmmm... Oznacza to, iż książki dla uczniów kupi państwo i je rozda. Kaczyński nie precyzuje już skąd weźmie na to pieniądze. Pewnie z podwójnego opodatkowania Polaków pracujących za granicą. Będzie to nowa forma pisowskiego janosikowego. Analizując obietnice Kaczyńskiego, jestem przerażony ekonomiczną ignorancją prezesa.
Swoją drogą, patrząc jak poseł Hofman traktuje książki, gdy podarł „Polskę w budowie” wydaną przez Platformę Obywatelską, można mieć wątpliwości, czy PiS szanuje słowo pisane. Już się bałem, że zrobią z tej broszurki stos i spalą. Ciekawe tylko, jakie podręczniki chcą rozdać uczniom? Przecież chyba nie te obowiązujące? Co będzie, gdy uczeń, nie daj Boże, zacznie samodzielnie myśleć i zadawać pytania? A wówczas może w przyszłości nie zagłosować na pana Jarka i jego dwór…