Niedługo mecz Polska-Niemcy w Gdańsku. Dzisiaj słychać wokoło, że kibice nad Motławą zbojkotują to spotkanie. Nic dziwnego. Cieszyliśmy się, że międzynarodowe otwarcie jednego z najpiękniejszych stadionów na świecie odbędzie się z czołową reprezentacją. Teraz wszyscy jesteśmy zawiedzeni. Liczyliśmy, że mecz z Niemcami będzie nagrodą dla gdańskich kibiców, którzy od 1986 roku (pamiętne 0:0 z Cyprem), nie oglądali nad morzem naszej reprezentacji. Tymczasem niewielu fanów z Gdańska obejrzy mecz na PGE Arenie.
Wszystko bowiem w swoje ręce wziął PZPN. Aby zakupić bilet, którego cena i tak jest niebotycznie wysoka, należy najpierw wyrobić sobie profil kibica... To sprytny zabieg naszej federacji, która posiądzie w ten sposób spory zastrzyk gotówki, bo taki nikomu niepotrzebny profil kosztuje 32 PLN + VAT. Nie mówię już o wyłudzonych w ten sposób danych osobowych kibiców. Gdy już zapłacisz haracz dla PZPN, znajdziesz się w pseudoelitarnym klubie fanów Grzegorza Laty. Pieniążki są im potrzebne, bo bankietów w związku dostatek, a taksówki z Wrocławia, przez Bełchatów do Warszawy są kosztowne.
Mając upragnioną kartę kibica możesz łaskawie starać się o bilet. Oczywiście, bez gwarancji, że taki nabędziesz. Rychło okazało się, że kk to nie wszystko. Ci, którzy ją wyrobili, teraz przeklinają cały świat, bowiem okazuje się, że błąd w programie internetowej sprzedaży biletów nie pozwala na ich zakup. Ja osobiście pieprzę PZPN i jego karty. Nie będę sponsorem przelotów Zdzisia Kręciny. Chciałem zobaczyć mecz i wreszcie w swoim mieście poczuć choć trochę wielkiego futbolu. Niestety, zniechęciłem się, podobnie, jak wielu innych. Po jaką cholerę, niech mi ktoś powie, jest mi potrzebna karta kibica? Ile razy przez kolejne 3 lata, kiedy minie jej ważność, reprezentacja zagra w Gdańsku? Osobiście nie mam zamiaru podróżować na mecze biało-czerwonych gdzieś w Polskę. Zwłaszcza dla takiej reprezentacji, jak nasza.