#katastrofa smoleńska
Smoleńscy sPiSkowcy przez bez mała 10 lat usiłują przekonać ludzi tego, że katastrofa w samolotu w Smoleńsku z prezydentem na pokładzie nie była zwykłą katastrofą. Jest to wiara, a jednym z jej podstawowych założeń jest sPiSek. Przy czym, żeby było śmieszniej, każdy sPiSkowiec wyznaje swoją wersję sPiSku jako jedynie "słuszną". Wersji sPiSku jest co niemiara, przy czym jest co najmniej kilka wzajemnie wykluczających się.
Zasadniczo mamy dwa główne nurty: zwykły zamach i maskirowka, czyli inscenizacja katastrofy, która tak naprawdę w ogóle nie miała miejsca. Nurty te wzajemnie się zwalczają.
Zamachiści opracowali wiele różnych wersji zamachu. Mamy do czynienia ze zwykłymi bombami, bombami termobarycznymi, paskami wybuchowymi, fałszywym naprowadzaniem i dowolnymi kombinacjami. Wybuchy generalnie są co najmniej dwa, ale może też być trzy, pięć lub więcej.
Maskirowczycy także nie wypracowali jednej wspólnej, tylko istnieje kilka. W jednej z wersji, samolot zrobił prawidłowe odejście i odleciał w kierunku Briańska, czy Czelabińska (tu też nie ma jedności), w innej pasażerowie zostali zamordowani w hangarze na Okęciu, a ich ciała zostały przewiezione. Tusk osobiście podrzucił prezydenta Kaczyńskiego i dlatego Jarosław został zatrzymany w swej podróży do Smoleńska, tak aby Tusk mógł go wyprzedzić.
Jednym słowem ilu "mędrców" tyle wersji, często wykluczających się, a każdy "mędrzec" każe wierzyć w swoją nieomylność. W dużym skrócie: dom wariatów.