Jak to zwykle w bajkach bywa, z jednej strony Imperator, z drugiej pretendent do tytułu. Jak jeden machnie świetlnym mieczem, drugi odwinie się jakimś pokemonem. Czasami jednak walka wykracza poza przyjęte reguły i wtedy na arenę wkracza Arbiter. Przygląda się postępowaniu stron obu, konfrontuje to z regulaminem i ogłasza, że wszyscy mają rację – tak stanowi regulami, i właściwie po jakiego czorta Arbiter został obudzony, skoro wszystko stoi czarno na białym.
Arbiter potwierdził, że Mały Jedi może jechać gdzie mu się podoba, a Chudy Jedi ma Małemu Jedi nie sępić gwiezdnego niszczyciela. I w ogóle to Mały Jedi jest najwyższym przedstawicielem Rady Jedi i może sobie latać na posiedzenia innych Jedi, jak i do swojej tajnej bazy w Juracie. Tyle, że to Chudy Jedi ustala stanowisko Rady Jedi i to stanowisko prezentuje. Zakrzyknął Arbiter i dorzucił naiwnie, że wszyscy Jedi mają współdziałać i osiągnąć jednolitość. Po czym przezornie zniknął.
Ale po głębszym zastanowieniu, naiwność Arbitra jest tylko pozorna. Jednolitość będzie niezbędna. Niezastąpiona. Bezwzględnie konieczna.
Jak Jedi dostaną jedno krzesło :p