Temat podwyższenia wieku emerytalnego i jednocześnie zrównania go dla kobiet i mężczyzn, to temat tak samo ciężki i męczący społeczeństwo, jak przed niecałymi dwoma laty, katastrofa smoleńska. Każdy serwis informacyjny, program publicystyczny czy artykuł w gazecie porusza ten problem, a ekipa rządząca nic sobie z tego nie robi. Od razu rodzi się pytanie, czy rzeczywiście jesteśmy w państwie demokratycznym, gdzie głos ludu jest najważniejszy? Otóż, jak widać, nie jesteśmy.
Wszystkie partie, oprócz rządzącej Platformy, są przeciwne podwyższeniu wieku emerytalnego - nawet sojusznicze PSL. Zatem 53% polskiego parlamentu nie zgadza się z taką propozycją - jest większość. Warto też zaznaczyć, że większość głosów, zabranych przez przeciętnych ludzi, w Internecie także krytycznie odnosi się do tego poranionego (również moim zdaniem) pomysłu - gdyby zrobić statystyki, także uzyskalibyśmy większość.
Krótka notka, zatem rónie krótkie wnioski i nasuwające się pytanie. Czy Platformersi żyją w innym świecie, w którym zdanie większości parlamentarzystów i społeczeństwa jest tylko zbędną opinią? Przecież gdyby byli równie ludzcy jak ja, czy miliony innych Polaków, zapewne dostrzegliby, że droga, którą prowadzą Polskę jest zgubna i właściwie niczego nie wnosi, a nawet wręcz szkodzi, bo ludzie, organizujący oraz biorący udział w protestach przeciwko działaniom rządu muszą marznąć, żeby pokazać swoje niezadowolenie.
CHCEMY NOWYCH WYBORÓW!
