Czy ktoś z Państwa pamięta film "Deja vu" w reżyserii Juliusza Machulskiego? Poza niewątpliwymi walorami rozrywkowymi, film ilustrował sposób działania bolszewickich służb w stosunku do gości przybywających z zagranicy. Tak oto z chwilą postawienia nogi na gościnnej ziemi radzieckiej, obcokrajowiec natychmiast spotykał życzliwych i spontanicznych obywateli radzieckich, gotowych zupełnie bezinteresownie służyć radą i pomocą. Główny bohater, amerykański profesor entomologii, a w istocie gangster mający wykonać wyrok śmierci na kantującym mafiozie z Odessy, w pewnej chwili wypowiada znamienne zdanie, ilustrujące sowiecką rzeczywistość (cytuję z pamięci) " I wy wszyscy jesteście z milicji ? Fantastic coutry".
Jak współczesna rzeczywistość Rosji nieznacznie odbiega od obrazu z lat przedwojennych przedstawionych w filmie Machulskiego , mogli przekonać się z pewnością polscy dziennikarze, już w dniu zamachu jak i znacznie znacznie później odwiedzający Smoleńsk w poszukiwaniu informacji..
Wystarczy przeczytać kilka artykułów z GW czy nawet Naszego Dziennika, zobaczyć odcinki Superwizjera, aby dostrzec pojawiające się spontanicznie życzliwe dusze, nawiązujące natychmiast nić sympatii, a następnie udzielające wyczerpujących informacji na dowolny temat.. "Leśne dziadki" , ale nie tylko, bo natychmiast pojawiły się pracownice zakładu fryzjerskiego, zaspani pionierzy podążający w sobotni poranek do szkoły, współczujące pielęgniarki, które widziały błyskawiczną zbiórkę ciał. Jakiś czas temu zadziwił mnie właściciel garażu. Nie zważając na mogące spotkać go represje ruskich służb, nazbierał pół garażu fragmentów samolotu i poszedł do ratusza, aby spotkać oficjalną delegacji dzielnicy Ursynów i przekazać im znalezisko.
Z powodu braku koordynacji po stronie ruskiej i polskiej, pewne osoby występujące w Smoleńsku zyskały kilka tożsamości. Pierwszy z nich, to legendarny już Andriej Mendriej, czy jak kto woli Safonienko - autor filmu 1:24. Na Onecie występował jeszcze pod jednym nazwiskiem, ale już nie pamiętam jakim. Sławomir Wiśniewski w ruskiej propagandzie nazywał się Śliwińskii.
Wśród osób szczególnie zasłużonych w sformułowaniu teorii katastrofy oraz w udzielaniu się dla mediów i blogerów, niekwestionowanym liderem był oczywiście Siergiej Amielin, człowiek o dwóch twarzach. Według ustaleń pluszaczka - agent CIA http://www.pluszaczek.com/index.php/2010/06/11/sergej-amielin/, według ustaleń FYMa - w służbach rosyjskich http://freeyourmind.salon24.pl/304592,fotoamator-specjalnego-znaczenia. Zapewne nie wszyscy wiedzą, że w śledztwie Amielina uczestniczył także emerytowany major lotnictwa, a w tragiczną sobotę energetyk lotniska Siewiernyj - Aleksandr Koronczik - dla dziennikarzy GW Sasza wyborcza.pl/1,76842,8210968,Smolensk_zapala_swieczki.html Nie pytany, chętnie opowiada np o swoim białoruskim pochodzeniu i związkach z Polską, sympatiii do naszego kraju. Niestety, nie wspomina, o dziwnym uszkodzeniu zasilania przed katastrofą, a przecież z racji jego funkcjii to powinien być pierwszy temat do rozmowy. Wprost naprasza się polskojęzycznym mediom i co zadziwiające, niemal w każdym z nich prezentuje odmienny pogląd na katastrofę. Potrafi być oburzony zrzucaniem winy na polskich pilotów http://www.tu154.eu/index.php/archives/1417 podziwiać ich kunszt http://www.polskieradio.pl/7/473/Artykul/266391,Niewiele-brakowalo-do-szczesliwego-ladowania-TU154 obwiniając obsługę wieży. Ale w zalinkowanym wcześniej materiałe w GW prezentuje zdanie zgodne z MAK. Jeszcze inne stanowisko zajmuje w rozmowie z ND http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110421&typ=po&id=po02.txt. O Koroncziku i jego zmiennych poglądach na temat przyczyn katastrrofy można jeszcze co nieco znaleźć w necie.
Sam przyznaje się do obserwowania lotów 7 i 10 kwietnia. I oczywiście jest szczęśliwym znalazcą godła Polski przekazanego później w odpowiednie ręce.
