Mamy już perwsze przymiarki do 500 dniowych rządów spokoju. Ma się on rozpoczynać od uczynienia marszałkiem sejmu słynnego "grzecha", zdymisjonowanego przez samego premiera wskutek niejasnej jego roli w aferze hazardowej.
Rozumiem, ze koalicja rządowa, której tak udzieliła się atmosfera żałoby, pojednania oraz zmiany stylu debaty politycznej po katastrofie w Smoleńsku chce ten ów styl kontynuować.
Zatem te kandydaturę traktuję w kategoriach prowokacji by każdy protest był asumptem dla zaprzyjaźnionych mediów do tego, aby stygmatyzować, przyprawiać gębę pieniaczy wszystkim krytykom owej propozycji.
Wszak zgoda buduje. Tylko co buduje i komu, skoro za niejasny udział w niewyjasnionej aferze otrzymuje się nominację na stanowisko Marszałka Sejmu RP?