awersja awersja
294
BLOG

Szara strefa administracji publicznej

awersja awersja Polityka Obserwuj notkę 0
Wystarczy włączyć telewizor lub otworzyć gazetę, aby przekonać się o istnieniu licznych nieprawidłowości w administracji publicznej. Niekiedy dociekliwy dziennikarz, taki z pasją i poczuciem misji, wraca do poruszanych wcześniej afer. Wtedy najczęściej dowiadujemy się, że „biurowi aferzyści” zamiast ponieść konsekwencje, czują się bardzo dobrze. Przez chwilę trafia nas jasny szlag, psioczymy na biurokrację (nie wiedzieć czemu, bowiem biurokracja w swoim właściwym znaczeniu jest pożądana). Przez chwilę... a później zapominamy.
 
Zapominamy o nierespektowaniu orzeczeń NSA, o nieprzestrzeganiu ustaw i kodeksów, o bezprawnych decyzjach, o przekraczanych terminach, o niekompetentnych urzędnikach. W zapominaniu jesteśmy dobrzy. Oczywiście co jakiś czas politycy przypominają nam, z jaka troską dbają o to, aby urzędy pracowały właściwie. Ot, choćby ostatnia ustawa o odpowiedzialności urzędniczej. Przepiękny tytuł, szczytna idea, dobry kierunek. A czy ktoś czytał tę ustawę...? Czy rzeczywiście działa ona na korzyść zwykłego Kowalskiego...?
 
Obserwując zmiany w administracji publicznej od czasu transformacji ustrojowej dochodzę do wniosku, że równolegle z narastaniem liczby aktów prawnych, narasta zjawisko szarej strefy. Szarej strefy administracji publicznej. Przesadzone...? Nie sądzę...
 
Analogie do grey market są aż nadto widoczne. Można pokusić się o stwierdzenie, że szara sfera administracji publicznej to nielegalny obrót legalnym prawem. Na pierwszy rzut oka brzmi to jak nonsens, lecz wystarczy rzucić okiem raz drugi i trzeci aby zauważyć, że w tym szaleństwie jest metoda. Legalne prawo to choćby prawomocne orzeczenia NSA. Nielegalny obrót to postępowanie z tymi orzeczeniami w taki sposób, który uniemożliwia wykonanie orzeczenia. Lub ściślej pisząc: umożliwia niewykonanie. Owszem, to przykład z bardzo górnej półki. Jednak im półka niższa, tym możliwości niewykonywania coraz więcej.
 
Szara strefa administracji publicznej to również szary rynek pracy. Cóż to takiego...? Otóż oprócz setek tysięcy prawdziwych urzędników w urzędach znajdują zatrudnienie politruki - osoby z nadania partyjnego. W tym przypadku nie odeszliśmy ani na krok od czasów PRL i członków PZPR. Tylko teraz stanowisk z partyjnego klucza nie nazywa się po imieniu. Aby je jednak uzyskać należy właściwa przynależność partyjna. Ktoś nie zgadza się z tą opinią...? Służę setkami przykładów... (Na marginesie - te setki przykładów można ująć w ramy tylko jednego przedsiębiorstwa miejskiego z pewnego miasta wojewódzkiego). System szarego rynku pracy jest fascynujący, bowiem istnieje w nim swoisty rodzaj zapewnienia sobie przetrwania. Załóżmy, że skarżymy się na niekompetencję urzędnika. Skarżymy się do urzędnika wyższego szczebla. Okazuje się jednak, że poza zależnością służbową obu urzędników łączy przynależność do jednej partii politycznej. Zatem „wiecie, rozumiecie” i skarga się rozmywa. Gdy chcemy złożyć skargę do urzędnika jeszcze wyższego szczebla okazuje się, że „wiecie, rozumiecie”. Sposób postępowania urzedników-politruków został dokładnie pokazany w filmie „12 prac Asterixa”. Ile czasu minie, nim zamiast „wiecie, rozumiecie” skarżący się petent usłyszy „ma pan rację”...? Pięć lat...? Dziesięć...?
 
Szara strefa administracji publicznej to poważne straty finansowe dla państwa. Straty w ewentualnych odszkodowaniach, w etatach dla partyjnych pracowników. Gorsze jednak są straty niematerialne. Przede wszystkim narastająca utrata zaufania do administracji publicznej, rosnąca korupcja, nasilające się bezprawie. Znaczy się - takie tam pierdoły...
 
Bystry polityk (sic!) po przeczytaniu tej notki błyskotliwie zauważy, że ~awersja uderza teraz w cały aparat administracji publicznej...! „Urzędnicy...! Miejcie się na baczności, bo idee-fix głoszone przez niego to zagrożenie waszych miejsc pracy...!”
 
Przeciwnie, Bystry Polityku... to właśnie przez narastanie szarej strefy administracji publicznej urzędnicy z powołania zarabiają mniej, niż na to zasługują. Aby stworzyć jedno stanowisko politruka-urzędnika z godziwą pensją należy poświęcić dwa lub trzy prawdziwe stanowiska urzędnicze. Lub nie podnieść zarobków dla urzędników z prawdziwego zdarzenia... A przecież podstawą działalności szarej strefy administracji publicznej są politrucy...
 
 
 
Jakoś nie znalazłem do tej pory określenia „szara sfera administracji publicznej”. Być może to mój wymysł. Nie jest to jednak ważne. Ważniejszym teraz jest dla mnie taki komentarz, który będzie zawierał w sobie brzytwę Clauberga.
 
Pozdrawiam.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
awersja
O mnie awersja

Licznik odwiedzin: Poza autorem nikt tutaj nie zagląda...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka