Pokój w mieszkaniu w kamienicy. Przy stole siedzi ojciec z synem, ojciec obejmuje syna zaciskając pięść na jego ramieniu. Ma zafrasowaną twarz, schyloną głowę. Na środku stołu stoi trzeszczące radio marki Jowita.
"My, jastrzębie znad Angli my, szczury z Tobruku my, maki spod Monte Cassino my, mięsko spod Lenino, miesko spod Lenino, chaps."
Syn: Tato, wyłącz to radio, grają tam same głupie piosenki
Ojciec: Durniem jesteś. To radio i ta stacja to jedyne co nam teraz zostało. To są piosenki o naszej chwale, o naszym patriotyzmie, a nadchodzi czas byś sobie o tym przypomniał.
S: Szczerze mówiąc wolę Vivę. Zresztą po co kupowałeś telewizor, skoro słuchasz tego starego radia.
O: Bo się nie spodziewałem, że będzie wojna.
S: Jaka wojny, tato?
O: Jak to jaka? Ze szkopami i z ruskimi.
S: Skąd wiesz, że będzie wojna?
O: Już jest do diabła, zakuty małpi móżczku, czy ty tego nie widzisz?
S: Ale czego, tato?
O: Turystów. Są wszędzie, chodzą, entszuldigung, wo ist National Muzeum? Pytają. I tak patrzą tymi swoimi ślipkami i czekają aż odpowiesz, że dort albo że nicht fersztejen i zagadują coś do siebie, klasyfikują, że do obozu, że już co który do kieszeni sięga i wyciąga mapę i tak patrzy i bada topografię. Tu Rynek, tu Warta, tam jezioro, i rysują strzałki, a ja stoję taki bezsilny, taki smutny synu, a oni to planują, już, atakują, kupują, chodzą i się rozglądają, zdjęcia robią. Myślą, że im przypadkiem powiem, gdzie tu jednostka wojskowa, szkopy zapchlone. Synu musimy się przygotować.
S: Co mamy zrobić?
O: Zgłosić zaciąg do ochotniczej, samorzutnej armii doborowej, w skrócie osad.
Otwierają się drzwi, wchodzi mężczyzna w czapce i mundurze - generał. Strzela piętami, salutuje, odśpiewuje ostatni wers pieśni rewolucyjnej: "mięsko spod Lenino, chaps". Nachyla się nad stołem i kładzie przed ojcem i synem dwie kartki.
Generał: Panowie. Słuszny wybór. Nasza ochotnicza, samorzutna armia durniów, w skrócie osad, to najlepszy wybór na czas wojny oraz pokoju. To pełen konfort i niemal nieograniczony wybór drogi do chwały. Nasze hasło głosi: "z nikim nie zginiesz tak jak z nami" i wierzcie mi, nie ściemniamy.
O: Cudownie
S: Tato, ale ja nie chcę umierać
O: Synu mój, nie bądź baba. Chcesz być prawdziwym facetem bez jednego chociaż małego zginiątka? Będziesz tak sobie żył ze świadomością, że twoi przodkowie dawali się przypiekać, ćwiartować, mordować, wieszać, a ty nic, tak sobie po prostu żyjesz? Później się taki skaleczy w paluszek i już płacze, a koledzy od razu widzą, że nigdy nie byłeś nawet śmiertelnie ranny i później cię wytykają palcami.
G: Powiem ci coś młody człowieku. W mojej rodzinie wszyscy od pokoleń ginęli za ojczyznę. Też kiedy byłem w twoim wieku się buntowałem, mówiłem, nie tato, chcę być fryzjerem i strzyc kozy. Ale w końcu zdałem sobie sprawę, że tradycja, to najważniejsze co człowiek posiada, zrozumiałem, że życie jest nieciekawe i dla frajerów a ginąć jest superowo. Poza tym w gabinecie mam też kilka kóz.
S: Ale generał przecież nadal żyje.
G: Tak, to mój najbardziej wstydliwy sekret - mówi łamiącym się głosem, siada w kącie i zaczyna płakać
O: Generale, niech się generał nie przejmuje tym nieopierzonym młokosem. Prosze powiedzieć, kiedy organizujecie najbliższe ginięcie za ojczyznę.
G: Od poniedziałku do piątku od pobudki polowej, do siedemnastej. Chcieliśmy przedłużyć do wieczora, ale Niemcy chcą nadgodzin, opieki socjalnej, darmowych sieciówek i kilku Żydów. MPK nie chce się zgodzić na sieciówki.
O: W takim razie dzisiaj był ostatni dzień. Dlaczego nic nie ma jutro?
G: W soboty mamy imprezy zamknięte dla obcokrajowców. Jeśli ma pan ochotę, jutro można ginąć w bitwie pod Little Big Horne. Atrakcją jest możliwość bycia przeszytym strzałą i oskalpowanym po śmierci.
O: Synu co myślisz? Szczerze mówiąc wolałbym poczekać na Niemców.
G: Jak pan sobie życzy. Jakieś szczególne życzenia co do okoliczności śmierci na polu chwały?
O: Nie. Wolę niespodzianki.
G: Doskonale. Cenię ludzi, którzy lubią wyzwania. Przygotuję dla pana coś specjalnego. A dla ciebie, synu?
S: Zostawcie mnie w spokoju - wybiega z pokoju
O: Widzi pan, panie generale. Wychowujesz dziecko na dobrego człowieka, żyły sobie wypruwasz, żeby miał szczęśliwe życie, a mu w głowie tylko kariera, rodzina i dzieci. Świat kompletnie zwariował.
Kurtyna