Obejrzałem zarówno filmy, jak i dyskusje - najpierw prof. Artymowicza i prof. Rońdy, a potem w innym, szerszym gronie - z udziałem prof. Kleibera i prof. Krzemińskiego oraz dziennikarzy: Wrońskiego, Lisickiego, Karnowskiego i Stankiewicza.
Na początek. Moje dotychczasowe zdanie nie uległo zmianie. Nie widzę przekonujących dowodów na zamach, ale widzę coraz bardziej przekonujące dowody na najbardziej spartaczone dochodzenie w historii światowych katastrof lotnicznych.
A teraz wrażenia. Jeśli celem Kraśki było uspokojenie opinii publicznej poprzez merytoryczną dyskusję, to osiągnął efekt dokładnie przeciwny. Denne dziennikarstwo Kraśki tylko podgrzało atmosferę. Podobało mi się jedynie wystąpienie prof. Kleibera i red. Stankiewicza. Red. Lisicki wypadł na poziomie red. Lisickiego, red. Karnowski wypadł merytorycznie bardzo słabo, zaś red. Wroński uprawiał typowe dziennikarstwo propagandowe. Najgorzej wypadł prof. Krzemiński, nie dorównujący poziomem intelektualnym nawet hydraulikowi, który w lecie wymieniał centralne w moim domu. Jego obecność w studiu nie tylko była zbędna, ale niepotrzebnie podgrzewała atmosferę. Argumentów merytorycznych przedstawił dokładnie zero przecinek zero zero nic.
Czy jest szansa na wyjście z impasu smoleńskiego? Moim zdaniem jest, ale bardzo mała, albowiem żadna ze stron nie zamierza ustąpić pola drugiej. Obie mają w tym interes. Rząd, który broni się przed pokazaniem go jako zespołu trampkarzy w krótkich spodenkach, ale też zespół Macierewicza, któremu będzie bardzo trudno przyznać się do jakichkolwiek błędów - podobnie jak komisji Millera.
Reasumując, program był potrzebny, ale został spartolony przez Kraśkę, który w dodatku jest słabym propagandzistą.