Belka Belka
106
BLOG

Dorzynania watah ciąg dalszy, krzyżem i nie tylko

Belka Belka Polityka Obserwuj notkę 2

 „Dorżnąć watahy” obiecał wdzięcznym wyborcom w 2007 roku obecny Minister Spraw Zagranicznych, kiedy jeszcze tym ministrem nie był i walczył o głosy dla swojej partii. „Tak, tak!” zakrzyknął zachwycony tą nową, atrakcyjną możliwością tłum i pobiegł do urn, żeby udzielić dzielnemu myśliwemu i jego nieocenionej drużynie wsparcia.

„Wypatroszę, (…) oddam mocz na Jarosława Kaczyńskiego i brata jego” zapowiedział najbliższy druh od sowieckich polowań i nieformalny rzecznik ds. kontaktów z ludem kandydata na Prezydenta blisko 40 - milionowego kraju z ponad 1000 - letnią tradycją, dodajmy leżącego w centrum Europy i znanego ze swojej wielowiekowej tolerancji - mając na myśli kontrkandydata w wyborach oraz jego dwa miesiące wcześniej tragicznie zmarłego brata bliźniaka (zupełnie przypadkowo także byłego Prezydenta wspomnianego kraju).

„Yes, yes, yes” ucieszyła się jasna, postępowa, demokratyczna i proeuropejska, a zatem znająca języki obce, miłująca pokój oraz „zgodę, która buduje” część narodu. I dalejże na wyprzódki do urn wyborczych aby oddać głos na tego, którego najbliższe otoczenie składa tak obiecujące przyrzeczenia. 

Jak widać wieki płyną a stara metoda szczucia, jątrzenia, wzbudzania nienawiści oraz sterowania tłumem za pomocą chleba i igrzysk ciągle się sprawdza. A, że z chlebem coraz gorzej to i igrzyska muszą być coraz bardziej spektakularne. Dlatego chociaż wybory już się dokonały szczucie, podgrzewanie antagonizmów i język agresji nie ustają. Ba, obserwując to, co się dzieje rzec można, że nawet się nasilają. Tak jak niestety nasila się dążenie do konfliktu. Bo jak inaczej oceniać to, że nowy Prezydent mojego kraju za rzecz najpilniejszą do załatwienia u zarania swojej prezydentury uznał przejęcie mediów publicznych i usunięcie krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego? Nie staczające się w przepaść finanse publiczne, nie rozpadającą się służbę zdrowia, nie rozpasane sądownictwo, nie kłody rzucane pod nogi przedsiębiorcom, nie politykę zagraniczną, nawet nie słynne parytety czy in vitro, tylko właśnie TVP i spontanicznie wystawiony przez harcerzy krzyż smoleński. Zwłaszcza ta druga sprawa wydaje się być załatwiana wyjątkowo nierozważnie. Bo przecież, gdy podejmuje się ponad głową społeczeństwa decyzję w tak drażliwej sprawie to chyba bierze się pod uwagę ewentualne konsekwencje. Więc Prezydent i jego partia albo są nierozsądni albo celowo dążą do konfliktu. Bo przecież taką sprawę można było załatwić zupełnie inaczej. Urządzić na przykład coś w rodzaju konsultacji społecznych - zapytać, gdzie ten krzyż przenieść, podjąć chociażby próbę dialogu. Pokazać, że rzeczywiście zgoda buduje a nowy Prezydent jest Prezydentem wszystkich Polaków, także i tych, dla których ten krzyż jako symbol ma szczególne znaczenie, a nie tylko Prezydentem dla swoich. Nie chce mi się wierzyć, że jest to tylko nierozwaga. Dlatego skłaniam się raczej ku drugiej tezie, czyli najzwyklejszej prowokacji. Zwłaszcza, że i inne fakty to potwierdzają. Jak na przykład jątrzące akcje biłgorajskiego rzecznika ds. kontaktów z prostym ludem, który tam gdzie jego miejsce i gdzie powinien już pozostać na stałe, czyli w organie Urbana wyznał był na przykład, że śmierć Lecha Kaczyńskiego była „wielkim katonarodowym oszustwem” i realizacją politycznego planu. Czyli co? Jeden Kaczyński spowodował katastrofę, żeby drugi mógł wygrać wybory? Absurd? Absurd, ale jak się okazuje nie dla wszystkich, skoro na stronie internetowej rzecznika walki z pamięcią o katastrofie smoleńskiej liczba zwolenników przyrasta lawinowo. 

Wydawało by się, że już nie można wylać więcej kloaki. Że ludzie mają dość tych opowieści - o ślepych snajperach,  małych prezydentach (w dodatku chamach), nadużywanych małpkach, chorobach psychicznych, karłach moralnych, nowych wydaniach Hitlera skrzyżowanego ze Stalinem i Gomułką, tego rechotania z Irasiada - ale nie, ktoś ciągle dociska pedał a nienawiść sięga nawet poza grób. A to trzeba przeczołgać sierotę po parze prezydenckiej za to ile to zarobiła na tragicznej śmierci obojga rodziców. To znowu w polskich i zagranicznych mediach sprzedaje się jako pewnik informację, nie popartą żadnym dowodem, jakoby Prezydent Kaczyński wymusił lądowanie i tym samym doprowadził do śmierci 96 osób. A to dodaje się, dla dodatkowego zszargania, że w dodatku był jeszcze pijany. To znowu jątrzy się opisywaniem, jakie to olbrzymie renty i odszkodowania dostaną rodziny ofiar katastrofy w Smoleńsku, co wywołuje pod adresem wspomnianych rodzin, lawinę komentarzy tak obrzydliwych, że nazwanie ich szambem jest doprawdy komplementem. Innym razem usłużny dziennikarz news o wywiadzie Jarosława Kaczyńskiego dla „Rzeczpospolitej” tytułuje: „Kaczyński: Współpraca z Tuskiem? Niech się kaja!”. Nieważne, że w stosunku do treści wywiadu tytuł jest nadużyciem i stanowi manipulację wyrwanym z kontekstu fragmentem, a słowa o kajaniu w ogóle nie padły.
(link tutaj: http://www.rp.pl/artykul/506304_Bez_przeprosin_z_PO_nie_bede_wspolpracowal.html)

Poszło! Poszło w eter! Magluje się więc ten jeden zmanipulowany fragment we wszystkich zaprzyjaźnionych mediach wzdłuż i wszerz. I już, już podnosi się krzyk: „Kaczyński taki jak zwykle. Znowu się awanturuje.”  I mało kto zada sobie trud, żeby ten wywiad przeczytać w całości. Przeczytać i w dodatku zrozumieć.

Innym razem sparodiuje się list rodzin katyńskich i też jest ubaw po pachy. I tak w koło Macieju aż się utrwali. 

Wszystko to nie wskazuje moim zdaniem na chęć realizacji hasła „Zgoda buduje”. Wręcz przeciwnie - na celowe jątrzenie i cyniczny zamiar sprowokowania drugiej strony. I nic tutaj nie pomogą rytualne dąsy posła Gowina, który a fe! jak się wzdraga i robi za etatową przyzwoitą twarz Platformy. Gdy jeszcze się doda celową lub nie nieudolność w sprawie wyjaśniania smoleńskiej katastrofy, to nasuwa się jeden wniosek: ktoś tu próbuje doprowadzić do rozróby, aż ludziom puszczą nerwy i tragedia smoleńska, miast wyjaśnienia, doczeka się spostponowania. Sfilmuje się wtedy co bardziej malownicze obrazki: jakieś krzyki, wykrzywione twarze, zaciśnięte pięści i puści to w świat. GW opatrzy wszystko stosownym komentarzem z cyklu: patrzcie na tych chorych z nienawiści oszołomów (ma się rozumieć sformułowanym w jak zwykle pokojowym i wcale nie fanatycznym języku), a spacyfikowana telewizja publiczna ani piśnie słowa sprzeciwu. I tym oto sposobem drugą co do wielkości partię polityczną w kraju i osiem milionów niesłusznych, bo ciemnych, wyborców sprowadzi się do parteru. Ośmieszy się ich, upokorzy, wystawi pod pręgierz drwiny, zdusi obcasem… A tym samym ich racje też będą godne wyłącznie szyderstwa ze strony „postępowej”, europejskiej części Polski. Niewiele wprawdzie większej, ale za to agresywnej i dobrze zmanipulowanej. I gra muzyka, wybory 2011 w kieszeni a wtedy to już 4 lata niczym nie kontrolowanej władzy. A po nas choćby potop!

Że co? Że kraczę? Bardzo, ale to bardzo chciałabym aby to było tylko krakanie. 

Dlatego drogie watahy, zwane czasami dla odmiany „bydłem”, nie dajmy się sprowokować.  

Obserwujmy, punktujmy, upominajmy się o prawdę, zrzeszajmy się, ba! nawet manifestujmy, nawet bardzo stanowczo, nawet czasami nieco ostro, ale jednocześnie rzeczowo, koniecznie w granicach dyskursu publicznego. Niech wszystko się rozegra według naszego a nie palikotowego planu.  

PS: Właśnie na potwierdzenie powyższej teorii Niesiołowski u Olejnik dorzyna watahy bredząc o "pisowskiej awanturze" wokół krzyża, "pisowskim szantażu" żałobą smoleńską itp.Boszszsz... jakie to wszystko przewidywalne.

 

 

 

Belka
O mnie Belka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka