W styczniu tego roku, będąc w Polsce złożyłem w ZUS wniosek w celu załatwienia pewnej sprawy. Jako, że tam nie mieszkam, ustanowiłem pełnomocnika w osobie mojej mamy do wszelkich kontaktów z tą instytucją. Pani stosowne pełnomocnictwo przyjęła i wniosek został pchnięty w trybiki zusowskiego molocha. Po upływie kilku miesięcy, nie mając żadnych wieści w mojej sprawie zacząłem wydzwaniać do odpowiedniego oddziału, gdzie uspokajano mnie, że to musi potrwać. Musi to musi- czekałem.
Kilka dni temu, moja żona pojechała do Polski i oczywiście do ZUS. Tam zaś pewna pani, z uśmiechem poinformowała ją, że wniosek został odrzucony bez rozpatrzenia z powodu nie uzupełnienia przeze mnie wymaganej dokumentacji. Pisma w sprawie brakującej części dokumentów wysłane zostały na mój stary adres domowy a nie jak było ustalone na adres pełnomocnika.
Jedna komórka ZUS, przesłała moje dokumenty do innej w celu ustalenia okresu składkowego. I to ta druga właśnie komórka twierdzi, że moje pełnomocnictwo było ważne tylko w komórce pierwszej a u nich już nie i to ja powinienem ustanowić nowe pełnomocnictwo dla nich. Niestety moje pytanie, w jaki sposób miałem się o tym dowiedzieć skoro nikt nie przysłał mi żadnej informacji pozostało bez odpowiedzi.
Logika wielkich instytucji jest porażająca. Wychodzi na to, że powinienem znać wszystkie wewnętrzne procedury ZUS w każdej sprawie i biegać do każdych drzwi z toną papierów. Czy tam naprawdę jest coraz gorzej?