Strasznie podoba mi się historia faceta nazwiskiem Sean FitzPatick. Przez kilka lat szefował on jednemu z największych irlandzkich banków- Anglo- Irish Bank. Jego rządy doprowadziły firmę do kompletnej ruiny a od bankryctwa akcjonariuszy musiał ich ratować rząd poprzez nacjonalizację. Sam Sean zaś przyznał sobie 110 mln euro kredytu a jeszcze 40 pożyczył od kolegów z innych banków. Kiedy w końcu stracił stanowisko i został poproszony o rozpoczęcie spłaty kredytu, z rozbrajającą szczerością powiedział, że nie ma kasy. Jego inwestycja w ropę nigeryjską okazały się nietrafione i pieniądze rzekomo zniknęły. Proponuje w zamian ogłoszenie bankructwa i swój rodzinny dom wartości 800 000 oraz pół swojej emerytury.
Takich Seanów ma Irlandia wielu. Miliardy euro wyparowały nagle z systemu bankowego i całej gospodarki a w dziwny sposób znalazły się w kieszeniach dyrektorów, deweloperów i polityków. Kiedyś w Polsce to się zazywało dziki kapitalizm, tutaj rabowaniem celtyckiego tygrysa.