Bianek Bianek
67
BLOG

„Wojna Polsko – Ruska” czyli Bułhakow przewidział upadek Kaczyńs

Bianek Bianek Polityka Obserwuj notkę 36

 

Gdy Michaił Bułhakow pisał „Mistrza i Małgorzatę”, Jarosława Wielkiego nie znał. Znał Jarosława Mądrego i miasto nad Wołgą, które ten założył. Teoretycznie nie mógł przewidzieć, że po latach jego powieść będzie odzwierciedleniem sytuacji w Polsce.

           Początek powieści to tocząca się przy krystalicznie czystym stawie na Pionierskich Prudach w Moskwie odcięta głowa systemu. Z jednej strony czystość i niewinność z drugiej groza iśmierć. To głowa hydry – głowa która ciągle musi być odcinana. Bo system totalitarny lubi się odradzać. To stało się w Rosji, gdy do władzy doszedł Putin i w Polsce, gdy do władzy doszedł Jarosław. Rządził zaledwie dwa lata i społeczeństwo mogło sobie przypomnieć co to zamordyzm, stalinizm i realny komunizm. Ludzi którzy nie byli z nimi bezwzględnie wyrzucano na bruk. Na ich miejsce przyjmowano partyjną hołotę zgodnie z zasadą: mierny, bierny, ale wierny. Wielokrotnie byłem świadkiem, gdy pod płaszczykiem walki z komuną wyrzucano z pracy ludzi, którzy urodzili się pod koniec lat siedemdziesiątych. O komunie wiedzieli więc tylko tyle, ze ich rodzice stali w kilometrowych kolejkach, by kupić dla nich mleko w proszku, czy owoc. Takich przyziemnych problemów nie miała nigdy rodzina Kaczyńskich. Na salonach żyło się inaczej, niż na podwórku. Jedynym problemem dla Jarosława była władza, a raczej jej brak. Jako mamusi synek – w szkole, jak sam opowiadał zbierał cięgi, Leszek podobnie, choć on nie musiał chłopcom podawać piłek, a mógł stać na bramce. Chęć zemsty pozostała. Jarosław wspomina: „Chciałem rządzić już gdy miałem 12 lat”. Na szczęście dla Polski i Polaków jego marzenia nieprędko się spełniły . Dzięki temu mogliśmy poczuć co to znaczy żyć w wolnej Polsce. My mieliśmy Lecha Wałęsę - Rosja miała Borysa Jelcyna – bez wojen i nienawiści, a normalnie po kieliszku – dostaliśmy listę Katyńską. Stosunki polsko – rosyjskie były dobre jak nigdy. Co nie przeszkadzało Polsce wstąpić w tym czasie do NATO i odbudowywać stosunki z USA i zachodnią Europą. W tym czasie odsunięci od władzy za szereg intryg i próbę zbierania haków na wszystkich, którzy nadepnęli im na odcisk, bracia knuli jak wrócić do władzy . Przeczekać mieli za co – zdążyli się uwłaszczyć. Wydawnictwa, fundacje, kamienice. Żyć nie umierać. Przeżyli i niestety wrócili niczym lordowie ciemności, by mścić się na tych, którzy robili to co oni, tylko lepiej.  Podobnie jak Putin bracia myśleli zamordystycznie. O czym można było  się u nas na każdym kroku przekonać. Z małą różnicą - w Moskwie ludzie znikali naprawdę, ale za to szybko, w Warszawie ludzi gnębiono, gnojono i upadlano. Wystarczy wspomnieć do czego zdolny był Janusz Kurtyka - w walce o fotel szefa IPN spreparował dokumenty, aby utrącić konkurenta - Andrzeja Przewoźnika – ironią losu pogodziła ich dopiero śmierć. Era zamordyzmu w Polsce umierała śmiercią naturalną. Za pól roku Jarek znów odszedłby w zapomnienie, a jego brata zapamiętalibyśmy jako najgorszego prezydenta w historii Polski. Stało się inaczej. Tragiczny wypadek samolotowy stał się pretekstem, by znów głośno zawyć KOMUNO WRÓĆ. I komuna wraca. Przez Wawel do Warszawy. Cynicznie zaszantażowany Kardynał Dziwisz uległ cynikom z PIS, którzy już dzień po śmierci myśleli jak przekuć tragedię w sukces. Dziś kardynał wstydzi się swojej decyzji i zapewnia, że to nie on, że to oni. A oni oczywiście nie przyznają się do moralnego szantażu. Oni już myślą jak chwycić naród za gardło. Jak zdusić go butem i sprawić, by znów słuchał głosu wielkiego brata. By sąsiad znów donosił na sąsiada, by syn znów donosił na ojca, by w końcu obok pomnika Lecha Kaczyńskiego postawić pomnik Pawki Morozowa. Skąd u Jarosława ta mieszanka miłości i nienawiści do Rosji? Nienawiść, bo Jarosław boi się wszystkiego co większe od niego, wszystkiego nad czym nie może mieć władzy. Pamiętny obrazek sprzed  miesiąca, gdy Putin dowiedział się, że Jarosław przyjedzie rozpoznać ciało brata, postanowił nie wracać do Moskwy tylko zostać w Smoleńsku i osobiście złożyć mu kondolencje. Jarek przeszedł obok udając, że nie widzi wyciągniętej ręki premiera Rosji. O tym, że widział świadczyło tylko jego świdrujące spojrzenie. Te małe nienawistne oczka nie potrafią ukryć pogardy i nienawiści. Śmieszy mnie więc jego zabawny filmik do „przyjaciół Rosjan”. Bo tak jak Muzeum Powstania Warszawskiego udaje tam jego mieszkanie, tak Jarosław udaje, że już kocha Rosjan. Jarosław to polski człowiek nienawiści, tak jak Putin to rosyjski człowiek nienawiści, nie ma się co dziwić, że tak się nienawidzą. I Putin i Kaczyński nienawidzą kultury, sztuki i ludzi wykształconych. I Putin i Kaczyński nienawidzą wszystkiego, czego nie rozumieją, wszystkiego nad czym nie mogą zapanować. A najbardziej nienawidzą siebie.  Ale  oboje też pałają do siebie skrytą miłością, bo oboje mają te same fascynacje – potęgę, siłę, przemoc, bezwzględność i umiłowanie pełnej władzy, władzy za wszelką cenę. Oboje też kochają Bułhakowa, a ten przewidział, że obcięta w Rosji głowa będzie próbowała się odrodzić. Jednak tak jak w "Mistrzu i Małgorzacie" - nic dwa razy się nie zdarza. 

 

 

Bianek
O mnie Bianek

spostrzegawczy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka