Jest już po wyborach, ale właśnie dziś ktoś pokazał mi e-mail napisany przed ciszą wyborczą.
Nadawca zachęca do głosowania na swojego brata, kandydującego do rady miejskiej. Pozwolę sobie przytoczyć fragment tego e-maila:
"We wszystkie wymnienione aktywności Rafał angażuje się nie po to, aby odnieść korzyści dla siebie - postrzega swoje powołanie jak służbę. Wiem, że jego działanie odznacza się UCZCIWOŚCIĄ.
Gdy piszę o uczciwości przypomina mi się taka sytuacja: Kiedyś będąc jeszcze studentami jeździliśmy po mieście i szukaliśmy patrolu policji, który wcześniej odstąpił od wypisania mi mandatu w zamian za "mniejszą opłatę, ale bezpośrednią". Rafał przekonał mnie żebyśmy odnaleźli tych policjantów i poprosili żeby jednak wypisali mandat. Znaleźliśmy ich."
Muszę stwierdzić, że przykład "niemodnej" superuczciwości bardzo mnie ujął. Nie głosowałem na pana Rafała, zresztą nie był z mojego okręgu. Ale cieszę, że dostał się do rady miejskiej w jednym ze średniej wielkości miast.
Mamy w Polsce przynajmniej jednego superuczciwego radnego.