Robert Bogdański Robert Bogdański
1845
BLOG

Głos biskupów przybliża załatwienie sprawy reparacji

Robert Bogdański Robert Bogdański Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 87

Wygląda na to, że Niemcy podeszli do sprawy ewentualnych reparacji wojennych dla Polski śmiertelnie poważnie. Najpierw po wystąpieniu Jarosława Kaczyńskiego pierwsza reakcja na szczeblu rzecznika zabrała im niewiele godzin. Potem swoich ekspertów uruchomił Bundestag i oni w miesiąc wyprodukowali analizę, że oczywiście Polacy nie mają racji. Dodajmy, że ten miesiąc to był urlopowy sierpień, więc analiza była cokolwiek napisana na kolanie i mało spójna, co tym bardziej podkreśla nerwowość piszących.

W tak zwanym międzyczasie polskie pudła rezonansowe zajmowały się wprowadzaniem do publicznego obiegu w Polsce rozmaitych narracji niemieckich, z których najważniejsza polega na połączeniu kwestii reparacji i granic. Rozmaici użyteczni idioci nie zważając na jasne zapisy traktatowe pytali całkiem poważnie, czy ich rodacy chcą, aby w zamian za mniemane reparacyjne pieniądze nasz kraj utracił Szczecin. Kulminacją była wypowiedź Klausa Bachmana (owszem, Niemca, bo pewnie do tego zadania nie można jednak było znaleźć Polaka), który stwierdził, że Polska ma "nasze ziemie", więc to już powinno wystarczyć.

Teraz do gry weszli biskupi ze swoim oświadczeniem. Nie próbuję oczywiście powiedzieć, że zostali oni "uruchomieni" przez pociągających za tajne sznurki Niemców. Tak z pewnością nie było. Natomiast można sobie znakomicie wyobrazić, że zaniepokojeni biskupi niemieccy, którzy są z polskimi biskupami w roboczym kontakcie, poprosili o "uspokojenie nastrojów". O to, by w przestrzeni publicznej wybrzmiał "głos rozsądku". Więc powstał dokument nie odwołujący się wprost do reparacji, pełen pięknych słów o pojednaniu i wezwań do odpowiedzialności. Resztę już dopowiadają komentatorzy.

Prawdę mówiąc sądzę, że czcigodni purpuraci dali się wpuścić w maliny. Zresztą sam przewodniczący Episkopatu, abp Gądecki, pokazywany dziś wTVN, wyglądał na zakłopotanego. Nie przymierzając przypominał proboszcza, którego wójt gminy poprosił o udzielenie poparcia szwagrowi w wyborach do powiatu, i taktownie nie wspomniał o tym, że za chwilę gmina ma zadecydować o dofinansowaniu naprawy dachu plebanii. Więc jakoś tak okrągło ksiądz arcybiskup mówił o potrzebie odpowiedzialności, bo przecież odpowiedzialności nigdy za wiele.

Co należy robić w tak pięknie zarysowanych okolicznościach polityczno-moralnych? Ano robić swoje. Po pierwsze widać, że groźba działa. A skoro działa, to nie należy jej pochopnie odkładać. Należy po prostu zacząć liczyć. Czyli powołać zespół do obliczenia strat. Mamy już taki rachunek zrobiony dla Warszawy, co zawdzięczamy śp. Lechowi Kaczyńskiemu. Teraz trzeba policzyć dla reszty kraju. I czekać na to, aż Niemcy nieoficjalnie zgłoszą się, żeby załatwić sprawę. Bo  wszystkie ich propagandowe działania pokazują, że im zależy. Tylko wtedy należy zachować dyskrecję. Bo nie powinno nam zależeć na upokarzaniu kogokolwiek, tylko na załatwianiu spraw.

Nie lubię stadności myślenia, więc będę przebywał raz po jednej, raz po drugiej stronie barykady.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka