Publicyści Rzeczpospolitej Publicyści Rzeczpospolitej
117
BLOG

Terlikowski: Lis, czyli jeszcze nie Zeus

Publicyści Rzeczpospolitej Publicyści Rzeczpospolitej Polityka Obserwuj notkę 22

Rozpętała się burza. Jedna z gwiaz dziennikarstwa, autorytet moralny, któremu za rezygnację z pracy przyznano nagrodę Dziennikarza Roku 2007 - został postawiony pod pręgierzem. Powodem ma być skandaliczne przyjęcie propozycji pracy z TVP, i nie poinformowanie o tym osobistego znajomego z ITI prezesa Waltera. Nad upadkiem moralnym Tomasza Lisa ubolewają inni dziennikarze, ale też eksperci. A mnie się zdaje, że po prostu doszło do nieporozumienia. Lis sądził, że jest ważniejszy i istotniejszy niż w rzeczywistości i przypisał sobie uprawnienia, których - zdaniem innych autorytetów - zwyczajnie nie miał. I o to ten spór, a nie o telewizję czy jej upartyjnienie.

Dawno temu, bo jeszcze w pięknym średniowieczu, toczyła się wśród teologów i filozofów (nie tylko zresztą chrześcijańskich, ale i muzułmańskich) debata nad tym, czy zasady logiki i moralności są stworzone przez Boga, czy też zawarte w Bogu i tylko przez Niego odczytane. Przekładając ten problem na bardziej konkretne sformułowania pytano wówczas, czy  to, że zabijanie jest złe wynika z woli Bożej, czy też jest tylko odczytaniem natury rzeczywistości stworzonej przez Boga w taki, a nie inny sposób z powodu natury samego Boga.

Dyskusję polecam fascynatom, bo rzeczywiście tego warta, ale nie o niej chciałem pisać, a o jej całkiem współczesnym zastosowaniu. Otóż można odnieść wrażenie, że w III RP (także tej, którą określić można mianem III RP Reaktywacja) niemal wszyscy przyjmowali, że prawda jest niezależna od rzeczywistości, nie ma z nią nic wspólnego, a zależy ona od woli każdorazowego Władcy Salonu, którego określić można bogiem. To on rozstrzygał, co jest dobre a co złe i nigdy nie musiał się z tego tłumaczyć. On także jednoznacznymi wyrokami decydował, co komu wolno i dlaczego, a nawet czyja przeszłość jest ważna, a czyja zdecydowanie mniej. Pozostali mieli to tylko powtarzać, rozbijać na głosy, jak postacie z "Podróży "Wędrowca do świtu" C. S. Lewisa, zwane patałachami lub łachonogami. - Przeszłość jest nieważna - obwieszczał Szef, a wszyscy powtarzali: pewnie, że nieważna, ach wcale nie jest ważna, któż mógłby sądzić, że w demokracji można sądzić, że przeszłość jest ważna. Innego dnia Szef dodawał: W przypadku prawicowców przeszłość jest ważna. I patałachy (no dobra łachonogi) obwieszczały: och jakie to okropne, że ci paskudni prawicowcy w młodości czytali Dmowskiego. Obrzydliwe, kto to słyszał. Przykłady takich jednoosobowych orzeczeń czysto woluntarystycznego magisterium moralnego można mnożyć.
 
Niestety z różnych powodów Szef coś ostatnio zaniemógł, jego głos przestał być słyszany w Polsce, więc pojawiły się spory kompetencyjne, kto i w jakim stopniu ma być nowym Szefem, jasnym aktem swojej woli decydującym, co jest dobre, a co złe. Czy ma to być jakiś byt zbiorowy? Telewizja, gazeta, a może radio? A może wyrośnie nam jakiś następca Szefa, nowy Szef, który na nowo bez wątpliwości, będzie tłumaczył, co jest a co nie jest prawdą? Problem ten pozostawał nieco w uśpieniu, gdy w Polsce rządzili antyszefowie. Ich obecność zakrywała wszystkie różnice. Ale teraz ich nie ma, i ktoś musi zacząć decydować, co jest, a co nie jest prawdą. Co jest, a co nie jest moralne.

Rolę taką, na razie w ograniczonym stopniu, bo odnosząc ją tylko do siebie, postanowił odegrać Tomasz Lis. Wiedząc, że nie istnieje nic takiego jest niezmienna prawda, i, że trzeba się trzymać "mądrości etapu" postanowił odrzucić jako już nie istniejące zastrzeżenia do upolitycznienia TVP i stworzyć nową prawdę o niepolitycznej, nieuwikłanej telewizji, w której mogą już pracować uczciwi dziennikarze. Najwyrażniej jednak "bohater walki z kaczyzmem" przecenił swoją rolę i wszedł w nie swoje buty. Ocenić jaka jest telewizja mógłby Sam Szef, ewentualnie jakiś szef zbiorowy, ale Lis  jeszcze nie. I dlatego na istotną, ale jednak nie najistotniejszą gwiazdę (bóstwo) poleciały gromy. Tak tak to jest, gdy ktoś próbuje zostać Zeusem, gdy na to miejsce szykowany jest kto inny.

Tomasz P. Terlikowski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka