Z opóźnieniem przeczytałem artykuł Jarosława Kaczyńskiego zamieszczony na stronach internetowych PiS. Prezes PiS punktuje w nim politykę zagraniczną Polski. Artykuł w sumie nie wnosi nic nowego do nibydebaty - jest tylko wołaniem na pustyni o rzeczową rozmowę. Jak zdążyli donieść już inni publicyści, w swej formie i treści, ów artykuł jest nawet nieco lżejszy, niż list "wybitnych autorytetów" (cyt. za prof. Nałęczem) podpisany około rok temu, ostrzejszy w treści i postulatach.
Ciekawe jest również to, że ów artykuł dziś już nie zajmuje nikogo, zaledwie po kilku dniach.I ciekawe jest to, że powstająca partia Palikota też nie zdołała się utrzymać na wysokiej fali niusów. Co przykryło te dwa wydarzenia? Ano dopalacze i sprawa śmierci mężczyzny. Choć ogólna przyczyna śmierci była do wiadomości Polaków podana, i wiemy, że ów mężczyzna dopalacze zażywał - to jednak opinia publiczna prawdopodobnie do dziś nie wie co było przyczyną śmierci mężczyzny (sic!).
Jednak akcja poszła w ruch. Zakotłowało się w polskim życiu. Prawnicy zacierają ręce, będą mogli liczyć na pozwy większości sklepów, ktróre prawdopodobnie zakończą się dopiero w Strasburgu. Palikot dwo się i troi by nie schodzić z wizji. W sobotę zapowiada, że zrzeknie się mandatu posła 6 grudnia. W niedzielę, zapowiada, że odejdzie z lubelskiej platformy itd. itp. Spektakl musi trwać.
Trzy różne sprawy: artykuł, partia Palikota i dopalacze - pokazują stan dzisiejszego państwa polskiego.
1. Polityka zagraniczna prowadzona jest nieudolnie.
2. Sprawa śmierci mężczyny służy do przykrycia powstającej partii Palikota.
3. Po sprawie handlarzy spod Pałacu Kultury przyszedł czas na doraźną akcję, nieprzemyślaną, z konsekwencjami prawnymi dla państwa na przyszlość, czyli dla nas podatników, która niczego nie rozwiązuje.
I takie mamy państwo, jakie władze sobie wybraliśmy władze.
