Boanerges Boanerges
1642
BLOG

Relacja strażaka ze Smoleńska

Boanerges Boanerges Polityka Obserwuj notkę 13

Wcześniej był podstawiony mechanik a teraz mamy strażaka:

7 i 10 kwietnia, kiedy to przylatywały delegacje rządowe, we wzmocnionym składzie pełniliśmy służbę bezpośrednio na pasie startów i lądowań. Środki bezpieczeństwa podjęto bezprecedensowe.

Gdy wylądował Jak-40 polskiego Ministerstwa Obrony warunki pogodowe nie były jeszcze krytyczne. Wkrótce z lewej strony nadleciał nasz transportowiec. W tym samym momencie jeden ze strażaków w moim samochodzie rozbił termos z lustrzanego szkła. Pamiętam, że jęknąłem: "To zły znak!". Kiedy nasz Ił-76 odleciał na zapasowe lotnisko, wszyscy odetchnęli z ulgą.

Po 40 minutach usłyszeliśmy nadlatujący samolot prezydencki. Na lotnisku wcześniej stacjonowały myśliwce. Gdy startowały i pokonywały barierę dźwięku, słychać było trzask. 10 kwietnia rano też usłyszeliśmy bardzo podobny dźwięk i początkowo nie przywiązywaliśmy do tego żadnego znaczenia. Ogłuszającego wybuchu nie było. Był głuchy trzask - to wszystko. Spod wieży kontrolnej ruszył samochód terenowy; chłopcy powiedzieli, że spadł samolot. Gdzie dokładnie, nie było jasne. Pokazali nam tylko ręką kierunek.

Nasz pododdział - dwa wozy strażackie i samochód gaśniczy z lotniska - ruszył na miejsce katastrofy od strony drogi. My z oficerem Federalnej Służby Ochrony (FSO) pojechaliśmy po pasie startowym. Potem porzuciliśmy pojazd; dalej przedzieraliśmy się przez krzaki i las. Widzieliśmy już dym unoszący się nad wierzchołkami drzew.

W odległości 50 metrów od miejsca upadku maszyny leżały rozerwane na strzępy ciała ludzi. Stało się jasne, że nikt nie przeżył. Widzieliśmy tylko dwa duże fragmenty samolotu - skrzydła i część kadłuba z wypuszczonym podwoziem. Silniki leżały oddzielnie. Nie było wiadomo, gdzie był kokpit i salon samolotu - wszystko rozpadło się na drobne fragmenty. Szczątki maszyny i ciała były pokryte zawiesiną - mieszanką popiołu i kurzu.

Nie było słychać ani krzyków, ani jęków. W złowieszczej ciszy w kieszeniach zabitych dzwoniły tylko telefony komórkowe - słychać było poloneza Ogińskiego, pełnego wigoru krakowiaka...

Ciała nie miały głów, albo też głowy pasażerów były zgniecione, kości twarzy - zmiażdżone. W całości widziałem tylko jedną młodą dziewczynę.

W różnych częściach lasu można było dostrzec ogień. Wybuchu nie było. Iskrę mogły dać urządzenia elektryczne samolotu lub pracujące silniki. Wszędzie - kałuże paliwa lotniczego. Strażacy przedzierali się przez las i bagna. Nasz kierowca Dmitrij Nikonow, który dopiero co skończył 25 lat, piłą spalinową torował drogę. Na miejsce dotarł cały podrapany, we krwi. Ale kto wtedy myślał o sobie? Chłopcy gołymi rękami wyciągali samochody z bagien. Wszyscy rozumieliśmy, że jeśli nie zalejemy pianą paliwa, to nie będzie czego chować. Ogniska pożarów zostały zlikwidowane w ciągu 10 minut.

Po 20 minutach od katastrofy mgła się rozproszyła; widzialność była idealna. U nas na bagnach tak bywa: pojawia się mgła i po chwili znika.

W pierwszym dniu zbieraliśmy szczątki zabitych. Specjaliści z Komitetu Śledczego je opisywali. Na rozwinięte kawałki plastikowej folii układaliśmy to, co zostało z ludzi. Miejsce katastrofy zostało podzielone taśmami na sektory. Zbieraliśmy nawet najdrobniejsze fragmenty samolotu. Oddzielnie składaliśmy dokumenty, rzeczy osobiste i banknoty.

Jako pierwszego zidentyfikowano księdza - po odzieży i pozłoconym krzyżu na szyi. Lech Kaczyński też się zachował lepiej niż pozostali. Szefa państwa polskiego rozpoznał najpierw jego brat - Jarosław, a później premier Donald Tusk. Przyjechali osobno. Marię Kaczyńską szukano długo. Została zidentyfikowana na podstawie obrączki ślubnej.

Szczątki ofiar od razu wkładaliśmy do trumien i partiami wysyłaliśmy do Moskwy. W drugim dniu po katastrofie za pomocą ciężkiego sprzętu podnieśliśmy duże fragmenty samolotu. Pod skrzydłami znaleźliśmy jeszcze trzy ciała.

Później ratownicy ponownie przeszukali poszczególne sektory podnosząc przy użyciu łopat warstwy ziemi. Następnie przeszedł specjalny pług, po czym ręcznie wszystko jeszcze raz przesiano. Podnoszono fragmenty metalu nawet wielkości paznokcia

 

Wobec tego co ustaliła "Misja specjalna" mamy następną "spójną" historię jak to czujne służby pochylały się nad terenem katastrofy i go zabezpieczały i porządkowały.

Zastanawia, dlaczego strażak wspomina, że jak stacjonujące myśliwce startowały i pokonywały barierę dźwięku to było słychać trzask taki sam jak ten, który był trzaskiem prezydenckiego samolotu?

Dlaczego Polska nie domaga się zapisu skrzynek i rozmów tych myśliwców? Może zbadanie ich lotu i warunków pozwoliłoby odpowiedzieć na parę pytań?

Prof. Brunon Hołyst, specjalista ds. kryminalistyki i kryminologii twierdzi, że nawet jeśli otrzymamy wrak samolotu prezydenckiego to warunki pogodowe, które oddziaływały na wrak sprawiły, że nie będzie można zbadać śładów użycia broni, ładunków wybuchowych, działań wyskiej temperatury czy zbadać ślady zetknięcia skrzydeł z drzewami. Zresztą teren został dookoła wykarczowany i nie sposób dowiedzieć jakie to były drzewa, jaki miały wie, grubość, wysokość?

Brak działań rządu w sprawie sprowadzenia szczątków samolotu do Polski sprawia, że Prokuratura Wojskowa, która kwalifikuje lot jako wojskowy nie może dowiedzieć się czegoświęcej niż mamy wgazetach i doniesieniach. A to jest poważna sprawa - gdyż nie daje poczucia spełnienia przez Wojsko Polskie zrobienia wszystkiego dla wyjaśnienia sytuacji w sprawie obronności kraju i przechwycenia przez Rosjan wielu informacji i być może tajemnic Polski. Rząd nie dbający o elementarne zabezpieczenia bezpieczeństwa obywateli zjada swój ogon i przyczynia się obniżenia prestiżu i bezpieczeństwa rządzacych obecnych i przyszłych.

Sytuacja ta przypomina analogie z wojnami prowadzonymi przez obce cesarstwa na terenie Rzeczpospolitej. Czy w takim razie słowa o kondominium są przesadzone?

Kampramisa nie budie...

http://www.deon.pl/wiadomosci/swiat/art,4292,wstrzasajaca-relacja-strazaka-ze-smolenska.html

http://fronda.pl/news/czytaj/zabezpieczenie_wraku_tupolewa_ma_juz_tylko_symboliczne_znaczeni

Boanerges
O mnie Boanerges

Sancte Michael Archangele, defende nos in proelio. Contra nequitiam et insidias diaboli esto praesidium. Imperet illi Deus, supplices deprecamur: tuque, Princeps militiae coelestis, Satanam aliosque spiritus malignos, qui ad perditionem animarum pervagantur in mundo, divina virtute, in infernum detrude. Amen. Michał Archanioł by Rębajło Kulturowy --> http://lach.salon24.pl/52463,index.html Relacja z wręczenia Boanergesów Bogurodzica Moja emalia na czas? na miejsce? na pewno! na serio! "... religia zdobyta staje się religią niepotrzebną" - D.Karłowicz "... a może ja chcę by moje życie miało ciężar" - B. Wildstein, Trzech kumpli "W świetle dnia wszystko jest widoczne. Zło, choć krzykliwe, w gruncie rzeczy jest słabe, dlatego ukrywa się w ciemnościach..."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka