Michał Szułdrzyński w Rzepie odnotowuje wściekłość premiera Tuska. A to nie będzie gotowych dróg na Euro 2012. A to Komorowski zaprasza do komitetu poparcia swej prezydentury Wajdę i Bartoszewskiego a potem jako prezydent zaprasza do RBN-u Jaruzelskiego. Te wszystkie wydarzenia znamy. Sami jako potencjalni premierzy bylibyśmy wściekli mając takich ludzi w PO.
Ale premier zaskoczył dziś. Dumnie wypinając pierś i niemal wygrażając władzom rosyjskim z Brukseli, zapowiedział, że Raport MAK-u jest nie do przyjęcia. Wściekłości nie było - ale była rzecz o wiele bardziej ważna - Tusk stał się Kaczyńskim. Trzecim bliźniakiem w miejsce Ludwika Dorna, domagającym się prawdy o Smoleńsku.
Powiem, że zdębiałem. Jak to? Państwo polskie nie zdaje egzaminu z podmiotowości, z suwerenności oddając Rosjanom śledztwo, dowody i dokładając jeszcze media, które oskarżają tych co polegli w czasie katastrofy z Prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele. I Donald Tusk krzyczy teraz: halo! halo! ale to przecież nie jest żaden raport tylko na kolanie spisane niepotwierdzone informacje? I ja, premier Najjaśniejszej Rzeczpospolitej mam Wam ufać? Nie poprzestawiało się Wam?
I myślę sobie, że premier zaczął martwić się o Polskę. Ale w jakim kontekście? To jest pytanie! Wybory, budżet - odwrócenie uwagi od podwyżek cen paliw czy VAT-u? Kogo chce przekonać Tusk? Dlaczego naraża się swoim wyborcom, których nie obchodzi Smoleńsk? A może sam jest ciekawy prawdy?
I tak się zastanawiam, to może premier poprze wniosek PJN by stworzyć oficjalną komisję sejmową ws katastrofy Smoleńskiej, jako organ parlamentarny z jak najszerszymi uprawnieniami - bezpośrednio reprezentujący interesy ludu, narodu, obywateli. Tych co chcą prawdy i tych co prawda ich nie obchodzi. Jeśli "chcący" domagają się prawdy o Smoleńsku, a są w mniejszości to premier powinien uszanować mniejszość i dać jej to czego chce. Nie igrzysk. Nie chleba. Wystarczy prawda.
