bożena bożena
304
BLOG

Diabeł nie śpi

bożena bożena Kultura Obserwuj notkę 3

Pamiętam takie lato, kiedy na nadbałtyckiej plaży każdy szanujący się urlopowicz czytał "Kod Leonarda da Vinci". Ten widok tych zaczytanych ludzi i tylko on odrzucił mnie od tej książki na zawsze, od filmu, który zaczyna się u nas pokazywać w telewizornii z dawną częstotliwością "Potopu"  także. Ale jeszcze wtedy nie myślałam, żeby zainteresować się Opus Dei. Szukam w pamięci tego momentu, kiedy ta nazwa wryła mi się w umysł i nie mogę sobie nic przypomnieć. Może to było wtedy, gdy zastanawialiśmy się nad wyborem szkoły dla syna? Może wtedy, gdy trafiłam przez przypadek na stronę Opus Dei w Polsce. Na stronie tej zaciekawił mnie dział poświęcony sprostowaniom różnych artykułów z prasy polskojęzycznej, głównie z "Newsweeka",  w którym członkowie Dzieła muszą odkłamywać banialuki puszczane przez dziennikarzy na temat Opus Dei. Może w innym momencie, którego za nic nie mogę sobie przypomnieć, zlokalizować w czasie i przestrzeni. Dość, że od kilku lat temat ten ciągnie mnie w swoją stronę. Przeczytałam dzięki temu mnóstwo artykułów, kilka książek, w tym najlepszą moim zdaniem w temacie, czyli "Śledztwo w sprawie Opus Dei" Vittorio Messoriego, no i oczywiście wszystko, co udało mi się zdobyć o św. Josemarii Escrivie, w tym jego "Drogę".

Niedawno trafiłam też na artykuł jakiejś publicystki portalu natemat.pl, która przeprowadziła wywiady ze świeckimi członkami Opus Dei w Polsce, pytając ich o sposób życia, powody wyboru drogi życiowej, codzienność....Wywiady i cały artykuł był zadziwiająco ciekawy, rzeczowy, żeby nie rzec merytoryczny. Bez zbędnych komentarzy. Za to to, co zobaczyłam w komentarzach było czymś, jakby to nazwać? Zwykłym? Spodziewanym? Wiadra pomyj w kierunku kościoła katolickiego, a przede wszystkim Opus Dei, gdzie określenie "niebezpieczna sekta" sprawiało wrażenie niemal komplementu wśród innych komentarzy. Nie znalazłam ani jednego, który odniósłby w minimalnym stopniu się do treści wywiadów i całego artykułu.

W 2011 do kin wszedł film pt. "Gdy budzą się demony" w reżyserii Rolanda Joffe. Opowiada on m.in o założycielu Opus Dei i podobno stał się hitem wśród widzów, którzy mieli szansę go obejrzeć. Wszedł do kin w większości cywilizowanych krajów, co oznacza, że w Polsce niestety nie mieliśmy okazji go zobaczyć. Aż do momentu, kiedy Michał Kondrat nie wziął sprawy w swoje ręce i doprowadził do tego, że film, po dwóch latach od premiery pojawił się w Polsce, w 30 kinach w całym kraju. Ponieważ mam to szczęście mieszkać w tak zwanym dużym mieście, film pojawił się również niedaleko mojego adresu. A że nadchodzący tydzień zapowiada się odrobinę swobodniej, pomyślałam, że wybiorę się któregoś wieczoru do kina. Nie wiem, w jakich godzinach był on grany do tej pory, ale znalazłam go tylko w DKF (Dolnośląskie Centrum Filmowe), gdzie wyświetlają go o godzinie .....11.00 przed południem do czwartku 19 czerwca.

Nie wiem kim jest Michał Kondrat (www.michalkondrat.pl) , dlaczego film był dwa lata blokowany i dlaczego akurat jemu udało się tę blokadę przełamać. Nie wiem kim są "oni", blokujący dystrybucję filmu. Ale zakazane zawsze smakuje lepiej. Na film się wybiorę, do czwartku wyskrobię sobie te 2 godziny czasu w samo południe.

bożena
O mnie bożena

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura