W serwisie TVN24
1 września, przeczytałem
"U rekina hazardu działała grupa przestępcza?". Opisano, jak to dwóch menadżerów organizowało gry wbrew warunkom ustawy i nakłaniało do fałszowania opinii biegłych.
Otóż ja, prosty człowiek, o tej aferze wiedziałem, aferę poznałem już na początku lat 90, a ten mechanizm opisałem na swojej stronie www.stracilem-z-bph.pl 10 czerwca 2010 r.
Fragment moich wypocin:
...Wtedy właśnie narodziła się AFERA HAZARDOWA pod postacią, wykonanej domowym sposobem, ruletki. Zebrana wokół niej gawiedź, w liczbie kilkudziesięciu osób, próbowało polepszyć swój los, obstawiając pieniążkami, czarne, czerwone, niebieskie, zielone, i dwadzieścia cyfr. Myśląc, że jest to przekręt podobny z tym z Bazaru Różyckiego, gdzie jest kulka?, obserwowałem zjawisko kilka dni. Kiedy pewnego dnia zobaczyłem patrol Policji kontrolujący Panów, w błyszczących garniturach firmy ADIDAS, obsługujących RULETKĘ, pomyślałem, że to koniec płaczu przegranych chłopów za moim domem. Jakie było moje zdziwienie, gdy zauważyłem, że patrol Policji odchodzi, a dresiarze w złotych łańcuchach dalej kręcą . Zmieniła się tylko jedna rzecz, zamiast pieniędzy na stole pojawiły się pluszaki , zabawki dla dzieci czy też kosmiczny bat na konia. Ktoś mi wyjaśnił, że to nie jest hazard , ci biznesmeni posługiwali się zezwoleniem z MINISTERSTWA FINANSÓW na gry zręcznościowe. A to stworzone domowym sposobem urządzenie, okrągły ruchomy blat z wbitymi , po obwodzie gwoździami i kulką z łożyska, to gra zręcznościowa z homologacją wydaną przez Pana Pułkownika z Akademii Wojskowej. Kilku kolejnych biznesmenów , idąc tropem wspomnianego zezwolenia, dotarła do Pana (przyjmijmy) Stanisława z Ministerstwa Finansów i otrzymali zezwolenia (argumentując, jak tamten Pan w garniturze ADIDAS, może to i my musimy mieć). Pan Stanisław nie miał wyjścia,. Znali jednak na czym cały biznes polega . Co miesiąc, jeden z Panów jechał do Pana Stanisława i wiózł, ot prezencik w postaci kilku stówek, od głowy lub od maszynki „zręcznościowej”, ponieważ zezwolenie obejmowało liczbę maszyn. Homologację na maszynki zręcznościowe, wydał ten sam Pan Pułkownik z Akademii Wojskowej. Wraz z postępem zamiast prymitywnych ruletek zakupili, piękne, elektroniczne gry. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że gry zręcznościowe z homologacją, wstawiane w sklepach, barach, kioskach to nic innego jak POKER, czy tzw. OWOCARKA, ful hazard. I ten błogostan, którego byłem świadkiem, trwał do 2001 roku. Wyjechałem i wiedza moja w tym momencie się kończy. Wiedzę , że jest to przekręt, mieli Policjanci, koledzy biznesmenów-Prokuratorzy, kontrolerzy z Urzędu Skarbowego i każdy , kto trochę rozumu miał.
Całość przeczytacie TU
www.bph-lamie-prawo.salon24.pl/afery na zamowienie...
A dlaczego jeszcze raz o tym piszę, bo mam nadzieję, że to co dzieje się w Banku BPH i innych, kiedyś zostanie ujawnione jako AFERA BANKOWA...