Krzysztof J. Wojtas Krzysztof J. Wojtas
55
BLOG

Polskie wyzwania

Krzysztof J. Wojtas Krzysztof J. Wojtas Polityka Obserwuj notkę 9
Na tle wojny polsko/polskiej Tuska z Kaczyńskim brak nawet wstępnych analiz problemów z jakimi przyjdzie się niedługo zmierzyć.

Co czeka świat/Europę/ Polskę w bliskiej przyszłości? To, że zmiany nastąpią - to oczywista oczywistość i po cichu "ćwierkają o tym wszystkie wróble". Nawet te w Davos.Tyle, że oficjalnie nikt się do tego nie chce przyznać. Powstaje pytanie, czy, a jeśli tak, to jakie warianty rozwoju sytuacji powinny być brane pod uwagę?

Zacznijmy od stanu obecnego. Mamy PiS skonfliktowany praktycznie ze wszystkimi sąsiadami Polski, realizujący politykę amerykańską, a przy okazji projektujący, jeśli nie niezależność,  to przynajmniej pewną odrębność polskich interesów. Tak można ocenić z zewnątrz tę politykę.

Jednak wystarcza by amerykański ambasador "tupnął nogą" by szybko koordynować zamierzenia.Dochodzą do tego jeszcze wpływy izraelskie. Z drugiej strony są naciski UE realizujące niemieckie potrzeby. 

W efekcie polityka PiS oscylowała wokół projektu Polin (Duda), gdzie rola Polski byłaby równorzędna Ukrainie. I jak się okazało, Zełeński potraktował "z buta" Dudę, a ten zachował się jak zbity pies. Żenująca sytuacja biorąc pod uwagę polskie świadczenia na rzecz Ukrainy.

Można powiedzieć, że wskazana opcja polityczna (tworzenie Polin jako wspólnej przestrzeni polsko-ukraińskiej) nie zdał egzaminu i nie ma szans realizacji. Kontynuowanie będzie prowadziło do powstania narastającego oporu. Bo przecież przegrana PiS w wyborach październikowych miała, w jednym z podtekstów, także i tę kwestię.

Gwarantem tej linii politycznej miały być USA, których obecność militarna w Polsce stale wzrasta. Jednak wątpliwe,  by  proces kontynuowany był w dotychczasowym tempie.Przeciwnie - USA słabną, zmniejszają swe zaangażowanie na Ukrainie, a gromadzą siły na Bliskim Wschodzie próbując tam ustabilizować sytuację, co wydaje się  mało możliwe.

W efekcie należy liczyć się z wypchnięciem USA z BW, a tym samym i z Europy Wschodniej. Swoją rolę będą chciały przekazać Niemcom, a ci zażądają stworzenia warunków do realizacji tych zaleceń. Że ma się to odbyć kosztem Polski - to oczywiste.

Niemieckie zamierzenia to podporządkowanie Europy tak, aby stworzyć strukturę zdolną do samodzielnego nawiązania współpracy z Rosją, gdzie Rosja zapewni surowce, a Niemcy technologię.

Funkcję hamulca dla tych planów ma pełnić Polska - to po to, aby Niemcy się zbytnio nie wyemancypowały; mają dalej być tylko ogniwem Zachodu.

Zadaniem ekipy Tuska jest podporządkowanie Polski planom niemieckim, co ma się odbyć poprzez "wyrwanie zębów" Polsce, czyli zablokowanie inwestycji mogących stanowić zagrożenie dla niemieckiej dominacji. Te zamierzenia są już realizowane.

Powstaje jednak pytanie: czy polskie społeczeństwo jest gotowe do ponoszenia kosztów z tym związanych? Ta polityka musi doprowadzić do znacznego obniżenia stopy życiowej i wprowadzić szereg narastających napięć.


Czy Niemcy są w stanie udźwignąć rolę hegemona europejskiego z nadania USA?

Są dwie kwestie mogące zablokować taką drogę. Pierwsza, to sprawa kryzysu, który czeka świat Zachodu, a który ma charakter cywilizacyjny, czyli dotknie wszystkich dziedzin życia. Niemieckie zamierzenia dotyczą w zasadzie tylko aspektu ekonomicznego, a pomijają sprawy społeczne.

Drugi element to rosyjski dystans wobec takiej propozycji. Wynika on z racji historycznych, gdzie zawsze dochodziło do konfliktu.

Niemcy dążą do dominacji z uwagi na swą przewagę technologiczną. Rosja chce swej dominacji na bazie posiadanych zasobów. Zawsze istnieje groźba konfliktu na tym tle - nie da się zbudować stabilnego układu bezkonfliktowej współpracy. Zawsze więc  będzie to balansowanie.


Jaką linię dążeń można wytyczyć dla polityki polskiej?

Przede wszystkim należy określić miejsce Polski w nowym , poresetowym rozdaniu. Drugim czynnikiem branym pod uwagę powinien być rodzaj stosunków łączących nas sąsiadami.

Wydaje się, że ani rola Polin perspektywy izraelsko/amerykańskiej, ani też półkolonii niemieckiej nie odpowiada polskim aspiracjom. To z kolei warunkuje, że relacje sąsiedzkie nie mogą być oparte na dominacji jednej ze stron.

Przedstawia się nam sytuację, że albo podlegli mamy być USA/Izraelowi, albo Niemcom. Bo jak nie tak - to znowu Rosja weźmie nas  pod swój but.

Wydaje się, że obecnie należy rozpatrywać wariant upadku, lub znacznego osłabienia wszystkich trzech dominatorów. Upadek i wycofanie się USA z Europy - wydaje się oczywisty. Niemcy, jeśli nie uda się im wynegocjować warunków współpracy z Rosją - nie będą zdolne do dominacji z uwagi na brak surowców. Rosja, wygrywając na Ukrainie, będzie mocno osłabiona.

Przy takich uwarunkowaniach najbardziej perspektywiczne jest postawienie na współpracę z Rosją. To nie mogą być przyjacielskie relacje, ale poprawne i z wzajemnym szacunkiem. Polska nie ma pretensji terytorialnych względem Rosji, a i w drugą stronę jest identycznie. Do tego obecny stan rozwoju nie wymusza na Polsce potrzeb na surowce; współpraca może być ograniczona także na tym polu. Czyli można wypracować warunki współistnienia bez fundamentalnych zagrożeń.

Z kolei "postawienie" na Niemcy nie jest perspektywiczne; Niemcy zawsze będą dążyć do dominacji  z wykorzystaniem polskich zasobów i ludzkich, i surowcowych. Mimo obecnej, korzystnej współpracy - przyszłość nie ma różowych barw. Wraz z pogarszaniem się warunków zewnętrznych pętla dominacji będzie się zaciskać. Społecznie - celem będzie "rozpłynięcie się " polskiej masy w niemieckim żywiole.


Pierwszym krokiem powinno być uświadomienie, że dalsze wspieranie Ukrainy jest bezsensowne. Jeśli już, to pomoc powinna być ograniczona do kwestii humanitarnych. Zadaniem bieżącym polityków powinno być stworzenie kanału do dialogu z Rosją na temat przyszłości Ukrainy, ale Polska nie powinna sobie rościć jakichkolwiek praw, ani też składać deklaracji udziału w rozwiązaniu problemu. 

Czy tak może zostać problem rozwiązany?

Warto sobie tu zadać jedno pytanie warunkujące rozwiązanie: jakie korzyści może Polska zaproponować krajom regionu?

Niemcy tracą zaplecze, ale zyskują stabilnego partnera.  Rosja nic nie traci, a jedynie zyskuje. USA przestają się liczyć regionalnie.

Zyskują też kraje regionu - Słowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria i kraje dawnej Jugosławii. Istnieje szansa na ustabilizowanie sytuacji na Białorusi, a tereny poukrainne także mają szanse na współpracę i rozwój. Być może utrzymana zostanie ich państwowość.


Czy polityka polska powinna mieć takie nastawienie? Jeśli nawet - będzie istniało wiele przeciwności. Interesy stron są zróżnicowane, a zmiana relacji zawsze budzi sprzeciw u dotychczasowego beneficjenta układu. Jednak tu przedstawiona opcja powinna być brana pod uwagę.

członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka